niedziela, 8 grudnia 2013
Biblia jako elementarz
Niedawno zobaczyłem śliczny argument obalający zarzuty wobec Pisma Świętego, że niby jest pełne barbarzyńskich zaleceń pochodzących od samego Boga. Ludzie byli wtedy na innym etapie rozwoju, więc Bóg przemawiał do nich stosownie do ich możliwości pojmowania, przecież z małym dzieckiem inaczej się rozmawia niż z nastolatkiem wkraczającym w dorosłość. Zgodnie z tą logiką Biblia jest swoistym elementarzem, co mnie bawi. Aby analogia była pełna i oddała ducha wewnętrznej sprzeczności pomieszanego z etycznym prymitywizmem, w elementarzu dla dzieci powinna się znaleźć czytanka o tym, że Ala ma kota Burka, ale kiedy ten piesek odgryzł główkę lalce Halince, to mu przebaczyła, więc tatuś Basi na nią nakrzyczał i ją utopił. Bo zaprawdę suczką był ten piesek. Jeśli przyjmiemy powyższy argument, to musimy go skonfrontować z tym, że wierzący przecież bronią świętości swoich ksiąg danych od Boga, wcale nie twierdzą, że się zdezaktualizowały. A po drugie, Bóg mógłby objawić jakąś erratę do swoich wcześniejszych dzieł. A tymczasem kanon świętych tekstów nie zmienia się od wieków. Twórcza blokada, czy co?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz