Nie wiem po co ten tytuł

              

poniedziałek, 24 marca 2025

Nosferatu

Po co chodzić na horrory, skoro przerażają mnie nie bardziej niż przepis na garum? W tym przypadku zdecydowały oczekiwania ponurego nastroju połączonego z wysmakowanymi ujęciami. Film nawiązuje do starego, przedwojennego Nosferatu - symfonia grozy. Jest to o tyle ważne, że nie mamy tu do czynienia z adaptacją powieści Stokera, mimo że sąd przed wojną przychylił się do żądania wdowy po Stokerze, by zniszczyć wszystkie kopie filmu jako plagiatu. Rzecz dzieje się w Niemczech w czasach gorsetu i melonika. Hutter, młody urzędnik kancelarii prawniczej, udaje się w podróż do hrabiego Orlocka („na wschód od Czech”), czyli wampira, który ma w planach opętać żonę Huttera, Ellen. Fabułą rządzą tajemnicze konieczności, przed którymi nie ma ucieczki. Między Ellen a Orlockiem wytwarza się specyficzna więź, mocno niezalecana przez wszystkich terapeutów i wszystkie terapeutki. Cóż, Orlock nie z tych mięczaków, co kładą się na kozetce. Jako porządny wampir nie znosi światła dziennego, ale w nocy nie ma na niego mocnych. Szczególną radość wywołała u nas akcja z udziałem dwóch słodkich dzieciątek, co miało tym bardziej przekonać Ellen, aby mu się oddała. W jakim stopniu film sprostał moim oczekiwaniom? W dość nikłym, bo ów artyzm kadrów okazał się oszczędnością światła, więc wygłodzone oko widza musiało zadowalać się w dużej mierze ciemnymi szarościami na czarnym tle. Nastrój był ponury w sam raz. A nieoczekiwanym plusem filmu okazał się wokalny występ Skarsgårda w roli Orlocka z jego przedziwną angielszczyzną. To oczywiście frajda tylko dla znających język, bo gdy mówił po rumuńsku (?), efekt był dużo słabszy. Podsumowując, powtórzę za JP2: nie lękajcie się Nosferatu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger