Już kiedyś wystosowałem odezwę do homoseksualistów wszystkich krajów, aby się nie żenili. Dzisiaj jest łatwiej, ale kiedyś presja społeczna była dużo większa, więc się żenili, jak okołopięćdziesięcioletni François, głowa rodziny, ojciec dwóch córek, z których jedną właśnie wydał za mąż. Nie byłoby historii, gdyby wśród gości weselnych nie było zabójczo przystojnego, dawno niewidzianego bratanka, który kończy studia prawnicze. Nawet wypady na imprezy w stylu Oczu szeroko zamkniętych w wersji homo i dla ubogich nie potrafią wybić z głowy François obsesji bratankiem. Różne można zgadywać warianty dalszego ciągu, ale myślę, że jest duża szansa odgadnięcia w trzech próbach. Przez co chcę powiedzieć, że para nie poszła w oryginalność fabuły, a raczej w nastroje nostalgiczne o innym życiu, na które jest już za późno. A przez to znowu chcę powiedzieć, że będą dłużyzny. Jako młodzieniec posunięty w leciech doceniam dzisiejsze czasy w opozycji do minionych, ale zawsze sobie myślę, że nie wiemy jak to ocenią za dwadzieścia lat. Bo może żyjemy w czasach dramatycznej niesprawiedliwości nawet o tym nie wiedząc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz