Katolicka Irlandia odstawia czasem niezłe numery, jak legalizacja małżeństw homo w referendum. To teraz konsekwentnie finansują takie filmy, po których obywatele (i obywatelki) mogą sobie powiedzieć „Gej, ale dobry człowiek”. Historyjka opowiedziana w Draniu specjalnie oryginalna nie jest. Szkolny outsider Ned dzieli pokój w internacie z Conorem, który staje się filarem szkolnej drużyny rugby. Wkrótce Ned odkrywa wstydliwy sekret Conora i w bardzo napiętych okolicznościach ogłasza swoje odkrycie licznie zgromadzonym przez megafon. Jak na to zareaguje banda homofobów, którzy składają się na szkolną drużynę rugby? Ku pokrzepieniu serc, rzecz jasna, z wyłączeniem serca Terlikowskiego i jego kolegów z Frondy. Film stara się być zabawny, szczęśliwie z powodzeniem. Koledzy z Para-męt pytają, czy momenty były. Wzruszające, zabawne, przewrotne - owszem, były. Tych, o które im naprawdę chodzi, nie zauważyłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz