niedziela, 13 czerwca 2021
Hiszpański temperament czyli Ocho apellidos vascos
Rafael żył sobie spokojnie w Sewilli, a jednym z jego zajęć było opowiadanie kawałów o Baskach w restauracji z programem słowno-muzycznym. Cóż więc takiego się stało, że dwa dni później stanął na czele niepodległościowej demonstracji w jednym z baskijskich miasteczek na wybrzeżu? Miała w tym udział pewna baskijska panna, powiem więcej: panna młoda, a nawet jeszcze więcej: niedoszła panna młoda, którą w trąbę puścił niejaki Antxon. Nie wchodząc w durnowate szczegóły, Rafael i Amaia odgrywają teatrzyk przed jej ojcem, cholera wie dlaczego, skoro dziewczyna nie powinna poczuwać się do obowiązku wobec nieobecnego tatusia, który nagle wrócił do roli rodzica. Rafa zaczął udawać Baska Antxona, idzie mu nieźle, choć nie zna języka, ani obyczajów. A tu nagle pojawia się prawdziwy Antxon. Albo i nie, bo to jest komedia romantyczna, format zgrany jak szczerbaty grzebień, mogło mi się coś popultać, ale to jeszcze nie znaczy, że nie bywają lepsze i gorsze produkty z tą etykietką. Ten wypadł mi lekko ponad średnią, turlać się raczej nie będziecie, ale jest szansa, że skończycie seans w lepszym nastroju, niż zaczęliście. Tytuł oryginalny przekłada się jako Osiem baskijskich nazwisk, więc dobrze, że go nie zostawili w wersji polskiej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz