Autor jest postacią nietuzinkową, oprócz bestsellerów o pedałach pisze poczytne książki religijne, a poza tym podobno również występuje na scenie jako komediant. A w dodatku jest mężaty i dzieciaty. Trylogia Gardella odniosła sukces w Szwecji, co bardzo dobrze świadczy o tym kraju. W Polsce większego rozgłosu nie zyskała. Na mnie książka wywarła wrażenie piorunujące, więc warto zapytać dlaczego? Tematem są geje w Sztokholmie umierający na AIDS w latach osiemdziesiątych, więc oczywiście zaszło tu zjawisko identyfikacji z „moimi ludźmi”. Czy byłbym przejęty lekturą, gdyby - załóżmy - AIDS było chorobą lesbijek? Na poziomie emocji zapewne nie, choć oczywiście uważam, że należy im się takie samo równouprawnienie jak gejom. Dla Szwedów mających się za otwartych i tolerancyjnych największym wstrząsem było zapewne przypomnienie im, jak to było naprawdę jeszcze niecałe czterdzieści lat temu. Można o tym poczytać w cytatach zamieszczonych poniżej, a zamieniając to na polskie pieniądze - był to kraj Pawłowiczówny i Terlikowskiego. Ofiary AIDS dzielono na niewinne, kiedy chodziło na przykład o zakażenie transfuzją krwi, i te „sprawiedliwe”, czyli wynikłe z grzechu promiskuityzmu. Tytuł jest wyjaśniony na samym początku książki - pierwsze ofiary AIDS trzymano w izolatkach, bo nieznany był jeszcze sposób przenoszenia choroby. Jedna z pielęgniarek została ofuknięta przez drugą, kiedy starła choremu łzę dłonią bez rękawiczki. Główni bohaterowie to para Rasmus i Benjamin, pierwszy z dalekiej prowincji, a drugi - mieszkaniec Sztokholmu, ale w sensie mentalnym również bardzo odległy od świata gejów, bo wychował się w rodzinie świadków Jehowy. Poznali się i pokochali, choć miłość miłości nierówna. Rasmus nie zrezygnował z przelotnego seksu, nawet z tym się nie kryjąc przed Benjaminem, który cierpiał, ale nie mógł przestać kochać partnera. A kiedy okazało się, że Rasmus jest zarażony, wydawałoby się, że Benjamin powinien przede wszystkim przejąć się tym, że on też. Nie wyjawię, co zrobił, a był to dla mnie jeden z naprawdę poruszających momentów. Obaj chłopcy są częścią większej paczki, której przewodzi charyzmatyczny i sarkastyczny Paul. Z biegiem czasu paczka się kurczy, a autor nierzadko z góry zapowiada, jaki los czeka bohaterów, co potęguje niepokój o bohaterów. Wesoły w czasie wigilii Paul będzie za parę lat umierał w samotności wyjąc z bólu... Pomimo tematu książki, nie ma w niej żadnych śmiałych opisów seksu między mężczyznami, więc polecam tę pozycję biskupom, proboszczom, nuncjuszom, prałatom i kanonikom. I w ogóle - całej ludzkości.
Przy okazji obejrzałem trzyczęściowy szwedzki mini-serial na podstawie książki. Gorąco doradzam odczekanie paru miesięcy po przeczytaniu, bo warto trochę zapomnieć. Serial jest zdumiewająco wierny książce, nawet w zakresie narracji, w której wciąż skaczemy po planach czasowych oddzielonych latami. Oglądany tuż po lekturze serial wypadł trochę blado. Może warto było jednak odejść od książkowej koncepcji? Ciekawe, jak by to wyszło, gdyby zdarzenia ułożono w porządku chronologicznym. To poniekąd smutne, że nigdy raczej się nie dowiem.
[Tom 1, 948]
Zaledwie trzy lata wcześniej [czyli w 1979 - G.] homoseksualizm był w Szwecji wciąż jeszcze oficjalnie uznawany za chorobę. Czołowi psycholodzy w kraju, jak na przykład Johan Cullberg, opisywali homoseksualizm jako defekt. Homoseksualny mężczyzna był godnym pożałowania infantylnym osobnikiem, kimś, kto zatrzymał się w rozwoju na stadium analnym, uzależnionym od matki, niesamodzielnym i tragicznym. Stanowisko to prezentowały także wychodzące w języku szwedzkim książki o tej tematyce, na przykład Homoseksualizm, pozycja, która ukazała się w oficynie Wahlström & Widstrand i miała ambicję być książką liberalną i życzliwą, przedstawiającą pozbawiony uprzedzeń i zgodny z duchem czasu obraz licznych problemów kojarzonych „z tym szczególnym odchyleniem”. Na okładce znajdował się tekst zapewniający, że autor kładzie nacisk na „kwestię możliwości przeciwdziałania rozwojowi homoseksualizmu”. Z książki można się było między innymi dowiedzieć, co zoolog Mogen Höjgaard ma do powiedzenia na temat „wykolejonych popędów w świecie zwierząt”.
Warto dodać, że owo piętno choroby częściowo zawdzięczano pierwszym homoaktywistom, którzy działali pod koniec wieku XIX i na początku wieku XX w Niemczech, takim jak Karl Henrich Ulrichs, Karl Maria Kertbeny i Magnus Hirschfeld. Prowadzili oni świadomą kampanię na rzecz postrzegania homoseksualizmu nie jako szkodliwej przywary, ale jako biologicznego defektu, tragicznego kaprysu natury – wszystko po to, by móc zabiegać o zapis w prawie, który zakazałby penalizacji kontaktów homoseksualnych.
[Tom 1, 1014]
W latach pięćdziesiątych przetaczały się przez kraj fale polowań na osoby homoseksualne, podsycane przez gazety codzienne, takie jak „Stockholms-Tidningen”, „Dagens Nyheter”, „Expressen”, „Aftontidningen” i „ Arbetaren”, które bezkrytycznie publikowały plotki, niepotwierdzone informacje i zwykłe bzdury, jakby stanowiły one prawdę. Rozwodzono się na temat satanistycznych mszy w homoseksualnych burdelach, sadystycznych lekarzy przypalających młodych chłopców papierosami i władzy homoseksualistów, którzy się wzajemnie popierają.
[Tom 1, 1026]
Warto dodać, że w Niemczech zachodnich nadal utrzymywano paragraf 175, czyli zapis prawny, który penalizował homoseksualizm i który swego czasu sprawił, iż homoseksualistów zamykano w obozach koncentracyjnych, gdzie oznaczeni różowymi trójkątami byli więźniami najniższej rangi – znane są relacje na temat homoseksualnych więźniów, którzy zabijali, żeby zdobyć żydowską żółtą gwiazdę i w ten sposób wspiąć się wyżej w obozowej hierarchii – ci, co przeżyli, jeszcze w 1982 roku nie mogli ubiegać się o odszkodowania dla byłych więźniów obozów, ponieważ zostali skazani zgodnie z nadal obowiązującym prawem.
[Tom 1, 1586]
Nic nie będzie już takie samo.
W przeciwieństwie do tłumaczki nie uważam, że tak należy pisać. W ramach dowcipu niekiedy tak oznaczam wpisy, ale jestem i pozostanę stanowczo przeciw.
[Tom 1, 2113]
Doktor Gunnar Nycander, poproszony przez popołudniówkę „Aftonbladet” o skomentowanie powstania organizacji, stwierdził, że to, iż homoseksualiści się zrzeszają, nie jest przecież bardziej dziwne, niż kiedy robią to chorzy na gruźlicę lub niewidomi – ze względu na otwartość umysłu ów lekarz uważany był za radykała.
[Tom 1, 2924]
Rasmus spał do jedenastej, a potem łaził po mieszkaniu w kalesonach i grubych skarpetach. O trzeciej włączył telewizor i obejrzał w samotności Kaczora Donalda.
Bo taki podobno jest szwedzki zwyczaj w wigilię.
[Tom 2, 900, regulamin gejowskiej komuny Paula]
Głosi on, że ewentualni heteroseksualni odwiedzający muszą przyjąć do wiadomości, że ich orientacja seksualna jest tutaj w mniejszości, a jej okazywanie jest zarówno niechciane, jak i może być gorszące dla mieszkańców kolektywu, dlatego odwiedzający heteroseksualiści proszeni są o możliwie jak największą dyskrecję i o ograniczanie do minimum ekspresji swojej orientacji poprzez pocałunki, trzymanie się za ręce czy inną fizyczną bliskość, po to, by ich zachowanie nie było bulwersujące dla homoseksualnej większości mieszkańców.
[Tom 2, 1142]
Kiedy popołudniówka „Expressen” pisze, jak można się zarazić, heteroseksualizm zostaje zilustrowany zdjęciem młodej pary połączonej romantycznym pocałunkiem. Tekst pod zdjęciem brzmi: „Delikatne pocałunki i cmoknięcia w policzek są całkowicie bezpieczne”. Homoseksualizm natomiast zilustrowano zdjęciem pleców łysiejącego, anonimowego faceta, który ogląda porno, a pod zdjęciem napisano: „Przelotne, anonimowe, tak zwane homoseksualne kontakty niosą ze sobą duże zagrożenie zakażeniem”.
[Tom 2, 1177]
Jonas Berglund, wirusolog i zastępca ordynatora w szpitalu w Lund, uważał, że należy przebadać całą ludność i zarejestrować nosicieli wirusa. Zaszedł w tym tak daleko, że poważnie sugerował, żeby zakażonych oznaczać tatuażami, aby nie mogli ukryć swojej hańby – trochę tak, jak postępowano z Żydami w nazistowskich Niemczech, zmuszając ich do noszenia na piersi Gwiazdy Dawida, aby dało się ich odróżnić od reszty ludności.
[Tom 3, 2019]
Norweski profesor Dag Øistein Endsjø w książce Seks a religia przedstawia makabryczny obraz tego, jak w Europie od czasów średniowiecza do współczesności okaleczano i mordowano homoseksualnych mężczyzn i kobiety.
W XIII wieku do starych praw wizygockich dodano nowe. Zgodnie z nim skazanych sodomitów powinno się nie tylko publicznie kastrować, lecz także wieszać za nogi i pozostawiać tak, by umarli.
Mniej więcej w tym samym okresie w Anglii sodomici byli żywcem grzebani w ziemi.
W Orleanie w czasach późnego średniowiecza po pierwszym wyroku za sodomię skazanemu obcinano jądra, za drugim razem penisa, a za trzecim był palony na stosie.
W okresie renesansu w Wenecji sodomitów karano na różne sposoby: niektórych wypędzano, innych sprzedawano jako niewolników, a jeszcze inni spędzali życie zakuci w kajdany, w więzieniu, albo byli wsadzani do klatki i w niej umierali – byli też chłostani, okaleczani, ścinano im głowy i palono ich.
W Treviso, innym mieście na północy Italii, mężczyznom i kobietom skazanym za uprawianie seksu z osobami tej samej płci przybijano organy płciowe do pala. Potem zostawiano ich tak na cały dzień do czasu spalenia.
W miastach hiszpańskich natomiast, takich jak Madryt czy Almería, mężczyźni skazani za homoseksualizm wieszani byli do góry nogami na szubienicy z obciętymi i zawiniętymi wokół szyi organami płciowymi.
Nie jest specjalnie zaskakujące, że homoseksualiści byli też jedną z grup prześladowanych przez nazistów. W obozach koncentracyjnych znajdowali się tak nisko w hierarchii więźniów, że zdarzało się, iż mężczyźni z różowym trójkątem gotowi byli zabić, żeby zdobyć żółtą gwiazdę.
Poza tym w przeciwieństwie do wszystkich innych, którzy ocaleli z obozów zagłady, homoseksualiści byli jedynymi, których prześladowanie zostało po wojnie uznane przez aliantów za zgodne z prawem.
Jest faktem, że po upadku Trzeciej Rzeszy nie wszyscy homoseksualiści zostali wypuszczeni z obozów koncentracyjnych, wielu alianci wysłali do innych więzień.
[Tom 3, 2040]
Poza tym dzieje się to w tym samym czasie, kiedy na przykład w Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher przegłosowane zostaje prawo Clause 28, które zakazuje rozprowadzania wszelkich materiałów informujących o homoseksualizmie. Pozytywne spojrzenie na homoseksualistów staje się karalne, więc w zasadzie zarówno dramaty Shakespeare’a, jak i wiele tekstów ze starożytności można uznać za niezgodne z prawem.
[Tom 3, 2129]
To samo społeczeństwo, które w roku 1987 usiłuje sobie poradzić z rozpowszechnianiem się choroby wśród homoseksualnych mężczyzn poprzez zamykanie klubów z sauną, „rekompensuje to” uchwaleniem w tym samym roku ustawy o związkach partnerskich, która daje parom homoseksualnym mniej więcej ten sam status, co będącym w takich związkach parom heteroseksualnym.
Chodzi o to, by na ile to możliwe przesterować męski homoseksualizm w pożądanym kierunku – jeśli już koniecznie musi istnieć, niech będzie monogamiczny i podobny do życia w heteroseksualnej parze.
[Tom 3, 3883]
We wtorki i piątki [jeden z bohaterów, ale nie zdradzę który - G.] chodzi z innymi panami do sauny na znajdującym się na starówce basenie Storkyrkobadet.
W takim razie mogłem się z nim zetknąć w roku 1999, jeśli pierwowzorem była prawdziwa osoba!
Przy okazji obejrzałem trzyczęściowy szwedzki mini-serial na podstawie książki. Gorąco doradzam odczekanie paru miesięcy po przeczytaniu, bo warto trochę zapomnieć. Serial jest zdumiewająco wierny książce, nawet w zakresie narracji, w której wciąż skaczemy po planach czasowych oddzielonych latami. Oglądany tuż po lekturze serial wypadł trochę blado. Może warto było jednak odejść od książkowej koncepcji? Ciekawe, jak by to wyszło, gdyby zdarzenia ułożono w porządku chronologicznym. To poniekąd smutne, że nigdy raczej się nie dowiem.
[Tom 1, 948]
Zaledwie trzy lata wcześniej [czyli w 1979 - G.] homoseksualizm był w Szwecji wciąż jeszcze oficjalnie uznawany za chorobę. Czołowi psycholodzy w kraju, jak na przykład Johan Cullberg, opisywali homoseksualizm jako defekt. Homoseksualny mężczyzna był godnym pożałowania infantylnym osobnikiem, kimś, kto zatrzymał się w rozwoju na stadium analnym, uzależnionym od matki, niesamodzielnym i tragicznym. Stanowisko to prezentowały także wychodzące w języku szwedzkim książki o tej tematyce, na przykład Homoseksualizm, pozycja, która ukazała się w oficynie Wahlström & Widstrand i miała ambicję być książką liberalną i życzliwą, przedstawiającą pozbawiony uprzedzeń i zgodny z duchem czasu obraz licznych problemów kojarzonych „z tym szczególnym odchyleniem”. Na okładce znajdował się tekst zapewniający, że autor kładzie nacisk na „kwestię możliwości przeciwdziałania rozwojowi homoseksualizmu”. Z książki można się było między innymi dowiedzieć, co zoolog Mogen Höjgaard ma do powiedzenia na temat „wykolejonych popędów w świecie zwierząt”.
Warto dodać, że owo piętno choroby częściowo zawdzięczano pierwszym homoaktywistom, którzy działali pod koniec wieku XIX i na początku wieku XX w Niemczech, takim jak Karl Henrich Ulrichs, Karl Maria Kertbeny i Magnus Hirschfeld. Prowadzili oni świadomą kampanię na rzecz postrzegania homoseksualizmu nie jako szkodliwej przywary, ale jako biologicznego defektu, tragicznego kaprysu natury – wszystko po to, by móc zabiegać o zapis w prawie, który zakazałby penalizacji kontaktów homoseksualnych.
[Tom 1, 1014]
W latach pięćdziesiątych przetaczały się przez kraj fale polowań na osoby homoseksualne, podsycane przez gazety codzienne, takie jak „Stockholms-Tidningen”, „Dagens Nyheter”, „Expressen”, „Aftontidningen” i „ Arbetaren”, które bezkrytycznie publikowały plotki, niepotwierdzone informacje i zwykłe bzdury, jakby stanowiły one prawdę. Rozwodzono się na temat satanistycznych mszy w homoseksualnych burdelach, sadystycznych lekarzy przypalających młodych chłopców papierosami i władzy homoseksualistów, którzy się wzajemnie popierają.
[Tom 1, 1026]
Warto dodać, że w Niemczech zachodnich nadal utrzymywano paragraf 175, czyli zapis prawny, który penalizował homoseksualizm i który swego czasu sprawił, iż homoseksualistów zamykano w obozach koncentracyjnych, gdzie oznaczeni różowymi trójkątami byli więźniami najniższej rangi – znane są relacje na temat homoseksualnych więźniów, którzy zabijali, żeby zdobyć żydowską żółtą gwiazdę i w ten sposób wspiąć się wyżej w obozowej hierarchii – ci, co przeżyli, jeszcze w 1982 roku nie mogli ubiegać się o odszkodowania dla byłych więźniów obozów, ponieważ zostali skazani zgodnie z nadal obowiązującym prawem.
[Tom 1, 1586]
Nic nie będzie już takie samo.
W przeciwieństwie do tłumaczki nie uważam, że tak należy pisać. W ramach dowcipu niekiedy tak oznaczam wpisy, ale jestem i pozostanę stanowczo przeciw.
[Tom 1, 2113]
Doktor Gunnar Nycander, poproszony przez popołudniówkę „Aftonbladet” o skomentowanie powstania organizacji, stwierdził, że to, iż homoseksualiści się zrzeszają, nie jest przecież bardziej dziwne, niż kiedy robią to chorzy na gruźlicę lub niewidomi – ze względu na otwartość umysłu ów lekarz uważany był za radykała.
[Tom 1, 2924]
Rasmus spał do jedenastej, a potem łaził po mieszkaniu w kalesonach i grubych skarpetach. O trzeciej włączył telewizor i obejrzał w samotności Kaczora Donalda.
Bo taki podobno jest szwedzki zwyczaj w wigilię.
[Tom 2, 900, regulamin gejowskiej komuny Paula]
Głosi on, że ewentualni heteroseksualni odwiedzający muszą przyjąć do wiadomości, że ich orientacja seksualna jest tutaj w mniejszości, a jej okazywanie jest zarówno niechciane, jak i może być gorszące dla mieszkańców kolektywu, dlatego odwiedzający heteroseksualiści proszeni są o możliwie jak największą dyskrecję i o ograniczanie do minimum ekspresji swojej orientacji poprzez pocałunki, trzymanie się za ręce czy inną fizyczną bliskość, po to, by ich zachowanie nie było bulwersujące dla homoseksualnej większości mieszkańców.
[Tom 2, 1142]
Kiedy popołudniówka „Expressen” pisze, jak można się zarazić, heteroseksualizm zostaje zilustrowany zdjęciem młodej pary połączonej romantycznym pocałunkiem. Tekst pod zdjęciem brzmi: „Delikatne pocałunki i cmoknięcia w policzek są całkowicie bezpieczne”. Homoseksualizm natomiast zilustrowano zdjęciem pleców łysiejącego, anonimowego faceta, który ogląda porno, a pod zdjęciem napisano: „Przelotne, anonimowe, tak zwane homoseksualne kontakty niosą ze sobą duże zagrożenie zakażeniem”.
[Tom 2, 1177]
Jonas Berglund, wirusolog i zastępca ordynatora w szpitalu w Lund, uważał, że należy przebadać całą ludność i zarejestrować nosicieli wirusa. Zaszedł w tym tak daleko, że poważnie sugerował, żeby zakażonych oznaczać tatuażami, aby nie mogli ukryć swojej hańby – trochę tak, jak postępowano z Żydami w nazistowskich Niemczech, zmuszając ich do noszenia na piersi Gwiazdy Dawida, aby dało się ich odróżnić od reszty ludności.
[Tom 3, 2019]
Norweski profesor Dag Øistein Endsjø w książce Seks a religia przedstawia makabryczny obraz tego, jak w Europie od czasów średniowiecza do współczesności okaleczano i mordowano homoseksualnych mężczyzn i kobiety.
W XIII wieku do starych praw wizygockich dodano nowe. Zgodnie z nim skazanych sodomitów powinno się nie tylko publicznie kastrować, lecz także wieszać za nogi i pozostawiać tak, by umarli.
Mniej więcej w tym samym okresie w Anglii sodomici byli żywcem grzebani w ziemi.
W Orleanie w czasach późnego średniowiecza po pierwszym wyroku za sodomię skazanemu obcinano jądra, za drugim razem penisa, a za trzecim był palony na stosie.
W okresie renesansu w Wenecji sodomitów karano na różne sposoby: niektórych wypędzano, innych sprzedawano jako niewolników, a jeszcze inni spędzali życie zakuci w kajdany, w więzieniu, albo byli wsadzani do klatki i w niej umierali – byli też chłostani, okaleczani, ścinano im głowy i palono ich.
W Treviso, innym mieście na północy Italii, mężczyznom i kobietom skazanym za uprawianie seksu z osobami tej samej płci przybijano organy płciowe do pala. Potem zostawiano ich tak na cały dzień do czasu spalenia.
W miastach hiszpańskich natomiast, takich jak Madryt czy Almería, mężczyźni skazani za homoseksualizm wieszani byli do góry nogami na szubienicy z obciętymi i zawiniętymi wokół szyi organami płciowymi.
Nie jest specjalnie zaskakujące, że homoseksualiści byli też jedną z grup prześladowanych przez nazistów. W obozach koncentracyjnych znajdowali się tak nisko w hierarchii więźniów, że zdarzało się, iż mężczyźni z różowym trójkątem gotowi byli zabić, żeby zdobyć żółtą gwiazdę.
Poza tym w przeciwieństwie do wszystkich innych, którzy ocaleli z obozów zagłady, homoseksualiści byli jedynymi, których prześladowanie zostało po wojnie uznane przez aliantów za zgodne z prawem.
Jest faktem, że po upadku Trzeciej Rzeszy nie wszyscy homoseksualiści zostali wypuszczeni z obozów koncentracyjnych, wielu alianci wysłali do innych więzień.
[Tom 3, 2040]
Poza tym dzieje się to w tym samym czasie, kiedy na przykład w Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher przegłosowane zostaje prawo Clause 28, które zakazuje rozprowadzania wszelkich materiałów informujących o homoseksualizmie. Pozytywne spojrzenie na homoseksualistów staje się karalne, więc w zasadzie zarówno dramaty Shakespeare’a, jak i wiele tekstów ze starożytności można uznać za niezgodne z prawem.
[Tom 3, 2129]
To samo społeczeństwo, które w roku 1987 usiłuje sobie poradzić z rozpowszechnianiem się choroby wśród homoseksualnych mężczyzn poprzez zamykanie klubów z sauną, „rekompensuje to” uchwaleniem w tym samym roku ustawy o związkach partnerskich, która daje parom homoseksualnym mniej więcej ten sam status, co będącym w takich związkach parom heteroseksualnym.
Chodzi o to, by na ile to możliwe przesterować męski homoseksualizm w pożądanym kierunku – jeśli już koniecznie musi istnieć, niech będzie monogamiczny i podobny do życia w heteroseksualnej parze.
[Tom 3, 3883]
We wtorki i piątki [jeden z bohaterów, ale nie zdradzę który - G.] chodzi z innymi panami do sauny na znajdującym się na starówce basenie Storkyrkobadet.
W takim razie mogłem się z nim zetknąć w roku 1999, jeśli pierwowzorem była prawdziwa osoba!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz