sobota, 4 stycznia 2014
Świąteczny więzień czyli Holiday in Handcuffs
Miało być coś lekkiego i się znalazło. To było bardzo lekkie, unosiło się ku górze niczym gałązki pod tarsjuszem lub gołębica Strossmayera symbolem głupoty, nie ducha bożego, mająca być. Panna Trudy właśnie rzucona przez swego faceta porywa Davida, przypadkowego gościa w restauracji, w której kelneruje, aby zawieźć go do swojej rodziny na święta i przedstawić jako swojego narzeczonego. Jest to komedia romantyczna, więc jakie może być to jedyne, właściwe i oczekiwane przez widzów zakończenie? Nie, pani redaktor Janicka, nie jest to amputacja prawej stopy w geście symbolicznego pogodzenia się z Bogiem i naturą. Proszę zgadywać dalej. W końcu nie było tak źle, parę nieśmiałych chachów z siebie wydałem, ale bardziej zgrzytałem zębami, bo Mario López w zbyt wielu momentach miał zbyt wiele na sobie przyodziewku, a w ubraniu jest mu dużo gorzej niż bez. Aha, wątek homo tu jest, ale gdzieś mi się urwał, lepiej nawet o nim nie wspominać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz