Nie wiem po co ten tytuł

              

niedziela, 19 października 2025

Wicked

Dawno, dawno temu, za siedmioma systemami leśnymi przeczytałem książkę Maguire'a o Złej Czarownicy z Zachodu. Na wszelki wypadek w ramach odświeżania wspomnień zapoznałem się ze streszczeniem tej książki, więc mogę teraz stanowczo oznajmić, że fabuła sfilmowanego musicalu ma z książką związek luźniejszy niż mój niegdysiejszy stolec po zjedzeniu nadpsutej mandarynki. Po prawdzie film jest ekranizacją pierwszego aktu musicalu, na drugi musimy zaczekać. Nie powinni odwołać przedsięwzięcia, skoro ta pierwsza część sprzedała się dobrze. Musical jest formą, która zawsze dystansuje nas nieco od jego przekazu, choćby nawet poważnego i kasandrycznego. Dlatego niegdyś doznałem poważnego zawodu oglądając nieszczęsne Dzieci kapitana Granta w wersji musicalowej. Dlatego także nie przepadam za pomysłem umuzycznienia książki o Złej Czarownicy, która to książka jest mroczna i poważna. Jednak jakoś udało się to po trosze pokazać w musicalu, kiedy śledzimy Elfabę w jej latach szkolnych, a właśnie zaczyna się nagonka na zwierzęta, które w krainie Oz bywają uczone i elokwentne, ale żeby uczyły ludzi w szkole - to już przesada. To mechanizm polityczny stary jak świat: zawsze dobrze mieć jakichś Żydów czy Ormian, których obwiniamy za nasze niedole. Czy w musicalu pokazali to dobrze? Rzecz dyskusyjna, bo zabrakło nieco szerszego tła tej sprawy. A jak tam ze stroną muzyczną? Chciałbym przyznać, że był pełen profesjonalizm, ale, kochani twórcy, Michelle Yeoh? Jeff Goldblum? Już ja chyba lepiej bym zaśpiewał. Poza tym jest świetnie, mimo że piosenka Jonathana „Bulge Guy” Baileya jest ekstrementalnie głupia - co z tego, że wykonana brawurowo. Przy tej okazji zamieszczę dość polityczny wpis Ariany, bo zadała w nim parę celnych pytań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger