Nie wiem po co ten tytuł

              

poniedziałek, 20 października 2025

Sirât

O filmie nie da się bez spojlerowania powiedzieć więcej niż w ogólnie dostępnych omówieniach: ojciec (koło pięćdziesiątki) wraz z nieletnim synem przemierza pustynie Maroka w poszukiwaniu córki, która od długiego czasu nie daje znaku życia. Ale cóż ta hiszpańska dziewczyna robi w Maroku? Jeśli wierzyć filmowi, rzesze ludzi organizują w tamtejszych pustkowiach rejwy, czyli spotkania przy dudniącej basami muzyce. Oczywiście chodzi o ludzi młodych. W ten sposób szybko wchodzimy w specyficzny klimat, który zrobiłby na mnie większe wrażenie, gdyby nieco podkręcono głośność w kinie. Klimat filmowy jest sprawą specyficzną, niektórzy złapią, a tych, co nie, trudno obwiniać o brak wyrafinowania. Ci ludzie, tłumnie podrygujący w takt, przypominali mi Fabokle. Jakżebym chciał, żeby ta wzmianka nie wymagała objaśnień, bo przecież wszyscy Polacy jak jedna rodzina powinni wiedzieć, że chodzi o tłumy ludzików otumanionych podejrzanymi oparami, nucące unisono pieśń bez słów. Kiedy już załapiemy klimat, to się z nim żegnamy, bo historia zamienia się w kino drogi, której celem jest inny, lekko (a może ciężko) mityczny rejw w odległej prowincji. I tu następuje niespodzianka, bo scenarzyści wyciągają króliczka z kapelusza. Zarzut, że króliczek jest fabularnie jakby słabo uzasadniony, wydaje się niepodważalny. Oczywiście żartuję sobie z tym króliczkiem, bo wyciągane jest nie to sympatyczne stworzonko, lecz tarantule, rzucane potem w publiczność. A publiczność lubi to?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger