czwartek, 10 kwietnia 2025
Queer
Niewiele mogę powiedzieć o tym, czy ta ekranizacja powieści Burroughsa dobrze oddaje jej charakter. Jej tytuł polski to Pedał, co brzmi chyba dużo mocniej niż angielski oryginał. Być może niesłusznie od książki odpychała mnie aura wódy i narkotyków, ale mam tak od czasów Zostawić Las Vegas, które zryło mi psychę. I jeszcze jedno: Burroughs to pisarz artysta, więc nawet jeśli w jego prozie są momenty, to - jak przypuszczam - trzeba się przedrzeć przez hektary średnio atrakcyjnych wynurzeń jak w Zwrotniku raka, który kiedyś czytało się z wypiekami, bo tam ktoś komuś członka dotykał (i to nawet nie był lekarz). W świecie pornografii dostępnej zawsze i wszędzie komu by się chciało czytać Millera? Z drugiej strony nie przesadzajmy, bo choć Queer bazuje na nastroju i klimacie, to zgrabne ciało młodego kochanka zdecydowanie pomaga nam przebrnąć przez dialogi meandrujące pośród pustkowia fabuły. Przy okazji omawiania filmu z kompetentną osobą poznałem określenie snooze fest. Główny bohater Lee mieszka w Meksyku, szczęśliwie dla niego nie musi martwić się finansami, chodzi do barów i okazjonalnie zalicza facetów. To się zmienia, kiedy spotyka Allertona, który, owszem, jest miły, ale znowu nie takie cudo. Ich związek jest daleki od typowego romansu, a bliższy układowi biznesowemu, choć w skrytości ducha Lee liczy na coś więcej. Z niejasnych powodów para wyjeżdża na południe, bo trudno za dobre wyjaśnienie przyjąć bełkot o telepatii, czy też podróżach w czasie, możliwych podobno po zażyciu właściwych substancji. Jeśli o chodzi o te podróże w czasie, to najtrafniejsze podejście do nich miał profesorek Nerwosolek, który prowadząc samochód zwykł mawiać do swojej asystentki: w czasie, kiedy podróżuję, mogłabyś mi poczytać gazetę, Entomologio.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz