Przypuśćcie, że macie w rodzinie miłą, starszą babunię, której chcecie zrobić przyjemność puszczając wieczorem w rodzinnym gronie jakiś bezpretensjonalny film z niezbyt zawiłą fabułą (nie, nie chodzi o pornos, wy zboki). Wtedy ten film jest pomysłem doskonałym. Jest to właśnie ów wzorcowy romkom wykpiony w Jak romantycznie! Kiedy do piekarni Emily zagląda sympatyczny Gerrard, na razie tylko podejrzewamy, że to może być ten facet dla niej. Jest bowiem paru innych kandydatów: sympatyczny bankier, sympatyczny elektryk i sympatyczny sprzedawca choinek. Po chwili okazuje się, że to właśnie z Gerrardem wchodzi Emily w konflikt, kiedy wychodzi na jaw, że pracuje on dla konkurencji. Wtedy mamy już pewność, że to on na końcu będzie jej facetem. Pomimo konkurencji piekarnia Emily radzi sobie nieźle, bowiem tajemniczy wielbiciel przysłał jej kalendarz adwentowy w formie domu z okienkami, które co dnia należy otwierać, aby wyciągać karteczki z myślami w stylu Coelho. Wieść o tym przysporzyła Emily dużej popularności. Barańczak w Książkach najgorszych omówił onegdaj epistolograficzną powieść o Dawidzie i Anabelli, którzy dzięki miłości, jaką siebie nawzajem darzyli, doszli do dobrobytu. Tu jest podobnie, przychodzi miłość, więc problemy finansowe Emily, wcześniej nie do przezwyciężenia, stają się banalną błahostką. Kredytobiorcy i kredytobiorczynie wszystkich krajów zmagający się ze spłatami rat - kochajcie się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz