środa, 7 grudnia 2016
Bracia czyli Brødre
Ten film również znalazłem na jutubie na półce z filmami gtm, ale ja w tym filmie wątku gtm się nie dopatrzyłem. A jeśli już, to w bardzo pokrętnej interpretacji, według której możliwym gejem jest facet, który wymienił pocałunek z atrakcyjną blondynką, ale do niczego więcej nie doszło, choć mogło. Jeden z braci to Michael, żołnierz, który jedzie na misję do Afganistanu, a młodszy Jannik zostaje w kraju (w tej roli Dania), by wieść swoje lekko próżniacze życie ku utrapieniu ojca. Na Sarę, żonę Michaela, spada cios, kiedy dowiaduje się, że mąż zaginął w czasie operacji wojskowej, jednak w miarę szybko zobaczymy, że Michael nie wszystek umarł. A o tym Sarah nie wie, a choć nie przepadała za Jannikiem i to z wzajemnością, nieszczęście zbliżyło tę parę do siebie. Oni się zbliżają, a Michael cierpi w niewoli, z której w końcu powróci. Komplikacja polega na tym, że po takim przeżyciu nie można tak po prostu wrócić, być uśmiechniętym tatusiem i kochającym mężem. Jak na to patrzyłem, to usiłowałem sobie wyobrazić dzielnych żołnierzy w Pentagonie, którzy mogą być w realu zapuszczonymi grubasami lub chuchrami, bo główną ich umiejętnością jest obsługa dronów, z których spuszczają bombki na terrorystów. Przynajmniej tak by chcieli, bo według mego rozeznania jakieś 90% ofiar to zwykli cywile. (No i dlaczego oni są tacy na nas wściekli, pyta Mary Johna w jakimś stanie Oregonie.) Po robocie idzie taki wojak do domciu, żona podaje mu kolację, a dzieci opowiadają, jak było w szkole. Ile warstw biurokratycznej ściemy i indoktrynacji potrzeba na to, żeby zdjąć z człowieka poczucie odpowiedzialności za te zbrodnie - doprawdy podziwu godne. Ciekawostka: wygląda na to, że zrobili amerykański rimejk z Gyllenhaalem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz