Lionel Baier, autor opublikowanej książki i pracownik radia w Lozannie, odkrył właśnie, że jego pradziadek był Polakiem. Dla jego subtelnej duszy był to wstrząs, więc odtąd zaczął maniakalnie interesować się Polską i - na ile to możliwe - identyfikować się jako Polak. Trochę nas to dziwi, bo ten pradziadek to żadna świetlana postać w rodzinie Baierów: poślubił szwajcarską pannę, zapłodnił i zwiał do Polski nie myśląc wcale o alimentach. Lionelowi to nie przeszkadza, a kiedy spotyka Polkę Ewę, zaczyna darzyć ją dość dziwnym uczuciem, choć Serge, jego facet, próbuje go przekonać, że jest "as queer as a 3$ bill", czyli przy kobiecie jego zwiędlak pozostanie miękki niczym masło latem, a świeży śnieg zimą. W szaleńczym odruchu Lionel wyjeżdża do Polski razem z siostrą. Docierają na miejsce i pierwsze, co widzą, to Auschwitz. Co czeka naszych bohaterów w tajemniczym kraju? Do wyboru, do koloru: książę z bajki dla niego lub dla niej, szwajcarscy eko-terroryści, wódka zagryzana kabanosami, wozy drabiniaste, jarmark "Europa", rozwiązanie rodzinnych zagadek... Zajeżdża stereotypem, ale w sumie Polska jest pokazana sympatycznie. Ewę zagrała Bachleda-Curuś, nie jest to jej debiut w filmie z wątkiem homo. Odtwórcy roli Polaka Stasia należą się ciepłe słowa. Ten film wzmacnia moje przekonanie, że europejskie niskobudżetowe produkcje z gatunku gtm są na ogół lepsze od tych zza Atlantyku. Dość zabawna jest muzyka w tym filmie, bo miejscami jakby wzięta z filmu sensacyjnego. Poniżej można sobie odsłuchać Pavanę Ravela, jeden z wykorzystanych motywów muzycznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz