Pyta Fran w Happily Divorced. Jej matka odpowiada:
- Being attracted to gay men isn't a choice. You were born that way.
Strony
▼
poniedziałek, 30 kwietnia 2012
niedziela, 29 kwietnia 2012
Na mojej małej homofobicznej uliczce
Naprawdę wolałbym tego nie słyszeć, ale starszy facet mówił to bardzo głośno, kiedy wracałem do domu. W swojej prostocie ducha nie przypuszczam, żebym był specjalnym adresatem tych słów, bo facet miał rozmówczynię. Dowiedziałem się, że w rządzie są pedały, które chcą się pobierać i nawet dzieci mieć, widziała pani? Jestem pod wrażeniem. Na najbliższym zebraniu TOP-u () zasugeruję chłopakom, żeby się trochę w tym rządzie bardziej zakonspirowali.
De caravana czyli Clubbing
Maxtor, a naprawdę Adrian, wraz z dwójką wspólników, a po trosze przyjaciół, próbuje nas przekonać, że nie ulegli systemowi i nie muszą się liczyć z normami społecznymi, jak to wmówiono innym ludziom. Zgoda, jeśli te normy są określone na poziomie Kubusia Puchatka, gdzie szczytem zła jest wbryknięcie Kłapouchego do rzeki. Bo tak w ogóle Maxtor wypada całkiem poczciwie przy gangsterach Tarantino, owszem, pomacha scyzorykiem i zrobi jakieś podejrzane transakcje, ale to wszystko. Ci wspólnicy też dość nietypowi, kobieta transgenderowa i zwykła, w której zabujał się Juan, artysta fotografik. Nie wchodząc w szczegóły, Juan pada ofiarą Maxtora i musi być na jego usługi. Maxtor ostatecznie okazuje się dobrym człowiekiem, bo ratuje Juana z opresji, w którą popadł, kiedy całkiem inny facet chciał go wykorzystać do zwabienia sławnego piosenkarza La Mony w celu porwania dla okupu. Pani redaktor Janicka sama chciała to opowiedzieć, chleb jej odebrałem. Film wzbudził we mnie coś między dogłębną obojętnością a lekkim poirytowaniem, to ostatnie najbardziej z powodu La Mony. Do cholery ciężkiej, czy nie dałoby się znaleźć kogoś, kto chociaż umie śpiewać?
It's Pat
To taki dziwny film, że nawet jego opis w filmwebie odbiega od normy, bo w obsadzie nie widać odtwórców głównych ról. Schowali ich po katolicku do jakiejś podstrony. Główni bohaterowie to Pat i Chris, osoby o nieokreślonej płci, które trafiły na siebie i z miejsca rozpoznały w sobie bratnie dusze. Lub siostrzane. Takie, które nie cierpią zła, a uwielbiają uśmiech. Tuż po przyjęciu zaręczynowym zaczyna się między nimi psuć, bo Pat nie może się utrzymać w żadnej pracy, a ta niestabilność życiowa bardzo Chris(owi?) przeszkadza. W fabułę wpleciony jest wątek szalonego sąsiada, który nabawił się obsesji na punkcie Pata próbując jednoznacznie określić jego płeć. Na koniec dowiadujemy się, że marzenie Pata jest bardzo tradycyjne w sensie amerykańskim: mieć rodzinę, dom i 1,8 dziecka, czyli amerykańską średnią. Obejrzałem ten film wyłącznie dla Julii Sweeney grającej Pata, który w SZA zyskał sławę dzięki Saturday Night Live. Może brak tego kontekstu mi zaszkodził, może nieznośna maniera, ale filmu nie mogę polecić. Czy w 1994 roku mieli laptopy? I czy one wyglądały jak na obrazku? I Pata było stać na laptop, mimo że pracował dorywczo?
sobota, 28 kwietnia 2012
Flyfishing
Film angielski z roku 2002, ale akcja jakby osadzona w jakimś średniowieczu, kiedy nie mieli laptopów i komórek. Ogłoszenia usługodawców seksualnych nie są wywieszane w internecie, lecz w budce telefonicznej, pożal się Boże. Phil rozpoczął pracę w branży takich usług zachęcany przez kolegę, u którego pomieszkuje, więc powinien dokładać się do czynszu. Niedługo potem poznaje Helen, znajduje zwykłą pracę i zaczyna myśleć o małżeństwie, na co Helen również ma ochotę. Jest tylko ten drobny problem, że mama Helen była klientką Phila. Wszystko wychodzi na jaw, pierścionek ląduje w jeziorze, a matka zostaje wyzwana od złych kobiet, no tragedia. Jest tu również wątek homo, który stanowi dodatkową komplikację. Sądząc po dziarskiej muzyczce w tle, wszystko się jakoś ułoży. W trakcie oglądania zastanawiałem się nad tym, czemu ten film wydaje mi się taki mało amerykański. Nie mam żadnej powalającej odpowiedzi poza tą, że sceneria jest mało amerykańska. I dobrze. Widziałem lepsze filmy, ale i wiele gorszych.
piątek, 27 kwietnia 2012
Community, sezon 3, odcinek 7 (Studies in Modern Movement)
Uwaga! Zaraz opiszę fabułę tego genialnego odcinka Community. Do dzieła. Annie przeprowadza się do mieszkania Troya i Abeda w przekonaniu, że będzie miała z nimi ciągły ubaw. Następuje komplikacja, miejsce akcji: stare mieszkanie Annie.
Britta tłumaczy Annie, że powinna wyluzować z tą swoją sztywnością. I Annie stosuje się do tej rady.
Tymczasem Jeff wymigał się od pomocy Annie w przeprowadzce tłumacząc się chorobą, a naprawdę udał się na wyprzedaż do galerii handlowej. Tam spotkał dziekana Peltona, który zasugerował Jeffowi spędzenie razem reszty dnia, bo w przeciwnym razie koledzy i koleżanki Jeffa mogą dowiedzieć się ciekawych rzeczy. Jeff musi się teraz trochę postarać. Najpierw jest lunch.
Potem wspólny występ na green screenie. Nieco wcześniej Britta i Shirley starły się światopoglądowo. Britta utrzymuje, że można być dobrym bez religii i demonstruje to zabierając przygodnego pasażera do samochodu, którym jedzie razem z Shirley. Pasażer na powitanie zapytał, czy odnalazły Jezusa. Potem rozwinął temat. Tymczasem Pierce zabrał się za malowanie starego mieszkania Annie.
My z Kwiatkiem ćwiczymy własną wersję, tu jest przydatny link.
Jeff domyślił się w końcu, że spotkanie z dziekanem nie było przypadkowe. Kraj w stanie wojny, więc dziekanowi wolno przeglądać maile studentów.
Potem wszystko wraca do normy, lub raczej do zwykłego w przypadku tego serialu odstępstwa od normy.
Britta tłumaczy Annie, że powinna wyluzować z tą swoją sztywnością. I Annie stosuje się do tej rady.
Tymczasem Jeff wymigał się od pomocy Annie w przeprowadzce tłumacząc się chorobą, a naprawdę udał się na wyprzedaż do galerii handlowej. Tam spotkał dziekana Peltona, który zasugerował Jeffowi spędzenie razem reszty dnia, bo w przeciwnym razie koledzy i koleżanki Jeffa mogą dowiedzieć się ciekawych rzeczy. Jeff musi się teraz trochę postarać. Najpierw jest lunch.
Potem wspólny występ na green screenie. Nieco wcześniej Britta i Shirley starły się światopoglądowo. Britta utrzymuje, że można być dobrym bez religii i demonstruje to zabierając przygodnego pasażera do samochodu, którym jedzie razem z Shirley. Pasażer na powitanie zapytał, czy odnalazły Jezusa. Potem rozwinął temat. Tymczasem Pierce zabrał się za malowanie starego mieszkania Annie.
My z Kwiatkiem ćwiczymy własną wersję, tu jest przydatny link.
Jeff domyślił się w końcu, że spotkanie z dziekanem nie było przypadkowe. Kraj w stanie wojny, więc dziekanowi wolno przeglądać maile studentów.
Potem wszystko wraca do normy, lub raczej do zwykłego w przypadku tego serialu odstępstwa od normy.
Gotowa na wszystko oprócz wnuka
W Gotowych na wszystko Julie, córka Susan, pojawia się u mamy z zaawansowaną ciążą. Nie ujawnia, kto jest ojcem, ale wkrótce okazuje się, że to Porter Scavo, syn Lynette. Julie chce oddać dziecko do adopcji, tymczasem Porter zachęcany przez Susan postanowił podjąć się roli ojca. W tych okolicznościach dochodzi do rozmowy Lynette z synem.
To mało ważne, ale zaznaczę, że polski tytuł serialu Desperate Housewives jest w mojej prywatnej czołówce najgorszych tłumaczeń. I nie chodzi mi tutaj o brak wierności tłumaczenia.
czwartek, 26 kwietnia 2012
środa, 25 kwietnia 2012
The War Boys
Raczej rzadko się to zdarza, więc od razu zacznę od tego, że to świetny film. Jest zaklasyfikowany jako dramat, ale na szczęście nie ma tu szczerze przeze mnie znienawidzonej maniery, polegającej na pokazywaniu tylko mrocznych stron życia. I przez kontrast to, co okropne, wywiera większe wrażenie. Jest to film wyjątkowy również dlatego, że wątek homo jest jednocześnie poboczny i istotny. W wielu przypadkach, kiedy w filmach mamy taki wątek w tle, można by go spokojnie wyretuszować ze scenariusza, ale tutaj nie. Jest to opowieść o trzech chłopcach mieszkających tuż przy południowej granicy SZA. Przydomek war boys wziął się stąd, że dla zwiększenia poziomu adrenaliny ochotniczo patrolują nocami granicę, aby odstraszyć nielegalnych imigrantów. Jeden z chłopców jest Latynosem, więc bywa rzucany na glebę przez straż lub policję, ale wtedy pokazuje swoje ID i ma spokój do następnego rzutu na glebę. Ojciec innego z chłopców prowadzi podejrzane interesy związane z przemytem, więc pokłócony z nim syn postanawia z kolegami uprowadzić ciężarówkę, obiecując im udział w zyskach ze sprzedaży przeszmuglowanych towarów. Chłopcy realizują ten plan, a poza tym starają się prowadzić zwykłe życie, również w aspekcie seksualnym, co zostało pokazane w dość pomysłowy sposób. Ale nieuchronnie nadciąga ten moment, po którym nic nie będzie już takie samo.
Leather Jacket Love Story
Czarno-biały film z 1997 roku o osiemnastoletnim Kyle'u, który jest poetą, zaczyna naukę w college'u i szuka miłości. Znajduje ją dość szybko, gdy spotyka blisko trzydziestoletniego Mike'a w skórzanej kurtce, który wprawdzie nie kocha poezji, ale darzy Kyle'a uczuciem. Scenarzyści wmawiają nam, że seks po pierwszej randce trwał jakieś pięć godzin. Gdyby Mike chciał określić swoją sytuację życiową na portalu społecznościowym, musiałby wpisać "it's complicated", bo oprócz Kyle'a ma Sama, ale relacje między nimi są dość luźne. Główne pytanie, jakie prowokują twórcy, jest o to, czy Mike się ustatkuje z Kyle'm, rzuci Sama i przestanie umawiać się na przygodny seks z nieznajomymi. Czy zwycięży opcja monogamiczna? Redaktor Janicka wyrywa się już do odpowiedzi, zapewne doda od siebie, że odtwórca Mike'a to niezłe ciacho, film w sumie jest lekką historyjką o miłości, momentami jest goło, ale bez pornografii, a poza tym scenariusz napisał niejaki Mieczkowski.
Cytat wart ocalenia
Good judgment comes from experience, and often experience comes from bad judgment. (Rita Mae Brown)
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
Niebezpieczna metoda czyli A Dangerous Method
Żeby ten film oglądać z zaciekawieniem, trzeba choć trochę wierzyć w psychoanalizę. Lub przynajmniej doceniać jej znaczenie. Oczywiście widzę, że ma ona duże znaczenie dla wielu ludzi, ale z tego nic dla mnie nie wynika. Krótko, o czym jest ten film. Akcja toczy się w pierwszej dekadzie XX wieku, do Junga trafia pacjentka Sabina Spielrein, która zostaje poddana "leczeniu rozmową", czyli prototypowej wersji terapii kozetkowej znanej nam z amerykańskich filmów. Jest to wówczas podejście całkiem nowatorskie, niestosowane nawet przez Freuda, który je zasugerował. Spielrein zostaje wyleczona, a terapia przeradza się w rodzaj dziwnego romansu z lekko sadomasochistycznym zabarwieniem. Jung poznaje Freuda, przypadają sobie do gustu, ale później następuje rozstanie, kiedy Freud nie może pogodzić się z wplataniem mistycyzmu w psychoanalizę, co ma podobno osłabiać jej walor naukowy opierający się na tłumaczeniu zjawisk psychicznych popędem seksualnym. Panowie nigdy się już nie pogodzili, a Sabina, rosyjska Żydówka, wyjechała do Rosji, gdzie do lat czterdziestych propagowała współczesną psychologię i psychiatrię. Z tego co rozumiem - również w ZSSR. Ten ostatni kwant informacji znajduję zaskakującym, bo nie sądziłbym, że po rewolucji pozwalano by komukolwiek szerzyć dziwne idee zgniłego kapitalizmu. Ponieważ niewiele mnie w teorii Freuda i następców pociąga, film uważam raczej za nudny. Jedynie narzekania Freuda na ataki godzące w naukowość jego teorii sugerują, że można mieć inne zdanie. Wierzę w psychologię o tyle, o ile można jej tezy zweryfikować badaniami statystycznymi. Zapewne badania pokazałyby, że terapie kozetkowe są skuteczne, ale zanim miałbym w to uwierzyć, musiałbym zobaczyć, że badania są solidne, czyli np. zorganizowano grupy kontrolne z amatorami w roli terapeutów. A jest to rola, którą często mogą przejąć przyjaciele, krewni lub spowiednicy. I nie trzeba im za to płacić. Ale ponosimy pewien koszt, bo kto nam w końcu powie, że nasze życiowe porażki są efektem niespełnionych i wypartych pragnień o zamieszkaniu w macicy matki po wcześniejszym wykastrowaniu ojca.
piątek, 20 kwietnia 2012
czwartek, 19 kwietnia 2012
Cytaty wart ocalenia
The holy passion of Friendship is of so sweet and steady and loyal and enduring a nature that it will last through a whole lifetime, if not asked to lend money. (Mark Twain)
O Lord, help me to be pure, but not yet. (St. Augustine)
O Lord, help me to be pure, but not yet. (St. Augustine)
Cytaty warte ocalenia
Don't have sex man. It leads to kissing and pretty soon you have to start talking to them. (Steve Martin)
Don't criticize my mess unless you'd like to become part of it. (Anonymous)
Why do born-again people so often make you wish they'd never been born the first time? (Katharine Whitehorn)
Don't criticize my mess unless you'd like to become part of it. (Anonymous)
Why do born-again people so often make you wish they'd never been born the first time? (Katharine Whitehorn)
Najdonioślejsze wydarzenie polityczne kenozoiku
Tworzenie nowego republikańskiego bytu na polskiej scenie politycznej, wiosna prawicy. Tak Marek Jurek wypowiedział się dla Newsweeka na temat sojuszu Prawicy Rzeczypospolitej z PiS. Ktoś się z kimś porozumiał, to cieszy. Przypomnijmy, że Jurek odszedł z PiS, kiedy ten miał rząd, a przyczyną był brak gorliwości PiS-u we wprowadzaniu konstytucyjnego zapisu o nietykalności istniejącego "kompromisu" aborcyjnego. Razem z Jurkiem z PiS-u odeszła grupa posłów, w tym niejaki Artur Zawisza, postać kuriozalna par excellence, naonczas szef śledczej komisji bankowej. Parę dni później został usunięty z tej funkcji, co komentował gorzko tymi słowy mniej więcej: takie są metody PiS-u, proszę państwa.
Dużo mniejszą rangę ma w świetle tych rewelacji porażka Katarzyny Piekarskiej w wyborach na szefa mazowieckiego regionu SLD. Wygrał Włodzimierz Czarzasty, który przed wyborami złożył deklarację, że bierze zapasową wątrobę i rusza w teren. Głupia Piekarska obiecywała pot, krew i łzy zamiast wyruszyć w teren - jeśli nie z wątrobą, to chociaż z waginą.
Dużo mniejszą rangę ma w świetle tych rewelacji porażka Katarzyny Piekarskiej w wyborach na szefa mazowieckiego regionu SLD. Wygrał Włodzimierz Czarzasty, który przed wyborami złożył deklarację, że bierze zapasową wątrobę i rusza w teren. Głupia Piekarska obiecywała pot, krew i łzy zamiast wyruszyć w teren - jeśli nie z wątrobą, to chociaż z waginą.
środa, 18 kwietnia 2012
Histeria - Romantyczna historia wibratora czyli Hysteria
Polski tutuł tego filmu raczej odstrasza niż zachęca. W liceum przez lata oduczali mnie używania przymiotnika "romantyczny" w tym znaczeniu. Poza tym historia wibratora nie wydaje się dużo ciekawsza niż przetwornika piezoelektrycznego. Na szczęście wynalazek wibratora - choć istotny w filmie - nie jest głównym bohaterem filmu. Jest nim raczej Londyn lat osiemdziesiątych XIX wieku, miejsce, gdzie rodziły się znane nam dzisiaj wynalazki. Przed oczyma duszy maluje mi się obraz przyszłych uczniów, którzy dowiadują się, że to właśnie wtedy powstały pierwsze telefony komórkowe, bo przecież telefon z kablem za niedługo będzie tylko odesłanym do lamusa ogniwem technicznej ewolucji. W tym Londynie sprzed lat inna była też nauka, zarazki jeszcze nie przyjęły się jako powszechnie uznawane źródło chorób, a przyczynę histerii u kobiet upatrywano w dyslokacji macicy. Znalazła ówczesna medycyna na to sposoby. Brutalny - histerektomia, czyli amputacja macicy, oraz łagodny - ręczna stymulacja pochwy, w trakcie której pacjentki wiły się i jęczały, ale najwyraźniej im się od tego poprawiało. Główny bohater, pomysłowy młody lekarz wpada na pomysł, aby zastosować urządzenie elektryczne, które odciąży jego zmęczoną rękę. I tak powstał wibrator. Na gifach widzimy Jolly Molly, prostytutkę przekwalifikowana na służącą, która składa doktorowi nieprzystojne propozycje. Na drugim jest Molly w historycznym momencie szczytowania przy użyciu wibratora pierwszy raz w dziejach, a na trzecim pełna feministycznej i socjalistycznej pasji młoda kobieta powala policjanta. W sądzie grozi za to kara histerektomii, ale tej chyba się upiecze.
wtorek, 17 kwietnia 2012
Przeczytane w Przekroju
Czasem kupuję Przekrój, czytam i nie znajduję wartego uwiecznienia. A czasem znajduję, jak w numerze 14 z br. Felieton Marcina Orlińskiego Religia? Bez emocji. Tytuł wyraża raczej pobożne życzenie, a nie jest stwierdzeniem faktu. Dlaczego uczucia religijne są szczególnie chronione? W gruncie rzeczy mogę twierdzić, że moje uczucia względem idei zawartych w Bogu urojonym są religijne, zatem żądam szacunku wobec ich autora i samych idei. Obecnie mówi się o zmianie sposobu finansowania kościołów w Polsce (nb. czy polscy islamiści tworzą kościół?), mają być dobrowolne odpisy 0,3% od czegoś, dochodu, przychodu lub odchodu. Czy to nie jest uprzywilejowanie religii? Nie mówiłbym o tym, gdyby ustalono, że towarzystwa ateistyczne mogą partycypować. Ech, trzeba w końcu założyć ten ateistyczny związek wyznaniowy i doić kasę. Dla porządku: felieton Orlińskiego jest trochę o czym innym, ale spirytus flat ubi vult.
Następny w kolejce do pochwał jest Adam Ostolski, felieton Mój prywatny ranking ministrów. Tytuł odpowiada zawartości, a autor swoją tezę wzmacnia zmieniając nazwy omawianych ministerstw dodając słówko "likwidacji". Ministerstwo Likwidacji Transportu, Ministerstwo Likwidacji Skarbu Państwa itd. Jak rozumiemy, autor sprzeciwia się wycofywaniu "państwa" z organizacji życia publicznego. Nawet bym się zgodził z takim podejściem, ale mam wrażenie, że kiedy "państwo" się wzmacnia, to para idzie głównie w inwigilację i prowokację, a nie w nadopiekuńczość. Wracam do tekstu. W czołówce rankingu znalazły się cztery ministerstwa. Na miejscu czwartym Ministerstwo Likwidacji Kultury, minister nie wypełnił zadania do końca, więc powtarza. Trzecie jest Ministerstwo Likwidacji Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które zatrudnia uczonych mężów i niewiasty głównie do wypełniania dziesiątków formularzy. Miejsce drugie zajmuje Ministerstwo Likwidacji Edukacji Narodowej, które dba o to, żeby rodzice przejęci kształceniem pociech posyłali je do szkół prywatnych. Grand prix bezdyskusyjnie przypada Ministerstwu Likwidacji Zdrowia. To lekki zgrzyt, bo poprzedni akapit zaczynał się od słów: drugie miejsce muszę przyznać po namyśle... W uznaniu zasług była minister została mianowana drugą osobą w państwie ("państwie"?). O tym autor nie pisze, ale premier oficjalnie jest Prezesem Likwidacji Rady Ministrów?
Na koniec Piątek. Tomasz Piątek pisze o sprawie więzień CIA w Polsce. Durny Siemiątkowski gdzieś tam coś podpisał i wychodzi na to, że jednoosobowo zorganizował torturowanie muzułmańskich jeńców w Polsce. Koncept wyjściowy, że Zebek, Piątkowa papuga, odgryzła sobie łapy, potem je obszczała i wyglądają jak stare, pożółkłe kikuty, co ma nam kojarzyć się ze Starymi Kiejkutami, oceniam na trzy minus. Ale porównanie Millera, który nic nie zrobił, za to Siemiątkowski mu za plecami taki pasztet uwędził, do zespołu Milli Vanilli, którego członkowie pokazywali ładne buzie, a naprawdę śpiewał ktoś inny, oceniam na czwórkę z plusem. Ciągle się waham, jak ocenić finał. Podczas odwiertu - odpowiedział Zebek - w syberyjskiej wiecznej zmarzlinie wykopano prehistoryczne zlodowaciałe zwłoki, które przez cały czas wydzielały kryształki mrożonej spermy. Jakże to było piękne!
Następny w kolejce do pochwał jest Adam Ostolski, felieton Mój prywatny ranking ministrów. Tytuł odpowiada zawartości, a autor swoją tezę wzmacnia zmieniając nazwy omawianych ministerstw dodając słówko "likwidacji". Ministerstwo Likwidacji Transportu, Ministerstwo Likwidacji Skarbu Państwa itd. Jak rozumiemy, autor sprzeciwia się wycofywaniu "państwa" z organizacji życia publicznego. Nawet bym się zgodził z takim podejściem, ale mam wrażenie, że kiedy "państwo" się wzmacnia, to para idzie głównie w inwigilację i prowokację, a nie w nadopiekuńczość. Wracam do tekstu. W czołówce rankingu znalazły się cztery ministerstwa. Na miejscu czwartym Ministerstwo Likwidacji Kultury, minister nie wypełnił zadania do końca, więc powtarza. Trzecie jest Ministerstwo Likwidacji Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które zatrudnia uczonych mężów i niewiasty głównie do wypełniania dziesiątków formularzy. Miejsce drugie zajmuje Ministerstwo Likwidacji Edukacji Narodowej, które dba o to, żeby rodzice przejęci kształceniem pociech posyłali je do szkół prywatnych. Grand prix bezdyskusyjnie przypada Ministerstwu Likwidacji Zdrowia. To lekki zgrzyt, bo poprzedni akapit zaczynał się od słów: drugie miejsce muszę przyznać po namyśle... W uznaniu zasług była minister została mianowana drugą osobą w państwie ("państwie"?). O tym autor nie pisze, ale premier oficjalnie jest Prezesem Likwidacji Rady Ministrów?
Na koniec Piątek. Tomasz Piątek pisze o sprawie więzień CIA w Polsce. Durny Siemiątkowski gdzieś tam coś podpisał i wychodzi na to, że jednoosobowo zorganizował torturowanie muzułmańskich jeńców w Polsce. Koncept wyjściowy, że Zebek, Piątkowa papuga, odgryzła sobie łapy, potem je obszczała i wyglądają jak stare, pożółkłe kikuty, co ma nam kojarzyć się ze Starymi Kiejkutami, oceniam na trzy minus. Ale porównanie Millera, który nic nie zrobił, za to Siemiątkowski mu za plecami taki pasztet uwędził, do zespołu Milli Vanilli, którego członkowie pokazywali ładne buzie, a naprawdę śpiewał ktoś inny, oceniam na czwórkę z plusem. Ciągle się waham, jak ocenić finał. Podczas odwiertu - odpowiedział Zebek - w syberyjskiej wiecznej zmarzlinie wykopano prehistoryczne zlodowaciałe zwłoki, które przez cały czas wydzielały kryształki mrożonej spermy. Jakże to było piękne!
sobota, 14 kwietnia 2012
Wstyd czyli Shame
Zastanawia mnie lekko tytuł polski tego filmu. Na moje wyczucie polski "wstyd" to coś szerszego od angielskiego "shame", bo oznacza też nieśmiałość, lęk przed obnażaniem się. W tym sensie o wstydzie tu nie ma mowy, a jedynie w znaczeniu "wstydź się, dziewczę, wstydź", bo zepsute jesteś. Tak jak bohater tego filmu, Brandon, grany przez lekko anorektycznego Fassbendera. Singiel około czterdziestki, którego życie wypełnia w mniejszej części praca, a w większej szukanie satysfakcji seksualnej przy użyciu bodźców wirtualnych i rzeczywistych. Poryw niewydarzonej elokwencji, chodzi po prostu o internetowe porno i seks przygodny, głównie heteroseksualny, odpłatny lub nie. Mniejsza o fabułę, jest błaha, choć dochodzi do poważnego zagrożenia dla życia. Być może twórcy chcieli nam pokazać pustkę życiową głównego bohatera i jego rozpaczliwe poszukiwanie spełnienia w formach trudnych do zaakceptowania. Na szczęście nie dostajemy recepty w postaci "family, family" lub Jezusa. A poza tym taki styl życie wcale nie musi automatycznie uczucia pustki wywoływać, co więcej, podejrzewam , że jest to marzenie wielu ustatkowanych ojców rodzin (a matek nie? co za seksizm). Brandon nie wydaje się człowiekiem szczęśliwym, może geny mu to uniemożliwiają? Pod koniec filmu dostajemy lekki sygnał, że coś się w jego życiu zmieni. Ale pewności nie ma.
piątek, 13 kwietnia 2012
Yeladim Tovim czyli Good Boys
Film izraelski o prostytutkach męskich i żeńskich. Na zdjęciu widać być może najładniejszą buzię z filmu, która należy do Liora, bardzo złej postaci - policjanta, który znęca się nad Talem, prostytuującym się gejem. Wcześniej Tal poznał Menniego w osobliwych okolicznościach - klient zapłacił im za oglądanie ich w trakcie seksu. Coś głębszego od penetracji zaiskrzyło między chłopcami, przy rozstaniu umówili się na kolejne spotkanie, ale jakoś niestarannie, wieczorem w Home Club. Akcja się toczy, a oni wciąż się nie spotykają, choć wciąż próbują. No gdzie ten romantyzm? Dopiero pod koniec zobaczymy, jak się spotykają i biegną do siebie z wyciągniętymi rękami? Zapewne, ale może zdarzy się coś innego, bo Menni ma malutką córkę, którą musi się zająć, kiedy jej matka, narkomanka i prostytutka, chce zarobić trochę pieniędzy w burdelu. Wychodzi na to, że to strasznie ponura opowieść, choć w moim odczuciu nie kończy się źle. A to, że zrobiona dość amatorsko, nawet mi bardzo nie przeszkadzało.
God Said, 'Ha!'
God Said, 'Ha!' to opowieść Julii Sweeney o dość trudnym etapie życia, kiedy po przyjaznym rozejściu się z mężem kupiła dom w Los Angeles. Zamieszkała w nim, spragniona życia na własną rękę, a tu bęc. Bóg mówi: Ha! nie tak szybko! U brata Julii zdiagnozowano zaawansowaną białaczkę, więc przygarnęła go do siebie, a razem z nim rodziców przejętych chorobą syna. I zamiast odetchnąć musiała przejść przez małe piekło, bo jakkolwiek nie miała z rodzicami złych relacji, jednak nie chciała, aby kontakt z nimi był aż tak intensywny. Po jakimś czasie u niej samej zdiagnozowano rzadką odmianę raka jajników, szczęśliwie nie tak groźną. To w zasadzie jest coś w rodzaju teatru TV, co ciekawe, przy produkcji brał udział sam Tarantino. Wspomnę, że Julia wystąpiła w Pulp Fiction w epizodycznej rólce. Opowieść Julii jest momentami zabawna, a momentami poruszająca. Śmiech wywołują jej opisy relacji z rodzicami, kiedy to mieszkając we własnym domu musi zachowywać się trochę jak dorastająca nastolatka, której nie wypada mieć życia seksualnego. Żadnej tutaj anegdoty nie przytoczę, bo to rzeczywiście trzeba zobaczyć. Ciekawostka: istnieje również bogatsza wersja audio, w której jest historyjka o tym, jak Julia, przed przeprowadzką z Nowego Jorku, poszła z rodzicami na musical Nunsense.
Jim Jefferies: I Swear to God
Jim Jefferies to kabareciarz-solista, który bardzo dobrze wpisuje się w stereotyp australijskiego prymitywa. Robi to chyba celowo. W swoim show I Swear to God jest daleki od finezji, czy subtelności. Nie widzę w tym spektaklu żadnej myśli przewodniej, jest to pogadanka na różne tematy. Show miał miejsce w Ameryce, więc trzeba przyznać, że Jim ma jaja, skoro na początek częstuje publiczność wywodem z gatunku religion is fucking stupid. Potem są inne historyjki. Na przykład o wibratorze, który znalazł jego dziewięcioletni starszy brat w garażu. Ojciec, który to zobaczył, kazał odłożyć z powrotem do pudła, ale nie było wyjścia, musiał wytłumaczyć, co to jest, więc powiedział, że urządzenie do masowania pleców. Oczywiście bracia wyciągnęli później wibrator z pudła pod nieobecność ojca, mały Jim wymasował bratu plecy, ale rewanżu nie było, bo starszemu się nie chciało. Jakiś czas potem ojciec przyszedł do garażu i zobaczył zapłakanego Jima z wibratorem w ręku. Podbiegł do niego, zabrał mu przyrząd i powiedział: Nie baw się tym, to jest taty. Do dzisiaj mnie te słowa prześladują, mówi Jim. Inna, dość mocna historyjka opowiada o tym, jak Jim zepsuł sztuczną waginę. W zestawie było jeszcze analne jajko, więc: zrobiłem to, co zrobiłby każdy na moim miejscu. Włożyłem jajko do tyłka i zacząłem się masturbować. To mu się udało, ale nie udało się wyciągnąć jajka. Na tym zawieszę ten wątek, a napiszę jeszcze o innym. Jakiś czas wcześniej Jim był w RPA na festiwalu kabaretowym. Wieczory spędzał z kolegą gejem, razem chadzali na przemian do klubów zwykłych i dla gejów. Gdy byli w takim drugim klubie, jakiś świeżo poznany facet zaproponował Jimowi pójście do toalety. Jim musiał już sobie nieźle wypić, skoro nie skojarzył, że nie była to propozycja zaciągnięcia się koką. Would you go to the toilet with me?
Mały seansik filmowy?
Jeden pan w radiu powiedział, że jesteśmy dzisiaj jacyś niecierpliwi. Nawet dwuminutowe filmiki przewijamy, bo nie możemy się doczekać końca. Proponuję wobec tego ten film. Pierwsza połowa jest trochę nudna, ale w drugiej się rozkręca.
A drugi film to Gwiezdne wojny w bardzo specjalnej edycji. Zamieszczam je tutaj, ale proszę na mnie nie krzyczeć.
W ramach zachowania przyzwoitości, oprócz tego linku do strony projektu zamieszczam linki dołączone do filmu: Star Wars Uncut: Director's Cut from Casey Pugh on Vimeo.
A drugi film to Gwiezdne wojny w bardzo specjalnej edycji. Zamieszczam je tutaj, ale proszę na mnie nie krzyczeć.
W ramach zachowania przyzwoitości, oprócz tego linku do strony projektu zamieszczam linki dołączone do filmu: Star Wars Uncut: Director's Cut from Casey Pugh on Vimeo.
poniedziałek, 9 kwietnia 2012
Cytat wart ocalenia
When I was a kid, I used to pray every night for a new bicycle. Then I realized that the Lord, in his wisdom, didn't work that way. So I just stole one and asked him to forgive me. (Emo Philips)
Les petits fils
Zaskakujący film - głównie dlatego, że do tej pory nie wierzę, że mi się podobał. Na rozum biorąc nie ma nic atrakcyjnego w tej historyjce o starszej pani Mamie (to jest jej imię, nie polski wyraz), którą odwiedza wnuk Guillaume. Najbardziej dramatyczne wydarzenia związane są z prochami matki Guillaume'a, które ten postanawia rozsypać w Szkocji, zgodnie z jej życzeniem. W ten sposób symbolicznie się z nią rozstaje, choć - jak rozumiem - nie była to zwyczajna matka, skoro opuściła swoją rodzinę, co dla jej syna oznaczało wychowanie u boku babki. Guillaume jest gejem, którego facet jest lekarzem. Spędzają noce w domu Mamie, a ta robi im śniadania i korzysta z darmowych konsultacji. Mamie zatrudnia studenta Maxime'a w charakterze pomocy domowej, który zaprzyjaźnia się z Guillaume'em. Wyobraźnia podsuwała mi różne scenariusze trudnych wyborów miłosnych, ale nic z tego, więcej o fabule nie napiszę. Niezwykłość tego filmu polega na wrażeniu autentyczności, jakie sprawia. Przez większość filmu czułem się jak niewidzialny gość w mieszkaniu Mamie, który przygląda się zwykłym życiowym sytuacjom. Ogólne przesłanie jest budujące, może nawet w życiu możliwe: dwudziestoparolatek może przyjaźnić się osiemdziesięcioparoletnią panią, nawet jeśli to jego babka.
niedziela, 8 kwietnia 2012
Dobrze gada, wódki mu dać
Jest niedziela wielkanocna, wielkie święto, które stacja TVN uświetniła rozmową z kardynałem Nyczem. Wcześniej w Faktach były jak zwykle fakty i mity. Jak usłyszałem jeden z facetów w kieckach wołał, że wszyscy wiemy, kto stoi za ruchem ateistycznym w Polsce. Więcej nie powiedział, bo po co. Ja wiem, więc powiem to wyraźnie: określone siły. W PZPR też tak mówili. Jako osoba głęboko niewierząca ucieszyłem się, kiedy usłyszałem z ust Nycza, że źródłem wiary jest łaska. Pytam więc, kto mi poskąpił tej łaski i w ten sposób pozbawił mnie nieba? Myślę i myślę, i wychodzi mi na to, że sam Bóg najmiłosierniejszy. Litości...
Absurdalnie fotogeniczny facet - mem w natarciu
Zeddie Little musi być nieźle zdziwiony swoją popularnością, kiedy jego zdjęcie z biegu maratońskiego 2012 Cooper River Bridge Run jest duplikowane w tysiącach wersji z dowcipnymi (lub nie) dopiskami. Gdyby Zeddie chciał poślubić faceta, Santorum zgodziłby się na to. Jak pisałem poniżej, wcale nie uważam, że to jest taki niesamowity przystojniak. Trochę się niepokoję, że za parę dni w Charleston policja zatrzyma kolejnego gościa, który się publicznie onanizuje. Sądząc po facebooku Zeddie na razie trzyma się dobrze.