Strony
▼
piątek, 13 kwietnia 2012
Jim Jefferies: I Swear to God
Jim Jefferies to kabareciarz-solista, który bardzo dobrze wpisuje się w stereotyp australijskiego prymitywa. Robi to chyba celowo. W swoim show I Swear to God jest daleki od finezji, czy subtelności. Nie widzę w tym spektaklu żadnej myśli przewodniej, jest to pogadanka na różne tematy. Show miał miejsce w Ameryce, więc trzeba przyznać, że Jim ma jaja, skoro na początek częstuje publiczność wywodem z gatunku religion is fucking stupid. Potem są inne historyjki. Na przykład o wibratorze, który znalazł jego dziewięcioletni starszy brat w garażu. Ojciec, który to zobaczył, kazał odłożyć z powrotem do pudła, ale nie było wyjścia, musiał wytłumaczyć, co to jest, więc powiedział, że urządzenie do masowania pleców. Oczywiście bracia wyciągnęli później wibrator z pudła pod nieobecność ojca, mały Jim wymasował bratu plecy, ale rewanżu nie było, bo starszemu się nie chciało. Jakiś czas potem ojciec przyszedł do garażu i zobaczył zapłakanego Jima z wibratorem w ręku. Podbiegł do niego, zabrał mu przyrząd i powiedział: Nie baw się tym, to jest taty. Do dzisiaj mnie te słowa prześladują, mówi Jim. Inna, dość mocna historyjka opowiada o tym, jak Jim zepsuł sztuczną waginę. W zestawie było jeszcze analne jajko, więc: zrobiłem to, co zrobiłby każdy na moim miejscu. Włożyłem jajko do tyłka i zacząłem się masturbować. To mu się udało, ale nie udało się wyciągnąć jajka. Na tym zawieszę ten wątek, a napiszę jeszcze o innym. Jakiś czas wcześniej Jim był w RPA na festiwalu kabaretowym. Wieczory spędzał z kolegą gejem, razem chadzali na przemian do klubów zwykłych i dla gejów. Gdy byli w takim drugim klubie, jakiś świeżo poznany facet zaproponował Jimowi pójście do toalety. Jim musiał już sobie nieźle wypić, skoro nie skojarzył, że nie była to propozycja zaciągnięcia się koką. Would you go to the toilet with me?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz