Tytułem wpisu nawiązuję do Pijanowskiego, telewizyjnej osobowości lat osiemdziesiątych, która propagowała rozmaite konkursy i teleturnieje. W ramach jednego z nich należało utworzyć wyrażenie, którego jakoś tam liczona wartość liczbowa miała jak najbardziej zbliżyć się do miliona lub coś w tym stylu, literom przypisywali liczby, potem je mnożyli i mielili, mało ważne. Pół Polski się nad tym zastanawiało, a rozwiązanie idealne to było "zęzęś wyczyścił?". Zęzyśmy nie wyczyścili, bo Pulęśmy pojechali zobaczyć z powodu kiepskiej pogody w Rovinju. Pula to stare miasto z rzymskimi pozostałościami, na pewno warto zobaczyć, jeśli przypadkiem ktoś nie uważa jak my, że turystyka krajoznawczo-muzealna to jedna z większych ściem w dzisiejszych czasach. Po przebiciu się przez korki i znalezieniu miejsca na samochód zaliczyliśmy amfiteatr, który robiłby nawet wrażenie, gdyby tam w środku nie było jakichś bebechowatych metalowo-plastikowych konstrukcji, które utrudniały podziw dla budowli. Największe zaskoczenie w Puli wywołała u nas pani Czeszka, która spontanicznie i z radością zaproponowała nam zrobienie nam, mnie i Kwiatkowi, zdjęcia z amfiteatrem w tle. Dziwne, prawda? Szkoda, że dziwne. I szkoda, że mnie tak rzadko stać, na coś podobnego. Mam wrażenie, że gdzieś w programie etyki w szkole zagranicznej jest proponowanie zrobienia zdjęcia ludziom w parach, bo dzień później mieliśmy podobną sytuację na plaży - miły pan zaproponował nam zrobienie zdjęcia. I zrobił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz