Strony
▼
wtorek, 30 lipca 2013
Agnieszka Lichnerowicz mówi
We Francji uchwalono małżeństwa homoseksualne, które mają prawo do aborcji. [Źródło, 3:08]
Królowa Elżbieta II mówi o małżeństwach homoseksualnych
Całkiem niedawno Elżbieta II, królowa brytyjska i głowa Kościoła anglikańskiego, podpisała ustawę wprowadzającą małżeństwa homoseksualne w Anglii i Walii (ciekawe, jak tam w Szkocji). Wiemy rzecz jasna, że królowa nie ma wiele do gadania w sprawie ustaw, po prostu nie może ich nie podpisać. Ale w żadnym przypadku nie musi w ich sprawie zabierać głosu. W sprawie małżeństw jednopłciowych jednak głos zabrała, a okazją do tego było odrzucenie podobnego prawa przez Chrisa Christie'ego, gubernatora stanu New Jersey. Oto, co powiedziała, w moim skromnym tłumaczeniu. [Źródło.]
- Nie lubię obmawiać innych. Stoję na czele dynastii sięgającej IX wieku, a najwyraźniej jestem bardziej postępowa niż Chris Christie. Tak, wiem, że musi się liczyć z prawicowymi wariatami w jego partii, ale spójrzmy na fakty: jeśli chodzi o myślenie perspektywiczne, Christie pozostaje w tyle za osiemdziesięciosiedmioletnią panią, która nosi koronę na głowie. To żałosne.
Padło pytanie, jaką radę ma Jej Wysokość dla Christie'ego.
- Chris, podpiszże tę ustawę, do cholery.
Później zapytano ją o spodziewanego wkrótce prawnuka.
- Mówiąc prawdę, cieszę się, że dziecko nie urodzi się w New Jersey.
Wypadałoby przy okazji zauważyć słowa o gejach wypowiedziane przez głowę innego Kościoła, czyli Franciszka. Że nie należy potępiać, ale że lobbowanie na rzecz praw gejów jest problemem, podobnie jak inne lobby, polityczne czy masońskie [X]. Za to lobbowanie za rozpowszechnianiem horrendalnej doktryny katolickiej jest cacy. Poza tym jestem całkowicie spokojny, że polski Kościół, czyli Kościół Terlikowskiego i Rydzyka, poradzi sobie znakomicie ze słowami papieża i jeszcze bardziej napnie homofobiczną strunę.
- Nie lubię obmawiać innych. Stoję na czele dynastii sięgającej IX wieku, a najwyraźniej jestem bardziej postępowa niż Chris Christie. Tak, wiem, że musi się liczyć z prawicowymi wariatami w jego partii, ale spójrzmy na fakty: jeśli chodzi o myślenie perspektywiczne, Christie pozostaje w tyle za osiemdziesięciosiedmioletnią panią, która nosi koronę na głowie. To żałosne.
Padło pytanie, jaką radę ma Jej Wysokość dla Christie'ego.
- Chris, podpiszże tę ustawę, do cholery.
Później zapytano ją o spodziewanego wkrótce prawnuka.
- Mówiąc prawdę, cieszę się, że dziecko nie urodzi się w New Jersey.
Wypadałoby przy okazji zauważyć słowa o gejach wypowiedziane przez głowę innego Kościoła, czyli Franciszka. Że nie należy potępiać, ale że lobbowanie na rzecz praw gejów jest problemem, podobnie jak inne lobby, polityczne czy masońskie [X]. Za to lobbowanie za rozpowszechnianiem horrendalnej doktryny katolickiej jest cacy. Poza tym jestem całkowicie spokojny, że polski Kościół, czyli Kościół Terlikowskiego i Rydzyka, poradzi sobie znakomicie ze słowami papieża i jeszcze bardziej napnie homofobiczną strunę.
Bad Boys Street
Claude wraca letnią nocą do domu, w bocznej paryskiej ulicy na krawężniku leży sobie zamroczone alkoholem ciało. W odruchu dobrego serca postanowił się nim zaopiekować, zabrał je do siebie i położył w łóżku. Rano ciało wstało, rozejrzało się nieco zaskoczone wokół, a kiedy znalazło Claude'a na sofie odwdzięczyło mu się oralnie. Przed wyjściem przedstawiło się jako Brad, Amerykanin z krótką wizytą we Francji, i obiecało, że jeszcze się spotkają przed wyjazdem. Zapowiada się na wielką miłość od pierwszego orala, ale oczywiście nie może być tak prosto. Claude ma już swoje lata (ze czterdzieści z okładem), w tym wieku ludzie dobrze się zastanowią, zanim zaszaleją. A Brad jest dużo młodszy, więc niby mógłby zacząć nowe życie, ale ma powody, żeby trzymać się dotychczasowego. Film jest wersją opowieści o Kopciuszku, niezbyt się nadaje dla cyników, którzy seksu nie obarczają balastem uczuć, ani dla ludzi osamotnionych, których może irytować łatwość fabularnych rozwiązań. Spotkanie bohaterów to kosmiczny przypadek, ale znowu nie przesadzajmy. Jak wiemy z dzieła Cezara Kouski „De Impossibilitate Vitae”, każde spotkanie dwóch ludzi jest praktycznie niemożliwe. Wracając do filmu, odpowiedź na pytanie, czy zwyciężyła miłość, pozostaje dość niejasna. Za to bez wahania można odgadnąć przebieg kontaktów seksualnych między stronami, czyli precyzyjniej - kto był pasywny, kto aktywny. I to bez pornografii, choć to film Verowa.
poniedziałek, 29 lipca 2013
The Verger (W. Somerset Maugham)
There had been a christening that afternoon at St. Peter's, Neville Square, and Albert Edward Foreman still wore his verger's gown. He kept his new one, its folds as full and stiff though it were made not of alpaca but of perennial bronze, for funerals and weddings (St. Peter's, Neville Square, was a church much favoured by the fashionable for these ceremonies) and now he wore only his second-best. He wore it with complacence for it was the dignified symbol of his office, and without it (when he took it off to go home) he had the disconcerting sensation of being somewhat insufficiently clad. He took pains with it; he pressed it and ironed it himself. During the sixteen years he had been verger of this church he had had a succession of such gowns, but he had never been able to throw them away when they were worn out and the complete series, neatly wrapped up in brown paper, lay in the bottom drawers of the wardrobe in his bedroom.
The verger busied himself quietly, replacing the painted wooden cover on the marble font, taking away a chair that had been brought for an infirm old lady, and waited for the vicar to have finished in the vestry so that he could tidy up in there and go home. Presently he saw him walk across the chancel, genuflect in front of the high altar and come down the aisle; but he still wore his cassock.
"What's he 'anging about for?" the verger said to himself "Don't 'e know I want my tea?"
The vicar had been but recently appointed, a red-faced energetic man in the early forties, and Albert Edward still regretted his predecessor, a clergyman of the old school who preached leisurely sermons in a silvery voice and dined out a great deal with his more aristocratic parishioners. He liked things in church to be just so, but he never fussed; he was not like this new man who wanted to have his finger in every pie. But Albert Edward was tolerant. St. Peter's was in a very good neighbourhood and the parishioners were a very nice class of people. The new vicar had come from the East End and he couldn't be expected to fall in all at once with the discreet ways of his fashionable congregation.
"All this 'ustle," said Albert Edward. "But give 'im time, he'll learn."
When the vicar had walked down the aisle so far that he could address the verger without raising his voice more than was becoming in a place of worship he stopped.
"Foreman, will you come into the vestry for a minute. I have something to say to you."
"Very good, sir."
The vicar waited for him to come up and they walked up the church together.
"A very nice christening, I thought sir. Funny 'ow the baby stopped cryin' the moment you took him."
"I've noticed they very often do," said the vicar, with a little smile. "After all I've had a good deal of practice with them."
It was a source of subdued pride to him that he could nearly always quiet a whimpering infant by the manner in which he held it and he was not unconscious of the amused admiration with which mothers and nurses watched him settle the baby in the crook of his surpliced arm. The verger knew that it pleased him to be complimented on his talent.
The vicar preceded Albert Edward into the vestry. Albert Edward was a trifle surprised to find the two churchwardens there. He had not seen them come in. They gave him pleasant nods.
"Good afternoon, my lord. Good afternoon, sir," he said to one after the other.
They were elderly men, both of them and they had been churchwardens almost as long as Albert Edward had been verger. They were sitting now at a handsome refectory table that the old vicar had brought many years before from Italy and the vicar sat down in the vacant chair between them. Albert Edward faced them, the table between him and them and wondered with slight uneasiness what was the matter. He remembered still the occasion on which the organist had got in trouble and the bother they had all had to hush things up. In a church like St. Peter's, Neville Square, they couldn't afford scandal. On the vicar's red face was a look of resolute benignity but the others bore an expression that was slightly troubled.
"He's been naggin' them he 'as," said the verger to himself. "He's jockeyed them into doin' something, but they don't like it. That's what it is, you mark my words."
But his thoughts did not appear on Albert Edward's clean cut and distinguished features. He stood in a respectful but not obsequious attitude. He had been in service before he was appointed to his ecclesiastical office, but only in very good houses, and his deportment was irreproachable. Starting as a page-boy in the household of a merchant-prince he had risen by due degrees from the position of fourth to first footman, for a year he had been single-handed butler to a widowed peeress and, till the vacancy occurred at St. Peter's, butler with two men under him in the house of a retired ambassador. He was tall, spare, grave and dignified. He looked, if not like a duke, at least like an actor of the old school who specialised in dukes' parts. He had tact, firmness and self-assurance. His character was unimpeachable.
The vicar began briskly.
"Foreman, we've got something rather unpleasant to say to you. You've been here a great many years and I think his lordship and the general agree with me that you've fulfilled the duties of your office to the satisfaction of everybody concerned."
The two churchwardens nodded.
"But a most extraordinary circumstance came to my knowledge the other day and I felt it my duty to impart it to the churchwardens. I discovered to my astonishment that you could neither read nor write."
The verger's face betrayed no sign of embarrassment.
"The last vicar knew that, sir," he replied. "He said it didn't make no difference. He always said there was a great deal too much education in the world for 'is taste."
"It's the most amazing thing I ever heard," cried the general. "Do you mean to say that you've been verger of this church for sixteen years and never learned to read or write?"
"I went into service when I was twelve sir. The cook in the first place tried to teach me once, but I didn't seem to 'ave the knack for it, and then what with one thing and another I never seemed to 'ave the time. I've never really found the want of it. I think a lot of these young fellows waste a rare lot of time readin' when they might be doin' something useful."
"But don't you want to know the news?" said the other churchwarden. "Don't you ever want to write a letter?"
"No, me lord, I seem to manage very well without. And of late years now they've all these pictures in the papers I get to know what's goin' on pretty well. Me wife's quite a scholar and if I want to write a letter she writes it for me. It's not as if I was a bettin' man."
The two churchwardens gave the vicar a troubled glance and then looked down at the table.
"Well, Foreman, I've talked the matter over with these gentlemen and they quite agree with me that the situation is impossible. At a church like St. Peter's Neville Square, we cannot have a verger who can neither read nor write."
Albert Edward's thin, sallow face reddened and he moved uneasily on his feet, but he made no reply.
"Understand me, Foreman, I have no complaint to make against you. You do your work quite satisfactorily; I have the highest opinion both of your character and of your capacity; but we haven't the right to take the risk of some accident that might happen owing to your lamentable ignorance. It's a matter of prudence as well as of principle."
"But couldn't you learn, Foreman?" asked the general.
"No, sir, I'm afraid I couldn't, not now. You see, I'm not as young as I was and if I couldn't seem able to get the letters in me 'ead when I was a nipper I don't think there's much chance of it now."
"We don't want to be harsh with you, Foreman," said the vicar. "But the churchwardens and I have quite made up our minds. We'll give you three months and if at the end of that time you cannot read and write I'm afraid you'll have to go."
Albert Edward had never liked the new vicar. He'd said from the beginning that they'd made a mistake when they gave him St. Peter's. He wasn't the type of man they wanted with a classy congregation like that. And now he straightened himself a little. He knew his value and he wasn't going to allow himself to be put upon.
"I'm very sorry sir, I'm afraid it's no good. I'm too old a dog to learn new tricks. I've lived a good many years without knowin' 'ow to read and write, and without wishin' to praise myself, self-praise is no recommendation, I don't mind sayin' I've done my duty in that state of life in which it 'as pleased a merciful providence to place me, and if I could learn now I don't know as I'd want to."
"In that case, Foreman, I'm afraid you must go."
"Yes sir, I quite understand. I shall be 'appy to 'and in my resignation as soon as you've found somebody to take my place."
But when Albert Edward with his usual politeness had closed the church door behind the vicar and the two churchwardens he could not sustain the air of unruffled dignity with which he bad borne the blow inflicted upon him and his lips quivered. He walked slowly back to the vestry and hung up on its proper peg his verger's gown. He sighed as he thought of all the grand funerals and smart weddings it had seen. He tidied everything up, put on his coat, and hat in hand walked down the aisle. He locked the church door behind him. He strolled across the square, but deep in his sad thoughts he did not take the street that led him home, where a nice strong cup of tea awaited; he took the wrong turning. He walked slowly along. His heart was heavy. He did not know what he should do with himself. He did not fancy the notion of going back to domestic service; after being his own master for so many years, for the vicar and churchwardens could say what they liked, it was he that had run St. Peter's, Neville Square, he could scarcely demean himself by accepting a situation. He had saved a tidy sum, but not enough to live on without doing something, and life seemed to cost more every year. He had never thought to be troubled with such questions. The vergers of St. Peter's, like the popes Rome, were there for life. He had often thought of the pleasant reference the vicar would make in his sermon at evensong the first Sunday after his death to the long and faithful service, and the exemplary character of their late verger, Albert Edward Foreman. He sighed deeply. Albert Edward was a non-smoker and a total abstainer, but with a certain latitude; that is to say he liked a glass of beer with his dinner and when he was tired he enjoyed a cigarette. It occurred to him now that one would comfort him and since he did not carry them he looked about him for a shop where he could buy a packet of Gold Flakes. He did not at once see one and walked on a little. It was a long street with all sorts of shops in it, but there was not a single one where you could buy cigarettes.
"That's strange," said Albert Edward.
To make sure he walked right up the street again. No, there was no doubt about it. He stopped and looked reflectively up and down.
"I can't be the only man as walks along this street and wants a fag," he said. "I shouldn't wonder but what a fellow might do very well with a little shop here. Tobacco and sweets, you know."
He gave a sudden start.
"That's an idea," he said. "Strange 'ow things come to you when you least expect it."
He turned, walked home, and had his tea.
"You're very silent this afternoon, Albert," his wife remarked.
"I'm thinkin'," he said.
He considered the matter from every point of view and next day he went along the street and by good luck found a little shop to let that looked as though it would exactly suit him. Twenty-four hours later he had taken it and when a month after that he left St. Peter's, Neville Square, for ever, Albert Edward Foreman set up in business as a tobacconist and newsagent. His wife said it was a dreadful come-down after being verger of St. Peter's, but he answered that you had to move with the times, the church wasn't what it was, and 'enceforward he was going to render unto Caesar what was Caesar's. Albert Edward did very well. He did so well that in a year or so it struck him that he might take a second shop and put a manager in. He looked for another long street that hadn't got a tobacconist in it and when he found it and a shop to let, took it and stocked it. This was a success too. Then it occurred to him that if he could run two he could run half a dozen, so he began walking about London, and whenever he found a long street that had no tobacconist and a shop to let he took it. In the course of ten years he had acquired no less than ten shops and he was making money hand over fist. He went round to all of them himself every Monday, collected the week's takings and took them to the bank.
One morning when he was there paying in a bundle of notes and a heavy bag of silver the cashier told him that the manager would like to see him. He was shown into an office and the manager shook hands with him.
"Mr. Foreman, I wanted to have a talk to you about the money you've got on deposit with us. D'you know exactly how much it is?"
"Not within a pound or two, sir; but I've got a pretty rough idea."
"Apart from what you paid in this morning it's a little over thirty thousand pounds. That's a very large sum to have on deposit and I should have thought you'd do better to invest it."
"I wouldn't want to take no risk, sir. I know it's safe in the bank."
"You needn't have the least anxiety. We'll make you out a list of absolutely gilt-edged securities. They'll bring you in a better rate of interest than we can possibly afford to give you."
A troubled look settled on Mr. Foreman's distinguished face. "I've never 'ad anything to do with stocks and shares and I'd 'ave to leave it all in your 'ands," he said.
The manager smiled. "We'll do everything. All you'll have to do next time you come in is just to sign the transfers."
"I could do that all right, said Albert uncertainly. "But 'ow should I know what I was signin'?"
"I suppose you can read," said the manager a trifle sharply.
Mr. Foreman gave him a disarming smile.
"Well, sir, that's just it. I can't. I know it sounds funny-like but there it is, I can't read or write, only me name, an' I only learnt to do that when I went into business."
The manager was so surprised that he jumped up from his chair.
"That's the most extraordinary thing I ever heard."
"You see it's like this, sir, I never 'ad the opportunity until it was too late and then some'ow I wouldn't. I got obstinate-like."
The manager stared at him as though he were a prehistoric monster.
"And do you mean to say that you've built up this important business and amassed a fortune of thirty thousand pounds without being able to read or write? Good God, man, what would you be now if you had been able to?"
"I can tell you that sir," said Mr. Foreman, a little smile on his still aristocratic features. "I'd be verger of St. Peter's, Neville Square."
PS. Film na jutubie oparty na tym opowiadaniu.
The verger busied himself quietly, replacing the painted wooden cover on the marble font, taking away a chair that had been brought for an infirm old lady, and waited for the vicar to have finished in the vestry so that he could tidy up in there and go home. Presently he saw him walk across the chancel, genuflect in front of the high altar and come down the aisle; but he still wore his cassock.
"What's he 'anging about for?" the verger said to himself "Don't 'e know I want my tea?"
The vicar had been but recently appointed, a red-faced energetic man in the early forties, and Albert Edward still regretted his predecessor, a clergyman of the old school who preached leisurely sermons in a silvery voice and dined out a great deal with his more aristocratic parishioners. He liked things in church to be just so, but he never fussed; he was not like this new man who wanted to have his finger in every pie. But Albert Edward was tolerant. St. Peter's was in a very good neighbourhood and the parishioners were a very nice class of people. The new vicar had come from the East End and he couldn't be expected to fall in all at once with the discreet ways of his fashionable congregation.
"All this 'ustle," said Albert Edward. "But give 'im time, he'll learn."
When the vicar had walked down the aisle so far that he could address the verger without raising his voice more than was becoming in a place of worship he stopped.
"Foreman, will you come into the vestry for a minute. I have something to say to you."
"Very good, sir."
The vicar waited for him to come up and they walked up the church together.
"A very nice christening, I thought sir. Funny 'ow the baby stopped cryin' the moment you took him."
"I've noticed they very often do," said the vicar, with a little smile. "After all I've had a good deal of practice with them."
It was a source of subdued pride to him that he could nearly always quiet a whimpering infant by the manner in which he held it and he was not unconscious of the amused admiration with which mothers and nurses watched him settle the baby in the crook of his surpliced arm. The verger knew that it pleased him to be complimented on his talent.
The vicar preceded Albert Edward into the vestry. Albert Edward was a trifle surprised to find the two churchwardens there. He had not seen them come in. They gave him pleasant nods.
"Good afternoon, my lord. Good afternoon, sir," he said to one after the other.
They were elderly men, both of them and they had been churchwardens almost as long as Albert Edward had been verger. They were sitting now at a handsome refectory table that the old vicar had brought many years before from Italy and the vicar sat down in the vacant chair between them. Albert Edward faced them, the table between him and them and wondered with slight uneasiness what was the matter. He remembered still the occasion on which the organist had got in trouble and the bother they had all had to hush things up. In a church like St. Peter's, Neville Square, they couldn't afford scandal. On the vicar's red face was a look of resolute benignity but the others bore an expression that was slightly troubled.
"He's been naggin' them he 'as," said the verger to himself. "He's jockeyed them into doin' something, but they don't like it. That's what it is, you mark my words."
But his thoughts did not appear on Albert Edward's clean cut and distinguished features. He stood in a respectful but not obsequious attitude. He had been in service before he was appointed to his ecclesiastical office, but only in very good houses, and his deportment was irreproachable. Starting as a page-boy in the household of a merchant-prince he had risen by due degrees from the position of fourth to first footman, for a year he had been single-handed butler to a widowed peeress and, till the vacancy occurred at St. Peter's, butler with two men under him in the house of a retired ambassador. He was tall, spare, grave and dignified. He looked, if not like a duke, at least like an actor of the old school who specialised in dukes' parts. He had tact, firmness and self-assurance. His character was unimpeachable.
The vicar began briskly.
"Foreman, we've got something rather unpleasant to say to you. You've been here a great many years and I think his lordship and the general agree with me that you've fulfilled the duties of your office to the satisfaction of everybody concerned."
The two churchwardens nodded.
"But a most extraordinary circumstance came to my knowledge the other day and I felt it my duty to impart it to the churchwardens. I discovered to my astonishment that you could neither read nor write."
The verger's face betrayed no sign of embarrassment.
"The last vicar knew that, sir," he replied. "He said it didn't make no difference. He always said there was a great deal too much education in the world for 'is taste."
"It's the most amazing thing I ever heard," cried the general. "Do you mean to say that you've been verger of this church for sixteen years and never learned to read or write?"
"I went into service when I was twelve sir. The cook in the first place tried to teach me once, but I didn't seem to 'ave the knack for it, and then what with one thing and another I never seemed to 'ave the time. I've never really found the want of it. I think a lot of these young fellows waste a rare lot of time readin' when they might be doin' something useful."
"But don't you want to know the news?" said the other churchwarden. "Don't you ever want to write a letter?"
"No, me lord, I seem to manage very well without. And of late years now they've all these pictures in the papers I get to know what's goin' on pretty well. Me wife's quite a scholar and if I want to write a letter she writes it for me. It's not as if I was a bettin' man."
The two churchwardens gave the vicar a troubled glance and then looked down at the table.
"Well, Foreman, I've talked the matter over with these gentlemen and they quite agree with me that the situation is impossible. At a church like St. Peter's Neville Square, we cannot have a verger who can neither read nor write."
Albert Edward's thin, sallow face reddened and he moved uneasily on his feet, but he made no reply.
"Understand me, Foreman, I have no complaint to make against you. You do your work quite satisfactorily; I have the highest opinion both of your character and of your capacity; but we haven't the right to take the risk of some accident that might happen owing to your lamentable ignorance. It's a matter of prudence as well as of principle."
"But couldn't you learn, Foreman?" asked the general.
"No, sir, I'm afraid I couldn't, not now. You see, I'm not as young as I was and if I couldn't seem able to get the letters in me 'ead when I was a nipper I don't think there's much chance of it now."
"We don't want to be harsh with you, Foreman," said the vicar. "But the churchwardens and I have quite made up our minds. We'll give you three months and if at the end of that time you cannot read and write I'm afraid you'll have to go."
Albert Edward had never liked the new vicar. He'd said from the beginning that they'd made a mistake when they gave him St. Peter's. He wasn't the type of man they wanted with a classy congregation like that. And now he straightened himself a little. He knew his value and he wasn't going to allow himself to be put upon.
"I'm very sorry sir, I'm afraid it's no good. I'm too old a dog to learn new tricks. I've lived a good many years without knowin' 'ow to read and write, and without wishin' to praise myself, self-praise is no recommendation, I don't mind sayin' I've done my duty in that state of life in which it 'as pleased a merciful providence to place me, and if I could learn now I don't know as I'd want to."
"In that case, Foreman, I'm afraid you must go."
"Yes sir, I quite understand. I shall be 'appy to 'and in my resignation as soon as you've found somebody to take my place."
But when Albert Edward with his usual politeness had closed the church door behind the vicar and the two churchwardens he could not sustain the air of unruffled dignity with which he bad borne the blow inflicted upon him and his lips quivered. He walked slowly back to the vestry and hung up on its proper peg his verger's gown. He sighed as he thought of all the grand funerals and smart weddings it had seen. He tidied everything up, put on his coat, and hat in hand walked down the aisle. He locked the church door behind him. He strolled across the square, but deep in his sad thoughts he did not take the street that led him home, where a nice strong cup of tea awaited; he took the wrong turning. He walked slowly along. His heart was heavy. He did not know what he should do with himself. He did not fancy the notion of going back to domestic service; after being his own master for so many years, for the vicar and churchwardens could say what they liked, it was he that had run St. Peter's, Neville Square, he could scarcely demean himself by accepting a situation. He had saved a tidy sum, but not enough to live on without doing something, and life seemed to cost more every year. He had never thought to be troubled with such questions. The vergers of St. Peter's, like the popes Rome, were there for life. He had often thought of the pleasant reference the vicar would make in his sermon at evensong the first Sunday after his death to the long and faithful service, and the exemplary character of their late verger, Albert Edward Foreman. He sighed deeply. Albert Edward was a non-smoker and a total abstainer, but with a certain latitude; that is to say he liked a glass of beer with his dinner and when he was tired he enjoyed a cigarette. It occurred to him now that one would comfort him and since he did not carry them he looked about him for a shop where he could buy a packet of Gold Flakes. He did not at once see one and walked on a little. It was a long street with all sorts of shops in it, but there was not a single one where you could buy cigarettes.
"That's strange," said Albert Edward.
To make sure he walked right up the street again. No, there was no doubt about it. He stopped and looked reflectively up and down.
"I can't be the only man as walks along this street and wants a fag," he said. "I shouldn't wonder but what a fellow might do very well with a little shop here. Tobacco and sweets, you know."
He gave a sudden start.
"That's an idea," he said. "Strange 'ow things come to you when you least expect it."
He turned, walked home, and had his tea.
"You're very silent this afternoon, Albert," his wife remarked.
"I'm thinkin'," he said.
He considered the matter from every point of view and next day he went along the street and by good luck found a little shop to let that looked as though it would exactly suit him. Twenty-four hours later he had taken it and when a month after that he left St. Peter's, Neville Square, for ever, Albert Edward Foreman set up in business as a tobacconist and newsagent. His wife said it was a dreadful come-down after being verger of St. Peter's, but he answered that you had to move with the times, the church wasn't what it was, and 'enceforward he was going to render unto Caesar what was Caesar's. Albert Edward did very well. He did so well that in a year or so it struck him that he might take a second shop and put a manager in. He looked for another long street that hadn't got a tobacconist in it and when he found it and a shop to let, took it and stocked it. This was a success too. Then it occurred to him that if he could run two he could run half a dozen, so he began walking about London, and whenever he found a long street that had no tobacconist and a shop to let he took it. In the course of ten years he had acquired no less than ten shops and he was making money hand over fist. He went round to all of them himself every Monday, collected the week's takings and took them to the bank.
One morning when he was there paying in a bundle of notes and a heavy bag of silver the cashier told him that the manager would like to see him. He was shown into an office and the manager shook hands with him.
"Mr. Foreman, I wanted to have a talk to you about the money you've got on deposit with us. D'you know exactly how much it is?"
"Not within a pound or two, sir; but I've got a pretty rough idea."
"Apart from what you paid in this morning it's a little over thirty thousand pounds. That's a very large sum to have on deposit and I should have thought you'd do better to invest it."
"I wouldn't want to take no risk, sir. I know it's safe in the bank."
"You needn't have the least anxiety. We'll make you out a list of absolutely gilt-edged securities. They'll bring you in a better rate of interest than we can possibly afford to give you."
A troubled look settled on Mr. Foreman's distinguished face. "I've never 'ad anything to do with stocks and shares and I'd 'ave to leave it all in your 'ands," he said.
The manager smiled. "We'll do everything. All you'll have to do next time you come in is just to sign the transfers."
"I could do that all right, said Albert uncertainly. "But 'ow should I know what I was signin'?"
"I suppose you can read," said the manager a trifle sharply.
Mr. Foreman gave him a disarming smile.
"Well, sir, that's just it. I can't. I know it sounds funny-like but there it is, I can't read or write, only me name, an' I only learnt to do that when I went into business."
The manager was so surprised that he jumped up from his chair.
"That's the most extraordinary thing I ever heard."
"You see it's like this, sir, I never 'ad the opportunity until it was too late and then some'ow I wouldn't. I got obstinate-like."
The manager stared at him as though he were a prehistoric monster.
"And do you mean to say that you've built up this important business and amassed a fortune of thirty thousand pounds without being able to read or write? Good God, man, what would you be now if you had been able to?"
"I can tell you that sir," said Mr. Foreman, a little smile on his still aristocratic features. "I'd be verger of St. Peter's, Neville Square."
PS. Film na jutubie oparty na tym opowiadaniu.
sobota, 27 lipca 2013
Przemysław Sawa ostrzega przed duchowymi zagrożeniami
1. Miałeś pragnienie oddalenia się od Boga, trwania w grzechu?
2. Czy zmagasz się ze złymi myślami o Bogu?
3. Czy jest w Tobie pragnienie mocy? Czy pytasz o jej źródło?
4. Jaka jest Twoje obecna więź z Chrystusem?
5. Czy popełniłeś kiedyś świętokradztwo?
6. Czy są jakieś grzechy, z których nie możesz się wyzwolić? {tkwienie w grzechach osłabia wewnętrznie człowieka i czyni go szczególnie podatnym na ataki ducha zła}
7. Czy tkwisz w jakimś nałogu? {komputer, internet, telewizja, leki, narkotyki, alkohol, seks, pornografia – nałogi stają się przestrzenią, w której zniewolenie jakąś praktyką może stać się źródłem zniewolenia demonicznego}
8. Jakie były wielkie grzechy wśród Twoich przodków? Czy osoby z Twojej rodziny zajmowały się wywoływaniem duchów lub innymi podejrzanymi praktykami? {pewne skutki grzechów osób z poprzednich pokoleń mogą być powodem jakiegoś nękania przez ducha zła, np. aborcja, zabójstwa, samobójstwa}
9. Czy w Twojej rodzinie miało miejsce samobójstwo, zabójstwo, aborcja?
10. Czy dręczyły lub dręczą Cię myśli odnośnie do samobójstwa, zabójstwa, aborcji, zrobienia jakiejś szkody sobie lub komuś?
11. Czy doświadczasz jakiś innych dręczących Cię, obsesyjnych myśli?
12. Czy podtrzymujesz w sobie gniew i brak przebaczenia?
13. Czy ktoś rzucił na Ciebie, Twoją rodzinę przekleństwo, złorzeczenie, urok?
14. Czy masz doświadczenie jakiejś obecności, która Cię przeraziła?
15. Jak reagujesz na miejsca święte, sakramenty, osoby duchowne? {znakiem związania demonicznego może być niemożność wejścia do kościoła, ogromna agresja do sacrum, i księży (chodzi oczywiście nie o jakąś niechęć związaną z jakimiś doświadczeniami, ale o wrogość rodzącą się z głębi człowieka)}
16. Czy słyszałeś jakieś wewnętrzne głosy czy przynaglenia (np. o śmierci)?
17. Czy w Twoim domu dzieją się jakieś niewytłumaczalne zjawiska? {może to być związane z jakimś kultem satanistycznym czy praktyką okultystyczną sprawowanymi w domu; może to również być związane z okultystycznym związaniem jakiejś mieszkającej w tym domu osoby}
18. Czy wierzysz w przesądy?
19. Czy uczestniczyłeś w seansach spirytystycznych, choćby dla zabawy?
20. Czy miałeś coś do czynienia z magią (białą lub czarną)? Czy odprawiałeś jakieś praktyki?
21. Czy byłeś u wróżki? Czy wróżono Ci z kart Tarota? {Tarot oraz karty anielskie mają jednoznaczne podłoże demoniczne}
22. Czy byłeś u „świeckich egzorcystów”, odczyniających, jasnowidzów?
23. Czy korzystałeś z Metody Silvy i programu Sita Learning System? {w praktykach tych następuje oddziaływanie na podświadomość}
24. Czy byłeś zaangażowany w sztuki walki? Czy praktykowałeś jogę, medytację transcendentalną lub inną formę medytacji dalekowschodniej? Czy podejmowałeś jakąś wskazaną mantrę? {praktyki te zakorzenione są w obcej chrześcijaństwu filozofii; ćwiczenia ciała są częścią całego systemu filozoficznego i stanowią część inicjacji w dany system (religijny); należy odróżnić sztuki walki od sportów walki (bez odniesień do filozofii), konieczne jest jednak kontrolowanie}
25. Czy miałeś jakieś doświadczenia okultystyczne? {np. wiara w moc kryształów (symbole ducha) i piramid („wspaniałe światło”); różne zabawy, np. Krwawa Mary; stosowanie tabliczek Quija; zaklęcia; przyzywanie ducha przewodnika; stosowanie rozmaitych formuł magicznych; praktyki chodzenia po ogniu}
26.Czy miałeś doświadczenie projekcji astralnych, unoszenia przedmiotów, przepowiadania przyszłości?
27. Czy podpisałeś jakiś pakt krwi?
28. Czy wierzysz we wróżby? Czy korzystałeś z usług wróżek czy innych magów? Czy podejmowałeś jakieś praktyki astrologiczne, spirytystyczne itp.? { prawdziwe wróżby,wróżby dla zabawy : wróżenie z kart (karomancja); wróżenie z ręki (chiromancja ); numerologia; odwoływanie się do różnych wyroczni,np. Księga Przemian / Ching : czytanie senników}
29. Czy wierzysz w istnienie tzw. Trzeciego oka? {jest to związane z ezoteryką:ma stanowić bramę do szerszej rzeczywistości}
30. Czy korzystałeś z usług jasnowidzów?
31. Czy korzystałeś z radiestezji (różdżkarstwo, wahadlarstwo) (jest to jasnowidztwo)
32. Czy korzystałeś z filtrów magicznych ( różne mieszaniny, które mają pomóc w rozwiązaniu problemów)
33.Czy uczestniczyłeś w praktykach odblokowywania czakramów? Czy miałeś do czynienia z kanałowaniem (channeling), hipnozą, psychometrią, praktyką biofeedback, automatycznym, automatycznym pismem,telepatią?
34. Czy uczestniczyłeś w kursach robienia cudów?
35. Czy odgrywałeś kiedyś rolę diabła, angażując się emocjonalnie? (także dla zabawy)
36. Czy w jakiś sposób przywoływałeś szatana, złe duchy, duchy- przewodniki, duchy opiekuńcze{przeważnie skutkuje to związaniem demonicznym}
37. Czy uczestniczyłeś w jakichś obcych kultach? Czy coś jadłeś na tych spotkaniach { np. uczestnictwo w spotkaniach wyznawców Harry Kriszny; {spożywanie czegokolwiek na spotkaniach takich grup może skutkować zniewoleniem poprzez pokarm wcześniej ofiarowany demonom}
38. Czy uczestniczyłeś w jakichś kultach satanistycznych, bądź w jakiejś podobnej praktyce? {uczestnictwo w czarnej mszy satanistycznej, modlitwa do szatana, zapraszanie złego do swojego życia jest poważnym wykroczeniem przeciw Bogu i stanowi realne zagrożenie dla człowieka;skutkuje poważnym zniewoleniem czy opętaniem}
39. Czy nosiłeś/aś/ jakieś symbole satanistyczne, symbole śmierci czy obcych kultów? {noszenie symboli satanistycznych (pentagram, odwrócony krzyż, trzy szóstki, pacyfka,czy krzyż Nerona, symbolizuje zwycięstwo nad chrześcijaństwem, wąż i inne symbole predysponują do zerwania kontaktu z Bogiem)}
40. Czy miałeś jakiś kontakt z literaturą satanistyczną? {czytanie biblii satanistycznej Antona Szandor LaVey’a lub innych książek tego typu, Kabały Aleistera Crowley’a zwaną „Liber 777”, księgi typu Thota, publikacji Bławatskiej i A. Bailey’a, podpisanie paktu, cyrografu z diabłem, słuchanie muzyki satanistycznej, utożsamianie się z diabłem, wczuwanie się w niego, odgrywanie jego roli, profanowanie krzyża, przebywanie w miejscach, w których był lub jest uprawiany kult satanistyczny}
41. Czy wymawiałeś w modlitwie, w śpiewie piosenek imiona jakichś bóstw, demonów? {np. Makumba (bóstwo afrykańskie)}
42. Czy odsyłałeś kogoś „do diabła”?
43. Czy czytałeś literaturę zawierającą opisy jakichś praktyk okultystycznych, medytacyjnych (niejako scenariusz działań)? {np. „Harry Potter” (książki te zawierają wprost i jednoznacznie symbolikę okultystyczno - satanistyczną, nie można więc wiele mówić o jakiejś baśniowości, gdyż zawarta symbolika nie jest wieloznaczna: P. Coehlo, „Pielgrzym”}
44. Czy interesowałeś się ezoteryką, poszukiwaniem wiedzy tajemnej, kontaktami z organizacjami, sektami pogańskimi, ezoterycznymi i gnostyckimi? Czy czytałeś jakąś literaturę z tego zakresu?
45. Czy miałeś kontakt z teozofią czy antropozofią? {pedagogika Rudolfa Steinera – czyli tzw. przedszkola i szkoły waldorfskie}
46. Miałeś do czynienia z hipnozą (ma ona podłoże spirytystyczne), umbanda, candomble (element capoeira) przywołaniem duchów?
47. Czy brałeś udział w psychoterapii wg metody Berta Hellingera? {metoda związana z New Age: terapia niebezpieczna pod względem religijnym oraz psychologicznym}
48. Posiadałeś bałwochwalcze przedmioty, które są zaproszeniem dla szatana?
{np. figurki diabła, obcych bogów, Budda, skarabeusz – symbol reinkarnacji w Egipcie oraz symbol szatana – Belzebuba („władcy much”), Ozyrys, figurki indyjskich bóstw, afrykańskie maski (mają charakter kultyczny), przedmioty o magicznych właściwościach, piramidki, piramida Horusa, mandale, przedmioty od spirytystów, znaki yin- yang, ankh (klucz Nilu), oko proroka, znak OM, oko Horusa, inne podejrzane znaki, często znajdujące się na pamiątkach lub biżuterii z egzotycznych krajów, z Dalekiego Wschodu, Afryki, indyjskie kadzidełka (są przeznaczone dla konkretnych bóstw), inne kadzidełka, lampki i przedmioty kultyczne, wszystko włącznie ze strojami, ubraniami ze sklepów indyjskich, kimona, wachlarze chińskie (wg Feng -Shui mają ukierunkowywać przepływ energii) i porcelana chińska często są zdobione chińskimi tekstami modlitw), kamasutra, plakaty energetyczne (np. kwiat lotosu), kamienie i kryształy, którym przypisuje się jakieś właściwości energetyczne lub inne magiczne, kule Qi-Gong, należące do Feng -shui charakterystyczne zestawy wiszących dzwoneczków lub pręcików tzw. łapacz snów, dzwonki tybetańskie, spirala DNS, znaki zodiaku, znaki chińskiego horoskopu, zabawki przypominające diabła, straszne potwory lub smoki, ubrania, koszulki, nalepki ze znakami satanistycznymi (rysunek diabła)}
49. Czy posiadałeś drzewka szczęścia, talizmany, amulety, pierścień Atlanty, wisiorki z wężem, podkowy, słoniki „na szczęście”? {wiara w moc tych przedmiotów jest grzechem bałwochwalstwa; noszenie ich jest zewnętrznym wyrazem przynależności do „świata”, który te przedmioty reprezentują}
50. Czy uczestniczyłeś w jakichś ezoterycznych, okultystycznych spotkaniach? {np. w zgromadzeniu różokrzyżowców; zabawy w Halloween}
51. Czy masz jakieś tatuaże? Jeśli tak, to co przedstawiają? bardzo często przedstawiają jakieś elementy symboliki satanistycznej}
52. Jakie czasopisma (młodzieżowe, dla kobiet, inne) czytasz? Jakie treści przekazują? {w zdecydowanej większości prowadzona jest promocja treści New Age, ezoteryzmu, itd.}
53. Jakie filmy oglądasz? {magię, ezoteryzm i neopogaństwo promują m.in.
horrory, seriale „Czarownice”, „Buffy”, „Nikita”,„Z Archiwum X”, wiele japońskich filmów animowanych (nie są tworzone dla dzieci) m.in. „Pokemony”, „Sailor Moon”, „Była sobie Pollon”, filmy okultystyczne i satanistyczne „Bliskie spotkania trzeciego stopnia”, „E.T.”, „Odmienne stany świadomości”, „Odyseja kosmiczna 2000”, „Powrót Jedi”, „Gwiezdne wojny”, „Ciemny kryształ”, „Indiana Jones i świątynia potępienia”, „Wojownicze Żółwie Ninja”, „Niekończąca się historia”, „Imperium Kontratakuje”, „Kto wrobił królika Rogera”, „Frankenstein”, „Mission Impossible” (film finansowany przez scjentologów)}
54. Jakich gier używałeś? {gry komputerowe stanowią pomost pomiędzy wyobraźnią a rzeczywistością, często przekazują określoną treść i wymuszają zaprogramowane działanie, komputer staje się niejako elektronicznym czarownikiem, duża część gier zawiera treści satanistyczne, przynajmniej jako tło, np. „Wiedźmin”, coraz więcej gier zawiera treści bluźniercze mocno angażujące gracza; w części gier wymaga się wczuwania się w rolę diabła lub wirtualnie angażuje się w zabijanie, np. „Might & Magic” (M&M), „Hell”, „Seventh sword of mendor”, „Hero’s quest”, „Wizard’s crown”, „Darklands”, „Garbiel Knight”, „Dungeon Keeper”, „Grand Theft Auto”, „Virtual Russian Roulette”, „Killing Stones”, „The Aces & Eight Society”, „Totośmierć”, gry sieciowe MOD}
55. Czy grasz w gry RPG (role-playing game)? {jest to specyficzny rytuał, ceremonia, gracze są zaangażowanie, kieruje wszystkim Master (Mistrz, Pan, Gospodarz), poprzez te gry
bardzo często nie jest już zabawa w magię, ale realne praktykowanie okultyzmu}
56. Jakie książki czytasz? Jakie komiksy? {niejednokrotnie zawarte są niebezpieczne treści, np. komiks „Dylan Dog”}
57. Ile czasu poświęcasz muzyce?
58. Jakie tematy są podejmowane w słuchanych przez Ciebie piosenkach? Czy słuchasz następujących zespołów i wykonawców indywidualnych (wprost lub pośrednio promują satanizm, okultyzm lub inne obce kulty):
The Rolling Stones, Black Sabbath, Sabbath Bloody Sabbath, Slayer, Pink Floyd, Led Zeppelin
(gitarzysta Jimmy Page jest zwolennikiem doktryny Crowley’a), Little Richard, Mercyful Fate, Deicide, Death SS (Steve Sylwester), Marilyn Manson, Madonna, Dee Snider, Hall and Oates (Daryl Hall), Stevie Nyxa, RUN-DMC, LL Cool J, Beastie Boys, Dortuary, Celtic Frost, Cannibal Corpse, Guns N’ Ross, KISS, The Doors, Sex Pistols, Rock Voxens, Def Leopard, David Bowie, Van Halen, Jimi Hendrix, John Lennon, Mettalica, AC/DC, David Lee Roth, zespoły techno, M. Jackson, G. Brookes, Ozzie Osbourne, Megadeth, Psychic TV, Enigma, David Crossy, Natan Young, Graham Nash, (owi producenci rockowi należą do grup satanistycznych) Electric Light Orchestra, Dee Snider, Alice Cooper, P. McCartney, Daryl Hall (Hall and Oates), Stevie Nyxa, Run DMC, LL Cool J, Beastie Boys, Whitesnake, Heart, Diamond Roxx, The Mentors, Slayer, Poson, Stryjen, Nina Hagen, Ronnie Ronnie James Dio, De Garmo and Hey, Amy Grant, The Dwarves, Depeche Mode, Frank Zappa, Edwin Kelder z grupy Altar, Heath Metal, Deicide (utwory Glena Bentona), Doctor John (z zespołu Tangerine Dream), Burzum (solista: Varg Vikernes), Black Swan, John McLanglin (z Mahavishnu Orchestra), Utopia The Who, Bob Marley, Elo, KISS, Mick Jagger, B. Springsen, Devo, Dead Kennedy’s, Frankie Goes To Hollywood, Jefferson Airplane, The Cue, Van Morrisin, KAT, Test Fobii Creon, Dragon Stos, Turbo, Vader, Destrayer, Christ Agony, Open Fire, Behemoth, Arch Enemy, Nightwish, Iron Maiden, ... Kreator, Dragonforce, Within Temptation, Cradle of Filth, Children of Boddom, COMA, Nirvana, Artrusis, Lowna Coil, Closterkiller, Hammerfail, DUO, KORN, Hunter, Dimmu Borgir, muzyka gothes itp.? Pierwsze odniesienia do satanizmu w rocku pojawiły się w twórczości zespołu The Beatles (1967r.)
59. Czy korzystałeś z homeopatii, proszków Sai Baby lub innych podejrzanych środków?
60. Czy podejmowałeś leczenie poprzez medycynę niekonwencjonalną? {bioenergoterapia, Reiki, akupresura, akupunktura – odwołuje się do okultystycznej wizji człowieka i świata, sesje Harrisa, Kaszpirowskiego, Nowaka, uzdrowicieli z Filipin i innych – spirytystyczny fundament tych praktyk (odwoływanie się do duchów), jasnowidztwo, wykorzystywane do rzekomego leczenia – irydologia, leczenie z moczu (nie mają podstaw naukowych, praktyki te odwołują się do spirytyzmu), seanse biotroniczne, niektóre seanse psychoterapeutyczne – część odwołuje się do ideologii Dalekiego Wschodu; konieczna jest dokładna analiza danej praktyki}
[X]
2. Czy zmagasz się ze złymi myślami o Bogu?
3. Czy jest w Tobie pragnienie mocy? Czy pytasz o jej źródło?
4. Jaka jest Twoje obecna więź z Chrystusem?
5. Czy popełniłeś kiedyś świętokradztwo?
6. Czy są jakieś grzechy, z których nie możesz się wyzwolić? {tkwienie w grzechach osłabia wewnętrznie człowieka i czyni go szczególnie podatnym na ataki ducha zła}
7. Czy tkwisz w jakimś nałogu? {komputer, internet, telewizja, leki, narkotyki, alkohol, seks, pornografia – nałogi stają się przestrzenią, w której zniewolenie jakąś praktyką może stać się źródłem zniewolenia demonicznego}
8. Jakie były wielkie grzechy wśród Twoich przodków? Czy osoby z Twojej rodziny zajmowały się wywoływaniem duchów lub innymi podejrzanymi praktykami? {pewne skutki grzechów osób z poprzednich pokoleń mogą być powodem jakiegoś nękania przez ducha zła, np. aborcja, zabójstwa, samobójstwa}
9. Czy w Twojej rodzinie miało miejsce samobójstwo, zabójstwo, aborcja?
10. Czy dręczyły lub dręczą Cię myśli odnośnie do samobójstwa, zabójstwa, aborcji, zrobienia jakiejś szkody sobie lub komuś?
11. Czy doświadczasz jakiś innych dręczących Cię, obsesyjnych myśli?
12. Czy podtrzymujesz w sobie gniew i brak przebaczenia?
13. Czy ktoś rzucił na Ciebie, Twoją rodzinę przekleństwo, złorzeczenie, urok?
14. Czy masz doświadczenie jakiejś obecności, która Cię przeraziła?
15. Jak reagujesz na miejsca święte, sakramenty, osoby duchowne? {znakiem związania demonicznego może być niemożność wejścia do kościoła, ogromna agresja do sacrum, i księży (chodzi oczywiście nie o jakąś niechęć związaną z jakimiś doświadczeniami, ale o wrogość rodzącą się z głębi człowieka)}
16. Czy słyszałeś jakieś wewnętrzne głosy czy przynaglenia (np. o śmierci)?
17. Czy w Twoim domu dzieją się jakieś niewytłumaczalne zjawiska? {może to być związane z jakimś kultem satanistycznym czy praktyką okultystyczną sprawowanymi w domu; może to również być związane z okultystycznym związaniem jakiejś mieszkającej w tym domu osoby}
18. Czy wierzysz w przesądy?
19. Czy uczestniczyłeś w seansach spirytystycznych, choćby dla zabawy?
20. Czy miałeś coś do czynienia z magią (białą lub czarną)? Czy odprawiałeś jakieś praktyki?
21. Czy byłeś u wróżki? Czy wróżono Ci z kart Tarota? {Tarot oraz karty anielskie mają jednoznaczne podłoże demoniczne}
22. Czy byłeś u „świeckich egzorcystów”, odczyniających, jasnowidzów?
23. Czy korzystałeś z Metody Silvy i programu Sita Learning System? {w praktykach tych następuje oddziaływanie na podświadomość}
24. Czy byłeś zaangażowany w sztuki walki? Czy praktykowałeś jogę, medytację transcendentalną lub inną formę medytacji dalekowschodniej? Czy podejmowałeś jakąś wskazaną mantrę? {praktyki te zakorzenione są w obcej chrześcijaństwu filozofii; ćwiczenia ciała są częścią całego systemu filozoficznego i stanowią część inicjacji w dany system (religijny); należy odróżnić sztuki walki od sportów walki (bez odniesień do filozofii), konieczne jest jednak kontrolowanie}
25. Czy miałeś jakieś doświadczenia okultystyczne? {np. wiara w moc kryształów (symbole ducha) i piramid („wspaniałe światło”); różne zabawy, np. Krwawa Mary; stosowanie tabliczek Quija; zaklęcia; przyzywanie ducha przewodnika; stosowanie rozmaitych formuł magicznych; praktyki chodzenia po ogniu}
26.Czy miałeś doświadczenie projekcji astralnych, unoszenia przedmiotów, przepowiadania przyszłości?
27. Czy podpisałeś jakiś pakt krwi?
28. Czy wierzysz we wróżby? Czy korzystałeś z usług wróżek czy innych magów? Czy podejmowałeś jakieś praktyki astrologiczne, spirytystyczne itp.? { prawdziwe wróżby,wróżby dla zabawy : wróżenie z kart (karomancja); wróżenie z ręki (chiromancja ); numerologia; odwoływanie się do różnych wyroczni,np. Księga Przemian / Ching : czytanie senników}
29. Czy wierzysz w istnienie tzw. Trzeciego oka? {jest to związane z ezoteryką:ma stanowić bramę do szerszej rzeczywistości}
30. Czy korzystałeś z usług jasnowidzów?
31. Czy korzystałeś z radiestezji (różdżkarstwo, wahadlarstwo) (jest to jasnowidztwo)
32. Czy korzystałeś z filtrów magicznych ( różne mieszaniny, które mają pomóc w rozwiązaniu problemów)
33.Czy uczestniczyłeś w praktykach odblokowywania czakramów? Czy miałeś do czynienia z kanałowaniem (channeling), hipnozą, psychometrią, praktyką biofeedback, automatycznym, automatycznym pismem,telepatią?
34. Czy uczestniczyłeś w kursach robienia cudów?
35. Czy odgrywałeś kiedyś rolę diabła, angażując się emocjonalnie? (także dla zabawy)
36. Czy w jakiś sposób przywoływałeś szatana, złe duchy, duchy- przewodniki, duchy opiekuńcze{przeważnie skutkuje to związaniem demonicznym}
37. Czy uczestniczyłeś w jakichś obcych kultach? Czy coś jadłeś na tych spotkaniach { np. uczestnictwo w spotkaniach wyznawców Harry Kriszny; {spożywanie czegokolwiek na spotkaniach takich grup może skutkować zniewoleniem poprzez pokarm wcześniej ofiarowany demonom}
38. Czy uczestniczyłeś w jakichś kultach satanistycznych, bądź w jakiejś podobnej praktyce? {uczestnictwo w czarnej mszy satanistycznej, modlitwa do szatana, zapraszanie złego do swojego życia jest poważnym wykroczeniem przeciw Bogu i stanowi realne zagrożenie dla człowieka;skutkuje poważnym zniewoleniem czy opętaniem}
39. Czy nosiłeś/aś/ jakieś symbole satanistyczne, symbole śmierci czy obcych kultów? {noszenie symboli satanistycznych (pentagram, odwrócony krzyż, trzy szóstki, pacyfka,czy krzyż Nerona, symbolizuje zwycięstwo nad chrześcijaństwem, wąż i inne symbole predysponują do zerwania kontaktu z Bogiem)}
40. Czy miałeś jakiś kontakt z literaturą satanistyczną? {czytanie biblii satanistycznej Antona Szandor LaVey’a lub innych książek tego typu, Kabały Aleistera Crowley’a zwaną „Liber 777”, księgi typu Thota, publikacji Bławatskiej i A. Bailey’a, podpisanie paktu, cyrografu z diabłem, słuchanie muzyki satanistycznej, utożsamianie się z diabłem, wczuwanie się w niego, odgrywanie jego roli, profanowanie krzyża, przebywanie w miejscach, w których był lub jest uprawiany kult satanistyczny}
41. Czy wymawiałeś w modlitwie, w śpiewie piosenek imiona jakichś bóstw, demonów? {np. Makumba (bóstwo afrykańskie)}
42. Czy odsyłałeś kogoś „do diabła”?
43. Czy czytałeś literaturę zawierającą opisy jakichś praktyk okultystycznych, medytacyjnych (niejako scenariusz działań)? {np. „Harry Potter” (książki te zawierają wprost i jednoznacznie symbolikę okultystyczno - satanistyczną, nie można więc wiele mówić o jakiejś baśniowości, gdyż zawarta symbolika nie jest wieloznaczna: P. Coehlo, „Pielgrzym”}
44. Czy interesowałeś się ezoteryką, poszukiwaniem wiedzy tajemnej, kontaktami z organizacjami, sektami pogańskimi, ezoterycznymi i gnostyckimi? Czy czytałeś jakąś literaturę z tego zakresu?
45. Czy miałeś kontakt z teozofią czy antropozofią? {pedagogika Rudolfa Steinera – czyli tzw. przedszkola i szkoły waldorfskie}
46. Miałeś do czynienia z hipnozą (ma ona podłoże spirytystyczne), umbanda, candomble (element capoeira) przywołaniem duchów?
47. Czy brałeś udział w psychoterapii wg metody Berta Hellingera? {metoda związana z New Age: terapia niebezpieczna pod względem religijnym oraz psychologicznym}
48. Posiadałeś bałwochwalcze przedmioty, które są zaproszeniem dla szatana?
{np. figurki diabła, obcych bogów, Budda, skarabeusz – symbol reinkarnacji w Egipcie oraz symbol szatana – Belzebuba („władcy much”), Ozyrys, figurki indyjskich bóstw, afrykańskie maski (mają charakter kultyczny), przedmioty o magicznych właściwościach, piramidki, piramida Horusa, mandale, przedmioty od spirytystów, znaki yin- yang, ankh (klucz Nilu), oko proroka, znak OM, oko Horusa, inne podejrzane znaki, często znajdujące się na pamiątkach lub biżuterii z egzotycznych krajów, z Dalekiego Wschodu, Afryki, indyjskie kadzidełka (są przeznaczone dla konkretnych bóstw), inne kadzidełka, lampki i przedmioty kultyczne, wszystko włącznie ze strojami, ubraniami ze sklepów indyjskich, kimona, wachlarze chińskie (wg Feng -Shui mają ukierunkowywać przepływ energii) i porcelana chińska często są zdobione chińskimi tekstami modlitw), kamasutra, plakaty energetyczne (np. kwiat lotosu), kamienie i kryształy, którym przypisuje się jakieś właściwości energetyczne lub inne magiczne, kule Qi-Gong, należące do Feng -shui charakterystyczne zestawy wiszących dzwoneczków lub pręcików tzw. łapacz snów, dzwonki tybetańskie, spirala DNS, znaki zodiaku, znaki chińskiego horoskopu, zabawki przypominające diabła, straszne potwory lub smoki, ubrania, koszulki, nalepki ze znakami satanistycznymi (rysunek diabła)}
49. Czy posiadałeś drzewka szczęścia, talizmany, amulety, pierścień Atlanty, wisiorki z wężem, podkowy, słoniki „na szczęście”? {wiara w moc tych przedmiotów jest grzechem bałwochwalstwa; noszenie ich jest zewnętrznym wyrazem przynależności do „świata”, który te przedmioty reprezentują}
50. Czy uczestniczyłeś w jakichś ezoterycznych, okultystycznych spotkaniach? {np. w zgromadzeniu różokrzyżowców; zabawy w Halloween}
51. Czy masz jakieś tatuaże? Jeśli tak, to co przedstawiają? bardzo często przedstawiają jakieś elementy symboliki satanistycznej}
52. Jakie czasopisma (młodzieżowe, dla kobiet, inne) czytasz? Jakie treści przekazują? {w zdecydowanej większości prowadzona jest promocja treści New Age, ezoteryzmu, itd.}
53. Jakie filmy oglądasz? {magię, ezoteryzm i neopogaństwo promują m.in.
horrory, seriale „Czarownice”, „Buffy”, „Nikita”,„Z Archiwum X”, wiele japońskich filmów animowanych (nie są tworzone dla dzieci) m.in. „Pokemony”, „Sailor Moon”, „Była sobie Pollon”, filmy okultystyczne i satanistyczne „Bliskie spotkania trzeciego stopnia”, „E.T.”, „Odmienne stany świadomości”, „Odyseja kosmiczna 2000”, „Powrót Jedi”, „Gwiezdne wojny”, „Ciemny kryształ”, „Indiana Jones i świątynia potępienia”, „Wojownicze Żółwie Ninja”, „Niekończąca się historia”, „Imperium Kontratakuje”, „Kto wrobił królika Rogera”, „Frankenstein”, „Mission Impossible” (film finansowany przez scjentologów)}
54. Jakich gier używałeś? {gry komputerowe stanowią pomost pomiędzy wyobraźnią a rzeczywistością, często przekazują określoną treść i wymuszają zaprogramowane działanie, komputer staje się niejako elektronicznym czarownikiem, duża część gier zawiera treści satanistyczne, przynajmniej jako tło, np. „Wiedźmin”, coraz więcej gier zawiera treści bluźniercze mocno angażujące gracza; w części gier wymaga się wczuwania się w rolę diabła lub wirtualnie angażuje się w zabijanie, np. „Might & Magic” (M&M), „Hell”, „Seventh sword of mendor”, „Hero’s quest”, „Wizard’s crown”, „Darklands”, „Garbiel Knight”, „Dungeon Keeper”, „Grand Theft Auto”, „Virtual Russian Roulette”, „Killing Stones”, „The Aces & Eight Society”, „Totośmierć”, gry sieciowe MOD}
55. Czy grasz w gry RPG (role-playing game)? {jest to specyficzny rytuał, ceremonia, gracze są zaangażowanie, kieruje wszystkim Master (Mistrz, Pan, Gospodarz), poprzez te gry
bardzo często nie jest już zabawa w magię, ale realne praktykowanie okultyzmu}
56. Jakie książki czytasz? Jakie komiksy? {niejednokrotnie zawarte są niebezpieczne treści, np. komiks „Dylan Dog”}
57. Ile czasu poświęcasz muzyce?
58. Jakie tematy są podejmowane w słuchanych przez Ciebie piosenkach? Czy słuchasz następujących zespołów i wykonawców indywidualnych (wprost lub pośrednio promują satanizm, okultyzm lub inne obce kulty):
The Rolling Stones, Black Sabbath, Sabbath Bloody Sabbath, Slayer, Pink Floyd, Led Zeppelin
(gitarzysta Jimmy Page jest zwolennikiem doktryny Crowley’a), Little Richard, Mercyful Fate, Deicide, Death SS (Steve Sylwester), Marilyn Manson, Madonna, Dee Snider, Hall and Oates (Daryl Hall), Stevie Nyxa, RUN-DMC, LL Cool J, Beastie Boys, Dortuary, Celtic Frost, Cannibal Corpse, Guns N’ Ross, KISS, The Doors, Sex Pistols, Rock Voxens, Def Leopard, David Bowie, Van Halen, Jimi Hendrix, John Lennon, Mettalica, AC/DC, David Lee Roth, zespoły techno, M. Jackson, G. Brookes, Ozzie Osbourne, Megadeth, Psychic TV, Enigma, David Crossy, Natan Young, Graham Nash, (owi producenci rockowi należą do grup satanistycznych) Electric Light Orchestra, Dee Snider, Alice Cooper, P. McCartney, Daryl Hall (Hall and Oates), Stevie Nyxa, Run DMC, LL Cool J, Beastie Boys, Whitesnake, Heart, Diamond Roxx, The Mentors, Slayer, Poson, Stryjen, Nina Hagen, Ronnie Ronnie James Dio, De Garmo and Hey, Amy Grant, The Dwarves, Depeche Mode, Frank Zappa, Edwin Kelder z grupy Altar, Heath Metal, Deicide (utwory Glena Bentona), Doctor John (z zespołu Tangerine Dream), Burzum (solista: Varg Vikernes), Black Swan, John McLanglin (z Mahavishnu Orchestra), Utopia The Who, Bob Marley, Elo, KISS, Mick Jagger, B. Springsen, Devo, Dead Kennedy’s, Frankie Goes To Hollywood, Jefferson Airplane, The Cue, Van Morrisin, KAT, Test Fobii Creon, Dragon Stos, Turbo, Vader, Destrayer, Christ Agony, Open Fire, Behemoth, Arch Enemy, Nightwish, Iron Maiden, ... Kreator, Dragonforce, Within Temptation, Cradle of Filth, Children of Boddom, COMA, Nirvana, Artrusis, Lowna Coil, Closterkiller, Hammerfail, DUO, KORN, Hunter, Dimmu Borgir, muzyka gothes itp.? Pierwsze odniesienia do satanizmu w rocku pojawiły się w twórczości zespołu The Beatles (1967r.)
59. Czy korzystałeś z homeopatii, proszków Sai Baby lub innych podejrzanych środków?
60. Czy podejmowałeś leczenie poprzez medycynę niekonwencjonalną? {bioenergoterapia, Reiki, akupresura, akupunktura – odwołuje się do okultystycznej wizji człowieka i świata, sesje Harrisa, Kaszpirowskiego, Nowaka, uzdrowicieli z Filipin i innych – spirytystyczny fundament tych praktyk (odwoływanie się do duchów), jasnowidztwo, wykorzystywane do rzekomego leczenia – irydologia, leczenie z moczu (nie mają podstaw naukowych, praktyki te odwołują się do spirytyzmu), seanse biotroniczne, niektóre seanse psychoterapeutyczne – część odwołuje się do ideologii Dalekiego Wschodu; konieczna jest dokładna analiza danej praktyki}
[X]
Za co kochamy Shameless?
Mój kolega w podstawówce napisał kiedyś wzruszające wypracowanie na temat „Kim chciałbyś zostać w przyszłości?”. Pozostając pod wrażeniem serialu Jan Serce, roztoczył przed nami piękną wizję przyszłości w zawodzie kanalarza. Ale to była poza, bo później studiował architekturę czy inny marketing, czyli krótko mówiąc - zmarnował się. Serial Shameless dostarcza bardzo wiele interesujących wzorców osobowych i w tym upatrywałbym jego siłę. Tatuś alkoholik, z którym ciężko wytrzymać, ale kiedy jest trzeźwy - jeszcze ciężej. Jego szóstka dzieci, które kombinują, jak mogą, żeby być razem. Krętactwa, oszustwa, kradzieże - pokazane tak, że kibicujemy im przy tym i cieszymy się, że znowu im się udało. Dla przykładu, jeśli Gallagherom potrzebny jest rower, to oczywiście nie wyciągają go z piwnicy (bo go tam nie ma), a sięgają po przecinak, bo dużo prościej jest gdzieś zakosić rower na mieście. Kiedy Steven, chłopak Fiony, najstarszej z rodzeństwa, potrzebuje asysty jej brata Lipa przy kradzieży auta i pyta, czy ten ma prawo jazdy, słyszy w odpowiedzi: „Tak, kilka” (S01E09). Największym przebojem pierwszego sezonu jest dla mnie akcja „rededicate to virginity” (coś w stylu „powrót do dziewictwa”), a był to pomysł ojca Karen, dziewczyny Lipa (S01E10). Jak rzekła matka Karen, jej mąż odnalazł Jezusa i go połknął, to znaczy taki gruby się zrobił. Ojciec ma problemy z seksualną swobodą córki, więc namawia ją do „powrotu do dziewictwa”, a w zamian obiecuje samochód. Uroczystość „powrotu” odbywa się z udziałem córek i ojców, córki odziane w skromne sukienki, obok nich ojcowie dumni i uśmiechnięci. Dziewczęta opisują swoje nieczyste postępki.
Dziewczę 1: W zeszłym roku, kiedy śpiewałam w chórze, zaczęłam się spotykać z jednym z chłopców. Powiedział, że jesteśmy parą, ale nigdy nie spotkaliśmy się poza salą prób. Wielokrotnie pozwoliłam mu na dotykanie mnie, moich piersi, poprzez koszulę i stanik. I raz, czułam jego... jego laskę między moimi nogami. To takie żenujące. Nie wierzę, że mu na to pozwoliłam.
Dziewczę 2: Nazywam się Elaine, ja tylko dotknęłam jednego... penisa. Jednokrotnie. Jeślibym tego nie zrobiła, oberwałabym rurą. Miałam oberwać rurą.
Karen: Moje zachowanie było nieprzyzwoite (I behaved unladylike) i bazowało na pierwotnych instynktach. Bardzo za to przepraszam.
Szef ceremonii: Karen. Aby otrzymać całkowity dar czystości, trzeba być całkowicie szczerym.
Ojciec Karen: W porządku kochanie. Opowiedz co się stało.
Karen: No dobrze. Zaczęłam uprawiać seks oralny w bardzo młodym wieku, miałam może 13 lat. Byli to faceci z sąsiedztwa, trzech lub czterech, później znacznie więcej. Nie miałam stosunku, aż do ósmej klasy. Na początku nie było fajnie, dopiero po szóstym razie było dobrze. Naprawdę dobrze, ale nie czułam się z tym dobrze. Kilka razy, gdy byłam naćpana zaczęłam eksperymentować z chłopcami i dziewczynami w tym samym czasie. Nie nazwałabym tego orgią, ale było dużo nagich części ciała fruwających dookoła, gdy czułam się bardzo dobrze, oraz źle w tym samym czasie. Później nocowałam u Mindy Carlson, gdy brałyśmy razem prysznic, zaczęłyśmy się nawzajem namydlać. Nakryła nas jej mama i ześwirowała, kiedy zobaczyła Mindy pod prysznicem, z dużym czarnym wibratorem na pasku.
Ty kurwo! - zawołał ojciec Karen. I tyle widziała samochód.
PS. Scenka rodzajowa z Shameless w gifach.
Dziewczę 1: W zeszłym roku, kiedy śpiewałam w chórze, zaczęłam się spotykać z jednym z chłopców. Powiedział, że jesteśmy parą, ale nigdy nie spotkaliśmy się poza salą prób. Wielokrotnie pozwoliłam mu na dotykanie mnie, moich piersi, poprzez koszulę i stanik. I raz, czułam jego... jego laskę między moimi nogami. To takie żenujące. Nie wierzę, że mu na to pozwoliłam.
Dziewczę 2: Nazywam się Elaine, ja tylko dotknęłam jednego... penisa. Jednokrotnie. Jeślibym tego nie zrobiła, oberwałabym rurą. Miałam oberwać rurą.
Karen: Moje zachowanie było nieprzyzwoite (I behaved unladylike) i bazowało na pierwotnych instynktach. Bardzo za to przepraszam.
Szef ceremonii: Karen. Aby otrzymać całkowity dar czystości, trzeba być całkowicie szczerym.
Ojciec Karen: W porządku kochanie. Opowiedz co się stało.
Karen: No dobrze. Zaczęłam uprawiać seks oralny w bardzo młodym wieku, miałam może 13 lat. Byli to faceci z sąsiedztwa, trzech lub czterech, później znacznie więcej. Nie miałam stosunku, aż do ósmej klasy. Na początku nie było fajnie, dopiero po szóstym razie było dobrze. Naprawdę dobrze, ale nie czułam się z tym dobrze. Kilka razy, gdy byłam naćpana zaczęłam eksperymentować z chłopcami i dziewczynami w tym samym czasie. Nie nazwałabym tego orgią, ale było dużo nagich części ciała fruwających dookoła, gdy czułam się bardzo dobrze, oraz źle w tym samym czasie. Później nocowałam u Mindy Carlson, gdy brałyśmy razem prysznic, zaczęłyśmy się nawzajem namydlać. Nakryła nas jej mama i ześwirowała, kiedy zobaczyła Mindy pod prysznicem, z dużym czarnym wibratorem na pasku.
Ty kurwo! - zawołał ojciec Karen. I tyle widziała samochód.
PS. Scenka rodzajowa z Shameless w gifach.
piątek, 26 lipca 2013
Za co kochamy Da Vinci's Demons?
Kochać Da Vinci's Demons jest trochę trudno. Przede wszystkim dlatego, że trzeba się przełamać i zrozumieć, że to w żadnym wypadku nie jest serial biograficzny, a dość hardkorowe fantasy. Ok, coś podobnego stworzył Sapkowski, więc nie powinniśmy zbytnio marudzić. Bohater tytułowy jest oczywiście genialny, wychodzi cało z niesamowitych opresji, konstruuje maszyny wojenne dla Medyceuszy, rzuca slajdy na chmury (do tego pornograficzne), szuka mistycznej Księgi Liści, przenosi się w czasie (lub raczej jest przenoszony), przechytrza Vlada Draculę, wkrada się do archiwum watykańskiego poprzez kanały w stroju nurka, odkrywa istnienie Ameryki i zadaje się z tajemniczym bractwem Synów Mitry. A jeszcze o połowie chyba zapomniałem. Na drodze da Vinciego staje hrabia Riario, złowrogi agent papieża Sykstusa IV, z którym trzeba się liczyć (i z agentem, i z papieżem). I jeśli miałbym pokochać serial, to właśnie z powodu postaci Sykstusa IV, który uwielbia kąpać się w papieskiej łaźni, czasem w towarzystwie młodzianka, a gdy ktoś przynosi mu złe wieści, to wyskakuje z kąpieli z gołym dyndolem i robi łomot nieudolnym podwładnym zadając ciosy dłonią uzbrojoną w papieski pierścień. Jestem naprawdę pod wrażeniem. Jeśli chodzi o Synów Mitry, to Kwiatek uświadomił mi, że i dzisiaj mamy z nimi do czynienia. Nie wiedziałem o tym, ale specjalnie zdziwiony nie jestem, że Synem Mitry jest redaktor Paradowska. Może dlatego ksiądz Oko uważa, że należy spowiadać się z wysłuchiwania jej audycji.
czwartek, 25 lipca 2013
Za co kochamy Verbotene Liebe?
Kochamy przewrotnie, ze świadomością, że absolutnie nie powinniśmy, bo to nie uchodzi. Darzymy ten serial uczuciem trafnie przez tytuł oddanym. Oddajmy sprawiedliwość temu serialowi, przecież w innych produkcjach tasiemcowych też mamy niespodziewanie pojawiające się rodzeństwo, córkę oddaną po kryjomu do adopcji i bardzo brzydko zachowujące się monstra, które okazują się później wrażliwymi i sympatycznymi postaciami. Typowe, rzekłbym, co się rzuca w oczy w Verbotene Liebe, to ten dość monotonny nacisk na temat miłości, skrywanej i narzucanej, szczerej i udawanej, przeżywanej radośnie i boleśnie, szykanowanej i aprobowanej, nieustającej i ulatującej po pierwszym nieporozumieniu. Plus te emocje, wreszcie coś dla Anity Werner! Zwykłe pytanie, typu skąd wracasz, i wybuch furii po nim. Tak, tak, są emocje. Te sądy są wiarygodne w moim przekonaniu, choć oparte jedynie na wypreparowanym z serialu wątku uczuć Olivera i Christiana. Zdałem sobie z tego zabiegu sprawę dopiero po obejrzeniu wielu kawałków z jutuba, toteż chwilami dziwiłem się, że jest mowa o nieznanych mi postaciach i wydarzeniach. W wersji niespreparowanej musiałbym chyba oglądać z dziesięć razy dłużej, bo jeden odcinek to czterdzieści parę minut, a odcinków w 2012 roku było ponad dwieście. Wątek homo pojawił się w roku 2007. Obecnie trochę uwiądł, bo odtwórca roli Christiana zrobił sobie odpoczynek od serialu, według fabuły jest gastarbeiterem w Wielkiej Brytanii, ale ma podobno wrócić. Rzucę tutaj parę zabawnych, przynajmniej dla mnie, scenek z Verbotene Liebe, choć nie należy myśleć, że są one typowe.
Jedna z bohaterek ostro nabroiła i wszyscy mają jej serdecznie dość, Nawet scenarzyści, którzy zakończyli jej wątek dość niestandardowo. Można zobaczyć tutaj, od ósmej minuty. To oczywiście spoiler, jakby kto nie wiedział.
Opis z jutuba. Na tym etapie Christian jest jeszcze chłopcem heteroseksualnym, przynajmniej się o to stara.
Oliver oddawał spokojnie mocz, podczas gdy Jessica musiała się schronić w łazience, bo nie mogła wytrzymać, że Ricky nie chwyta w lot jej aluzji, że byłaby nim zainteresowana.
Frank (ten z lewej) spotyka Tristana po raz drugi i cieszy się na widok jego ubrania. Frank to niezwykle udana postać w tym serialu.
Jedna z bohaterek ostro nabroiła i wszyscy mają jej serdecznie dość, Nawet scenarzyści, którzy zakończyli jej wątek dość niestandardowo. Można zobaczyć tutaj, od ósmej minuty. To oczywiście spoiler, jakby kto nie wiedział.
Opis z jutuba. Na tym etapie Christian jest jeszcze chłopcem heteroseksualnym, przynajmniej się o to stara.
Christian finds out that Olli sent in his college application behind his back, so he's really pissed off. Olli tells him he'll always help Christian. Coco tries to get it on with Christian but "little Christian" has a mind of his own.Oliver pokłócił się z Christianem, który przyznał się do pocałunku z Rebeką. Noc spędził z króliczkiem na sofie. Freud - nie Freud, króliczka zawsze warto mieć.
Oliver oddawał spokojnie mocz, podczas gdy Jessica musiała się schronić w łazience, bo nie mogła wytrzymać, że Ricky nie chwyta w lot jej aluzji, że byłaby nim zainteresowana.
Frank (ten z lewej) spotyka Tristana po raz drugi i cieszy się na widok jego ubrania. Frank to niezwykle udana postać w tym serialu.
Cytat wart ocalenia
It has been said that democracy is the worst form of government except all the others that have been tried. (Winston Churchill)
Myśl oczywiście jest powszechnie znana, a zamieszczam ją w dokładnym (mam nadzieję) brzmieniu, bo to ładna angielszczyzna. Pamiętajmy, że Churchill to laureat literackiej nagrody Nobla. Poza tym - cóż za skromność! Oraz ostrożność! „It has been said”, ale kto to powiedział? Kiedy?
Myśl oczywiście jest powszechnie znana, a zamieszczam ją w dokładnym (mam nadzieję) brzmieniu, bo to ładna angielszczyzna. Pamiętajmy, że Churchill to laureat literackiej nagrody Nobla. Poza tym - cóż za skromność! Oraz ostrożność! „It has been said”, ale kto to powiedział? Kiedy?
Ostateczny krach demokracji w kondominium
Ku zgrozie Anity Werner nie zdołałem wzbudzić w sobie jakichś konkretnych uczuć w związku z wypowiedzią pana Tuska, aby nie iść do referendum w sprawie odwołania HGW z funkcji prezydenta Warszawy. Może poza lekkim rozbawieniem, bo podobne apele wygłaszał niegdyś prezes Kaczyński w sprawie odwołania prezydenta Łodzi. Ale to mówił mąż stanu. Tusk może sobie mówić, co chce, ale tym razem konsekwencje jego nawoływań mogą być ciekawe. Przy założeniu, że posłuchają go wszyscy zwolennicy, ale nie będzie wystarczającej liczby głosów, opozycja będzie mogła machać przed oczyma wyborców papierkiem pokazującym zerowe poparcie dla partii Tuska.
Nadobny ten dogmat
Przeczytałem u Russella, że według doktryny Kościoła Katolickiego istnienie Boga może być wykazane z użyciem nieuzbrojonego rozumu („unaided reason”). Dość ciekawy ten dogmat, mówi Russell, a ja się z nim zgadzam. Znalazłem coś na ten temat w katechizmie KK, ustępy 36 i 37, w których jest mowa o „naturalnym świetle rozumu”. Do tej pory wydawało mi się, że racje rozumowe są w zasadzie rozstrzygające. Oraz francuskie przysłowia, w których mądrość i prawda mieszka. Le cœur a ses raisons que la raison ne connaît point, jak rzecze Pascal.
środa, 24 lipca 2013
Wsi spokojna, wsi wesoła!
Mam kolejny powód, aby wychwalać spokój i radość, jakie można czerpać z pobytu na wsi. (Poprzedni powód.) Tym razem spokój i radość zaczerpnąłem z alarmu, który włączył się w domu sąsiadów około godziny piątej trzydzieści rano. A że dom nie jest zamieszkany, to spokojem i radością mogłem cieszyć się dłużej niż przypuszczałem.
Jeśli idziecie na kawę do Starbucks...
...to mówcie, że nazywacie się Nabuchodonozor albo Hermenegilda. I że nie tolerujecie żadnych zdrobnień.
Ustawa śmieciowa w działaniu
Obudziliśmy się niedawno w całkiem nowej Polsce, czyli w kraju, w którym w życie weszła nowa ustawa śmieciowa. Jak opowiadał redaktor Lis, jej doraźny skutek w jego przypadku był taki, że śmieci są wywożone dużo rzadziej, ale za to za większą opłatą. Być może mniej się teraz będzie ludziom opłacało wywozić śmieci do lasu, ale tylko te zwykłe, bo te tak zwane uciążliwe chyba nadal warto. Radość z odzyskanego śmietnika, ciąg dalszy. Oprócz obrazka z osiedla załączę obrazek werbalny ze wsi polskiej, ściślej: opolskiej. Moi bezbożni rodzice nie dowiedzieli się o terminach wywozu śmieci, bo te zostały ogłoszone przez organ kościelny z ambony. Ani też o miejscu, w którym można odebrać książeczki śmieciowe (?). Wprawdzie zapowiedzi Jezusa o karach dla bezbożnych były dużo bardziej malownicze, ale może jednak ktoś zapłacze i zazgrzyta zębami tonąc w śmieciach.
Kuba Wątły mówi
A chodzi o Andrzeja Romanka, posła z Solidarnej Polski, który z sejmowej ambony nauczał, że minister finansów zadłużył Polskę tak bardzo, że nie wiadomo, czy naszym wnukom starczy na chleb. [X] Cytat zapewne nie jest dokładny, bo akurat ulicą Leśną traktor jechał i Wątłego zagłuszył.
sobota, 20 lipca 2013
Poproszę to samo
Nie mam wprawy w odurzaniu się, za alkoholem jako środkiem osłabiającym kontakt z rzeczywistością nie przepadam. A chyba nie nadążam za trendami, bo w ostatnim tygodniu w mediach zaroiło się od osób czymś najwyraźniej odurzonych. Do tego grona zaliczyłbym uczestników wtorkowej dyskusji w Poranku Tok FM, a byli to: Janina Paradowska, Michał Komar, Jan Ordyński i Adam Szostkiewicz. Dyskusja dotyczyła między innymi piątkowego głosowania w sejmie, skutkiem którego nie przeszła rządowa ustawa dopuszczająca tak zwany ubój rytualny. Ściślej rzecz ujmując przyjęto wniosek o odrzuceniu w całości projektu wspomnianej ustawy. Stan prawny nie zmienił się o jotę wskutek tego głosowania, ale odezwały się oburzone środowiska żydów i muzułmanów. Przejęci tymi głosami dyskutanci mówili o nonsensownym prawie uchwalonym w piątek (nic nowego nie uchwalono w piątek). I że powinien to zbadać Trybunał Konstytucyjny (hm, niekonstytucyjne odrzucenie ustawy?). A już szczególnie Michał Komar nieźle musiał sobie dopieścić mózg jakimś dopalaczem, bo dodatkowo mówił o pięknej wielosetletniej tradycji zniszczonej w piątek decyzją Sejmu. Wiem, wiem, to są bardzo piękne tradycje, zapisane w Biblii. Według nich ojciec mógł sprzedać córkę jako niewolnicę na przykład. Czemu teraz nie może? To okrutne. Ale ja nie o tym. Jeśli ktoś wie, co pili i jedli komentatorzy, jakie grzybki, jakie halucynogeny, to chciałbym to wiedzieć. Razem z namiarem na dilera, poproszę.
Opera za trzy grosze
Osoby dramatu: Klient Banku, Jego Doradca w Postaci Kobiecej, Kasjerka Częściowo Zorientowana, Niewiele Mogąca Dysponentka oraz Coś Tam Mogąca Pani w Kubiku.
Miejsce akcji: Miasto Wojewódzkie.
Po ujawnieniu homoseksualnej przeszłości papieskiego pełnonocnika do spraw Instytutu Dzieł Religijnych wzburzony Klient Banku wysyła mail do Jego Doradcy w Postaci Kobiecej, w którym życzy sobie stanowczo, aby zamknąć konto dolarowe, które zostało wcześniej wyczyszczone, a za które są naliczane opłaty. Jego Doradca w Postaci Kobiecej wyjaśnia, że opłatę anulują, ale musi osobiście udać się do oddziału banku, aby konto zlikwidować. Jedynie w ten sposób uniknie dalszych opłat za nieużywane konto. No trudno, Klient Banku wstrząśnięty abdykacją Alberta II, króla Belgii, odwiedza oddział, a tam Kasjerka Częściowo Zorientowana informuje go, że ze sprawą powinien udać się do Niewiele Mogącej Dysponentki. Niewiele Mogąca Dysponentka niewiele mogła poza zaprowadzeniem Klienta Banku do Coś Tam Mogącej Pani w Kubiku. Ta z kolei orzekła, że konta zamknąć nie może, ale może wysłać wniosek o jego zamknięcie, ale co będzie dalej - kto wie? Skoro Kasia Tusk jest najlepiej ubraną blogerką według "Vanity Fair", to wszystko jest możliwe. Klient Banku porzucił nadzieje na udział w castingu na najlepiej rozebranego użytkownika systemu payback, za to usłyszał, że do zamknięcia konta potrzebna jest jego wpłata odpowiadająca jednemu centowi w przeliczeniu na peeleny. Wpłaty należy dokonać u Kasjerki Częściowo Zorientowanej przejętej rychłym przyjściem na świat sukcesora tronu brytyjskiego. Po skomplikowanych przeliczeniach i naradach zażądano od Klienta Banku trzech groszy, a po uiszczeniu tej kwoty wystawiono mu zaświadczenie o tej wpłacie opatrzone podpisami i pieczęciami. Klient Banku jest zdezorientowany i myśli, że komuś się pokićkało. Po chwili odetchnął z ulgą, wszystko jest okej, to tylko Tusku się pokićkało, o czym donosi z profesorskiego obowiązku Hartmann Jan.
Media średnio polskojęzyczne
To cytat z dzisiejszej audycji w Trójce Polskiego Radia, która zorganizowała iwent muzyczny w Chorzowie. Trójkowy pan redaktor z przejęciem opowiadał, że przebywa w tym magicznym miejscu, zamieszkanym przez górników oraz ich żony, matki i kochanki. Ten pan to pewno od matury z polskiego jest trójkowy.
poniedziałek, 15 lipca 2013
Ten też nie wstydzi się Jezusa?
W nawiązaniu do niedawnego wpisu zamieszczam poniższy filmik. Moje ambicje nie sięgają tak wysoko, by zamieszczać tu materiały erotyczne, więc podaje parę pretekstów, którymi mógłbym się zasłaniać. Jak to mówią o politykach: pytany o aferę zasłaniał się niewiedzą.
A jakby jutub nawalił, to zajrzyjcie tutaj.
- Film pojawił się na jutubie. Jak wiadomo, jutub bardzo dba o moralność, kiedyś usunął filmik z Markiem Dylanem, który chodził goły po Castro, całkiem w zgodzie z obowiązującym tam prawem. Wrażliwe okolice bikini były wypikselowane, ale to nie pomogło. Za to swego czasu krążyły w jutubie klipy z podpalaniem włosów łonowych, wcale nie cenzurowane. Płonące włosy łonowe są ok, wypikselowany fiutek - nie!
- W charakterze podkładu muzycznego występuje Sigur Rós w utworze Hoppipolla.
- Jest to reklama znakomitej zapewne pościeli Jonathon. Klasycznie biała, z estetycznym logo, znakomicie nadaje się do tarzania w niej nago.
A jakby jutub nawalił, to zajrzyjcie tutaj.
niedziela, 14 lipca 2013
Without Men
Może to nie jest jeden z gorszych filmów, jakie widziałem. Może zwyczajnie nie jestem „targetem”. Kto w takim razie byłby „targetem”? Ktoś, komu nie przeszkadza totalny infantylizm w warstwie fabularnej, psychologicznej i chyba każdej innej. W zamian poogląda sobie parę całujących się kobiet mieszkających w wiosce pośrodku honduraskiej dżungli. Deszcz od tego nie spadł, ale okropny film powstał.
sobota, 13 lipca 2013
Plastikowa krowa, Mahatma, porażka demokracji i antysemityzm polski
Sejm nie przyjął rządowego projektu ustawy dopuszczającej ubój rytualny. To raczej dobrze, choć mogę sobie wyobrazić takie formy uboju rytualnego, w których miłość do zwierzątek hodowlanych wyraża się dużo pełniej niż w miłosiernym jakoby ogłuszaniu przed zaszlachtowaniem. Wyobraźmy sobie, że jemy zwierzątka nakłonione do samobójstwa siłą naszej łagodnej argumentacji - przy okazji, czym żywił się Doktor Dolittle? Przypomina mi się też wywód Harrisa, że jeśli przyjmujemy, że zwierzęta cierpią dla nas, bo jesteśmy wyżej rozwinięci, to zrozumiałe będzie, że jakaś wyżej rozwinięta rasa ufoków pragnących zjadać steki z ludzi spotka się z naszej strony z pełnym zrozumieniem. To dla dobra kosmosu! Figle tu sobie stroję, a sprawa jest poważna. Doceniam to, że klub parlamentarny PiS-u razem z klubem Palikota głosował przeciwko przyjęciu ustawy. Interesowała mnie argumentacja PiS-u w tej sprawie, bo jakkolwiek mogę snuć domysły, że w grę wchodziły motywy religijne (obrona uboju rytualnego to ukłon w stronę innych wyznań niż chrześcijaństwo), to prezentowane racje przeciw ustawie były jak najbardziej do przyjęcia. Mahatma Gandhi nie jest z mojej bajki, ale niech będzie, że jego opinia się liczy, przynajmniej dla jednego z przedstawicieli PiS-u. Serca prezesa nie zmiękczyła nawet plastikowa krowa, którą przywieźli mu „rolnicy”, aby przejrzał na oczy. Cudzysłów stawiam dlatego, że nie wierzę, że chodzi o znaczącą część ludności żyjącej z hodowli i uprawy. Wokół tej sprawy próbuje się nam wciskać wiele ciemnot, na przykład to, że wykrwawianie krówek jest dla nich mniej bolesne niż ich ogłuszanie. W to nawet bym uwierzył, ale zdaje się, że nie do tego ogranicza się torturowanie w imię zasad halal lub koszeru. A przeciwnicy uboju rytualnego też plotą żałosne bzdury, jak choćby zoopsycholog Dorota Wiland u Janiszewskiego w Tok FM. Charakterystyczne, że w audycji nie dano głosu zwolennikom ustawy. Wprawdzie nie wierzę, że dyskusja zyskałaby merytorycznie, ale trudniej byłoby zarzucać faworyzowanie jednej strony sporu. Pani Wiland uważa, że wprowadzanie dyscypliny klubowej w głosowaniach w sejmie lub sztuczki polegające na udawaniu nieobecności poprzez wyciąganie kart z czytników w ławach sejmowych to porażka demokracji (źródło, początek trzeciej minuty). Oj, oj, to właśnie kluby głosujące za odrzuceniem ustawy wprowadziły dyscyplinę. Poza tym - żadna porażka, normalne parlamentarne zagrania. Porażką demokracji było raczej to, że Olejniczak swego czasu zezwolił na ubój rytualny wydając zarządzenie jawnie sprzeczne z obowiązującą ustawą i przez całe lata nie dało się tego zmienić. Kwiatek znalazł komentarz rabina z SZA, który wiąże odrzucenie ustawy z polskim antysemityzmem. To ja sobie powiążę tę wypowiedź z rabinackim idiotyzmem, którego przejawem jest między innymi nazywanie antysemitami osób dopuszczających krytykę obecnych władz Izraela. W tym żałosnym sensie jestem jak najbardziej antysemitą. I nawet mi nie wstyd.
360. Połączeni czyli 360
Jeśli tytuł jest hołdem dla miary kąta pełnego, to ja wolę w radianach: 2π. To byłby ładny tytuł: 2π. Połączeni. A jeśli nie chodzi o kąt pełny, to zapewne mamy do czynienia z jakimś mistycyzmem, odczytem pól morfogenetycznych lub wędrówkami analno-astralnymi. Słaby w tym jestem, nie uważałem na lekcjach w szkole, kiedy to przerabialiśmy. W filmie mamy bohaterów z wielu krajów, Słowacji, Austrii, Niemiec, Francji, SZA, Brazylii i Wielkiej Brytanii. W myśl jednego z twierdzeń matematycznych każde (lub prawie każde) dwie osoby na Ziemi da się połączyć łańcuszkiem co najwyżej pięciu osób znających się osobiście. (A może sześciu - to w gruncie rzeczy mało ważne.) Film jest fabularyzowaną ilustracją tego twierdzenia, możemy sobie na przykład zobaczyć, że pewna Słowaczka, która postanowiła sobie dorabiać waginalnie, łączy się z pewnym przestępcą seksualnym z SZA, który właśnie wychodzi z więzienia. W ciągu osób spinających te postaci mamy między innymi mało wiernego męża z Londynu, mało wierną żonę oraz dziewczynę z Brazylii zniesmaczoną mało wiernym chłopakiem. Dla twórców najwyraźniej nie piękno matematyki było inspiracją, lecz chęć ukazania ludzi podejmujących kluczowe w ich życiu decyzje. Udało im się zrobić film intrygujący, bo trudno mówić tutaj o jakimś schemacie fabularnym. Widz oczekujący na zdecydowaną puentę będzie zapewne rozczarowany, ale my z Kwiatkiem uważamy, że jeden z wątków nadaje się szczególnie dla wszystkich pracodawców, którzy po obejrzeniu filmu powinni zrozumieć, że opłaca się nie być chamem dla podwładnych.
Bezwstydna nie wstydzi się Jezusa
Agnieszka Radwańska nie ma wstydu. Nie dość, że nie wstydzi się Jezusa, to nie wstydzi pokazywać się nago. No i doigrała się, wypisali ją z akcji „Nie wstydzę się Jezusa” [X]. I komu to przeszkadzało. Mnie na przykład bardzo cieszy, że Atticus Fetch, rockman z Californication, głosi chwałę Jezusa w swoisty sposób, a czyni to opisując brzmienie gitary swojego zmarłego kolegi z zespołu następującymi słowami:
Wydawała wspaniałe dźwięki. Jakbyś słuchał Jezusa, gdy ten spuścił się archaniołowi Gabrielowi do gardła. (S06E05)No to amen.
poniedziałek, 8 lipca 2013
Upuściłem mydło w operze
Ile łez wylaliśmy nad Astreą Honoriusza d’Urfé! O, błąd interpunkcyjny, miał być pytajnik. Ja wylałem zero łez, bo nie miałem odwagi sięgnąć do tego dzieła, o którym wiem z Lektur nadobowiązkowych Szymborskiej. Astrea ciągnęła się przez wiele tomów, tytułowa bohaterka to pasterka, która - jak wszyscy inni bohaterowie powieści - stale pisuje listy do osób spotkanych pięć minut wcześniej i do tych, które zobaczy za tyleż minut. Temat listów „jest niewyczerpany, ponieważ A kocha B, B wzdycha do C, C skłania się ku A udając, że woli D, D wierząc w miłość C zrywa z E, za co E ma słuszny żal do ABC i tak dalej aż do XYZ”. I to wszystko tylko platonicznie! Tego tematu nie sposób wyczerpać, obecnie rozkwitł w operach mydlanych, które pierwotnie występowały w formie radiowej, a obecnie telewizyjnej. Sięgnąłem do niemieckiej soap-opery Verbotene Liebe, głównie dlatego, że zasadniczy wątek miłosny dotyczy dwóch młodzieńców, Olivera i Christiana, bardzo w sobie zakochanych, choć jeden z nich początkowo nawet nie był gejem. Wydaje się dziwne, że liebe jest verbotene, bo uczucie, którym darzą siebie chłopcy, poza karykaturalnymi wyjątkami spotyka się z powszechną aprobatą. Po wnikliwszej analizie należy przypuszczać, że miłość jest zakazana bardziej z powodu różnic klasowych, coś jak u Mniszkówny. W żyłach głównych bohaterów nie płynie błękitna krew i pomimo zniesienia różnic klasowych pozostają te majątkowe, bo tak się składa, że niemiecka arystokracja nie musi trudzić się pracą zarobkową. Owszem - pracują, jeśli mają ochotę, a w chwilach wolnych (których mają wiele, bo na przykład nie muszą gotować, ech!) oddają się flirtom z pospólstwem, mącą pospólstwu w głowach, a ono płacze, wzdycha, irytuje się i jest skołowane. Ale nawet bez tabu klasowego miłość jest zawsze największym życiowym wyzwaniem, które sprowadza się najczęściej do
- nieustannego wzdychania i zawracania głowy wszystkim, prócz ukochanej osoby, bo jak zdobyć się na wyznanie miłosne, które przecież może być odrzucone (!),
- nieustannego wzdychania i cierpienia z powodu nieodwzajemnienia uczucia,
- nieustannego wzdychania i cierpienia na myśl o tym, że odwzajemnione uczucie przestanie być odwzajemniane, bo ukochany uśmiechnął się do innej osoby,
- i tak dalej.