Strony

wtorek, 30 lipca 2013

Bad Boys Street

Claude wraca letnią nocą do domu, w bocznej paryskiej ulicy na krawężniku leży sobie zamroczone alkoholem ciało. W odruchu dobrego serca postanowił się nim zaopiekować, zabrał je do siebie i położył w łóżku. Rano ciało wstało, rozejrzało się nieco zaskoczone wokół, a kiedy znalazło Claude'a na sofie odwdzięczyło mu się oralnie. Przed wyjściem przedstawiło się jako Brad, Amerykanin z krótką wizytą we Francji, i obiecało, że jeszcze się spotkają przed wyjazdem. Zapowiada się na wielką miłość od pierwszego orala, ale oczywiście nie może być tak prosto. Claude ma już swoje lata (ze czterdzieści z okładem), w tym wieku ludzie dobrze się zastanowią, zanim zaszaleją. A Brad jest dużo młodszy, więc niby mógłby zacząć nowe życie, ale ma powody, żeby trzymać się dotychczasowego. Film jest wersją opowieści o Kopciuszku, niezbyt się nadaje dla cyników, którzy seksu nie obarczają balastem uczuć, ani dla ludzi osamotnionych, których może irytować łatwość fabularnych rozwiązań. Spotkanie bohaterów to kosmiczny przypadek, ale znowu nie przesadzajmy. Jak wiemy z dzieła Cezara Kouski „De Impossibilitate Vitae”, każde spotkanie dwóch ludzi jest praktycznie niemożliwe. Wracając do filmu, odpowiedź na pytanie, czy zwyciężyła miłość, pozostaje dość niejasna. Za to bez wahania można odgadnąć przebieg kontaktów seksualnych między stronami, czyli precyzyjniej - kto był pasywny, kto aktywny. I to bez pornografii, choć to film Verowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz