Strony

środa, 29 kwietnia 2015

Jak Zieloni niszczą lasy tropikalne

Z powodów ekologicznych wprowadzono w Europie nakaz dolewania biopaliw do zwykłych paliw w ilości nie mniejszej niż 10%. Producenci paliw znaleźli w tej sytuacji najtańsze wyjście i do oleju napędowego dolewają olej z palmy oleistej uprawianej w Indonezji. Uprawa tej palmy stała się tak dochodowa, że wypiera inne uprawy. Ale ludzie jednak coś jeść muszą, więc karczują lasy pod nowe uprawy. I to jest bardzo ekologicznie. Przypomina mi to niegdysiejszy efekt biednych, głodnych dzieci w Bieszczadach. Cała Polska się tym przejęła i zaczęła słać pomoc w ten rejon w ten sposób mordując tamtejszy handel żywnością.

Jarosław Kaczyński interpretuje...

...slogan wyborczy Komorowskiego, kandydata na urząd prezydenta, o treści „Rozstrzygnijmy wybory w pierwszej turze” jako zalecenie dla komisji wyborczych. Kaczyński zdaje się nie zauważać, że slogan nie mówi o tym, kto ma wygrać w pierwszej turze. Przecież mógłby się pod tym hasłem podpisać licząc na poparcie prawdziwych patriotów w komisjach.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Tomasz Szarek wierzy w Boga

Tomasz Szarek to profesor matematyki na Uniwersytecie Gdańskim, który napisał pracę doktorską z filozofii poświęconą kwestii istnienia Boga. Przeczytałem o tym na tej stronie. Jest to ciekawy przypadek, kiedy komentarze pod wywiadem, przeważająco nieprzychylne, nie wydają się typowym internetowym ściekiem. Powtórzę się znowu jeszcze raz (tak, wiem, wiem...), że kwestia rozumowego uzasadniania istnienia Boga jest abstrakcyjną rozrywką umysłową, a ateista nie powinien mieć problemu z tym, że ktoś taki jak Szarek zupełnie serio traktuje ontologiczny dowód Anzelma z Canterbury. Wszelako ateista ma prawo się z tego nabijać. Drogi profesorze Szarku i inni wierzący! Zasadniczy problem, jaki chwilowo ateiści mają z Bogiem, polega na tym, że w jego imieniu narzuca się innym prawa wywiedzione z marnych przesłanek i kieruje potężne strumienie publicznych pieniędzy na cele absurdalne z punktu widzenia niewierzącego. Szarek czuje i wie, że Bóg jest, moje odczucia są zupełnie inne, co skutkuje zupełnie innymi zapatrywaniami na tak zwane kwestie światopoglądowe. Żeby jakoś zakończyć, przypomnę o laestadianach, wyznawcach Jezusa, którzy w czasie nabożeństw czesali sobie włosy łonowe. Dość ciekawe byłoby społeczeństwo, w którym mieliby tyle do powiedzenia, co obecni katolicy w Polsce. Przy tej okazji zamieszczam wywody czarnoskórego młodzieńca, które mają więcej sensu od słów profesora Szarka.

Zień się nie żeni

Teoretyczna czytelniczko jakiejkolwiek płci, od razu wyjaśniam, że ten blog nie będzie relacjonował plotek ze świata gejów, przynajmniej nie systematycznie. Tytułowy Maciej Zień się nie żeni, albowiem wychodzi za mąż w katolickim kraju, Brazylii. Powód, dla którego o tym wspominam, jest czysto estetyczny, bowiem fraza „Zień się nie żeni” odznacza się w moim odczuciu walorami pięknego łamańca językowego, którym chętnie torturowałbym cudzoziemców jak niegdyś Szczepkowska, która śpiewała o taszczeniu czaszki w puszczy czeluściach. Zamieściłbym tę pieśń, ale nie mogę wydobyć z czeluści internetu. Za to w takim razie zamieszczę bajkę tej autorki w wykonaniu aktorki Szczepkowskiej. Podkręćcie sobie głośność w razie potrzeby.

Cytat wart ocalenia

If God dropped acid, would he see people? (Steven Wright)

niedziela, 26 kwietnia 2015

Niby przyzwoity gej, a chce być ambasadorem w Watykanie

Kolejny kandydat?
Francja kolejny raz proponuje jawnego geja do funkcji ambasadora w Watykanie. Pierwszy raz zdarzyło się to za prezydentury Sarkozy'ego - nb. kolejny przyczynek do wyrzucenia na śmietnik pojęć prawicowości i lewicowości we współczesnej polityce. Kandydat Laurent Stefanini mógłby się szanować bardziej, nie wystawiając swojej kandydatury na ambasadora w tym akurat kraju, lecz za to mamy bardzo fajny happening. Stefanini podobno zachowuje dyskrecję w temacie swojego życia intymnego, ale zawsze jest ta katolicka troska o możliwość popełniania uczynków zasmucających Dzieciątko Jezus, w rodzaju penetracji odbytu męskiego wzwiedzionym członkiem bądź stymulacji żołędzia z użyciem warg męskich i języka. Co innego penetracja waginy członkiem w ramach aktu małżeńskiego - temu Dzieciątko Jezus przygląda się z radosnym miłosierdziem. Ale coś odszedłem od tematu, więc powiedzmy sobie, że papież, który niedawno wzbraniał się przed potępianiem gejów, kandydatury Stefaniniego nie przełknął. Nie ten gej, to inny, bo ja wciąż liczę na Francję. [X]

Nocne Wilki czyli już Polska zginęła nareszcie

Prowokacyjny wjazd rosyjskich motocyklistów-putinistów do strefy Schengen na wizach wydanych przez ambasadę niemiecką oznacza upadek teoretycznego państwa polskiego. Nie można do tego dopuścić! Jak najszybciej należy wprowadzić dla przekraczających granicę teoretycznego państwa polskiego test sprawdzający, czy ich przekonania są zgodne z obowiązującymi w tym teoretycznym państwie. Kto i dlaczego właśnie Jan Paweł Drugi jest najwybitniejszą postacią dwóch mileniów? Podaj krótkie uzasadnienie. Czy niedawna aneksja Krymu przez Rosję była:
  1. haniebna,
  2. niezwykle haniebna,
  3. niewyobrażalnie haniebna?
I tak dalej. Tylko w ten sposób zachowamy swoją tożsamość i obronimy tradycję. [X]

Requiem dla żarówki

Przepalona żarówko z lewego reflektora škody - cześć twej pamięci!

sobota, 18 kwietnia 2015

Niedługo minie millenium, a Anzelm wciąż nas bawi

Chodzi o Anzelma z Canterbury, który wymyślił słynny dowód ontologiczny na rzecz istnienia Boga. Podobno nawet Russell był nim urzeczony, ale i tak został ateistą. Metoda dowodu jest uniwersalna i pozwala wykazać istnienie niemal wszystkiego, co nam przyjdzie na myśl. Codziennie coś nowego, na dzisiaj proponuję dildo gwarantujące najdoskonalsze orgazmy. Zabawne, że do dzisiaj niektórzy teiści się powołują się na dowód Anzelma. Pierwszy z poniższych filmików logiką podobną do Anzelmowej wykazuje nieistnienie Boga. Autora nie widać bo, za przeproszeniem, gruby i brzydki.


Na drugim filmiku mamy przystojniaka mówiącego z pewnością siebie. Jak przeczytałem u Kahnemana, takim wierzy się na starcie, nieważne czy ma sens, co mówią. Ale ten raczej z sensem nawija.

Zabójczo przystojny czyli The Passenger

Polski tytuł filmu jest jednym z najlepszych dowcipów, jakie widziałem ostatnio. Gdyby film Hannibal zatytułowano w polskich kinach Mózg średnio wysmażony, mielibyśmy podobny efekt, choć dowcip byłby dużo słabszy. Z tytułu polskiego dowiadujemy się dużo więcej niż z oryginalnego, chociaż czy to naprawdę jest tytuł oryginalny, skoro film jest niemiecki? Co to za moda ostatnio, żeby splatać w filmach wątki homo z psychopatycznymi? Tytułowa postać to Nick, który właśnie wynajął pokój u Philipa, a po krótkim czasie związał się z Lilli, przyjaciółką Philipa. Jednocześnie chadza gdzieś po berlińskich zagajnikach i obściskuje się z przypadkowymi facetami. Znowu się trup zaścieli - przynajmniej w liczbie czterech sztuk. Jakkolwiek film odbiega wyraźnie rozmachem od superprodukcji Emmericha, da się zauważyć pewien rys wspólny. U Emmericha do absurdu wyolbrzymiamy jakiś szczątek pseudonaukowej przesłanki jak koniec świata w kalendarzu Majów lub zapowiedź zlodowacenia. U Ibena za to do absurdu rozdmuchano tezę o strachu przed zaangażowaniem uczuciowym. Najprostszym wyjściem jest po prostu zabić uczucie ukatrupiając osobę, ku której jest skierowane. Żeby było tajemniczo, jeden trup odbiega od tej reguły. Film obejrzałem na jutubie z napisami angielskimi, a dopiero potem zobaczyłem, że jest w outfilm.pl pod tym przezabawnym polskim tytułem. Tytułów oryginalnych się tam nie podaje, bo po co.

piątek, 17 kwietnia 2015

Korwin-Mikke mówi, czyli pitoli

Mówienie i pitolenie w wypadku tego pana jest dokładnie tym samym. Na początku zauważę obowiązkowo, że nie ma na świecie kraju z ustrojem postulowanym przez Korwina-Mikkego, co oczywiście od razu nasuwa skojarzenie z wymyślonym przy biurkach państwem komunistycznym, które było z definicji spełnieniem marzeń jego obywateli. Redaktorka zapytała K-M o darwinizm społeczny, na co ten odparował pytaniem, czy redaktorka nie wierzy w teorię Darwina. Rozumując prymitywnymi kategoriami K-M, „wiara” w teorię ewolucji, czyli przetrwanie silniejszego (sprytniejszego, bardziej przewidującego), wcale nie oznacza, że automatycznie powinno to być przeniesione na grunt społeczny. Odejście od takich pomysłów świadczy postępie etycznym ludzkości. W bardziej wyrafinowanej wersji teoria ewolucji tłumaczy dość dobrze, skąd biorą się uznawane przez ludzi wartości, więc nasze przejęte losem biednych i chorych społeczeństwo (choćby ich bieda i choroba była do uniknięcia) jest niczym innym niż produktem darwinowskiej ewolucji. Ale to jest, podejrzewam, zbyt subtelne dla umysłu K-M i jego licealnej armii zwolenników. Licealnej - jeśli nie metrykalnie, to umysłowo. Pomijam już to, że konsekwentny darwinista raczej nie powinien deklarować przywiązania do religii. Wiem, że bywają wierzący ewolucjoniści, ale muszą biedacy wymyślać jakieś NOMA na swoje usprawiedliwienie.

Kraina burz czyli Viharsarok

Już ze zwiastuna, tfu!, trejlera wiadomo było, że wesoło nie będzie. Kiedyś zmontowałem film z wakacji i dodałem grobową muzykę. Efekt mnie uradował, chyba bardziej niż ten film. Historia jest w sumie prosta, więc ciężko tu coś powiedzieć, żeby nie powiedzieć za dużo. Szabi jest piłkarzem w Niemczech, który po nieudanym meczu wraca na ojczyzny łono, czyli na ukochaną prowincję węgierską, gdzie nawet peronów na stacji nie wybudowali. Sam widziałem to 30 lat temu w Miszkolcu, czwartym co do wielkości mieście Węgier. Nasz Szabi ma odziedziczony dom wołający o remont, więc zatrudnia do pomocy Árona, którego - żeby było dziwniej - poznaje w czasie próby kradzieży. Akurat mamy Wielkanoc, więc Áron razem z innych mieszkańcami miasteczka uczęszcza do kościółka, co wyjaśnia nam jego, że tak powiem, dyskomfort w napinających się seksualnie relacjach z Szabim. Ten ostatni sam nie wie, czego chce, bo nagle przypomniał sobie o koledze z drużyny, którego zaprasza do siebie. Może dość o fabule, wspomnę, że trup się zaścieli, ale rzadko raczej, nie gęsto. Homofobicznie jest na tej węgierskiej prowincji, ale taka już dola prowincji, nie tylko węgierskiej, że jest tak portretowana. W jednym z niemieckich filmów wprawdzie urządzili huczne homo-wesele w bawarskiej wiosce, ale to dla podbicia własnego bębenka. Twórcy Krainy burz sugerują zapewne, że katolicyzm jest źródłem homofobii, co odkrywcze bynajmniej nie jest. Jak to zwykle w filmach z rodzaju PSF więcej jest pytań niż odpowiedzi. A jeśli już są, to jakieś dziwnie banalne.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Jeśli Bóg nie umarł, to jest złośliwym kutafonem

Napatoczyło mi się parę myśli i wątków w związku z filmem Bóg nie umarł. Na początku stwierdzę, że w ramach twardej logiki ateista powinien uznać stwierdzenie „Bóg nie umarł” za całkowicie słuszne. Nigdy nie umrze także mój brat, którego nigdy nie miałem i nie spodziewam się mieć. Całkiem formalnie więc stwierdzenia „Bóg nie umarł” oraz „Bóg żyje” nie są równoważne, bo to drugie zakłada istnienie. Niedawno okazało się, że Russell Wolfe, producent wspomnianego filmu, zapadł na SLA, okropną chorobę układu nerwowego. Stąd tytuł tego wpisu. Niejaki CultOfDusty skomentował z ateistycznego punktu widzenia apele Wolfe'a o modlitwę za niego oraz datki na leczenie. Sto modlitw starczy, aby istota doskonała zmieniła zdanie i cudownie ozdrowiła? Mało? Może tysiąc? Dziesięć tysięcy, ostatnie słowo... Ci modlący się chrześcijanie patrzą zapewne na animistyczne obrzędy w Afryce z poczuciem cywilizacyjnej wyższości. Poniżej zamieszczam filmik CultOfDusty, który streszcza fabułę filmu „Bóg nie umarł”. Można by podobnie zrobić z każdym filmem, ale temu się to naprawdę należy.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Josif Brodski pisze

[W]ielu wszywało sobie pod skórę kulki, żeby zwiększyć średnicę. Bo w członku główna rzecz - średnica, a nie długość. Ponieważ baba, kiedy siedzisz, oczywiście kręci z innymi. A więc stąd idea, żeby podczas widzenia zasunąć jej takie... przeżycie, żeby na innych i spojrzeć nie chciała. (Słowa Tulliusza z dramatu Marmur.)

piątek, 3 kwietnia 2015

Toyota reklamuje frytki, poniekąd

Głos męski 1: Poproszę frytki.
Sprzedawca: Duże czy małe?
Głos męski 1: Jakie chcesz?
Głos męski 2 (po chwili wahania): Trochę takich, trochę takich.