Strony

piątek, 17 kwietnia 2015

Korwin-Mikke mówi, czyli pitoli

Mówienie i pitolenie w wypadku tego pana jest dokładnie tym samym. Na początku zauważę obowiązkowo, że nie ma na świecie kraju z ustrojem postulowanym przez Korwina-Mikkego, co oczywiście od razu nasuwa skojarzenie z wymyślonym przy biurkach państwem komunistycznym, które było z definicji spełnieniem marzeń jego obywateli. Redaktorka zapytała K-M o darwinizm społeczny, na co ten odparował pytaniem, czy redaktorka nie wierzy w teorię Darwina. Rozumując prymitywnymi kategoriami K-M, „wiara” w teorię ewolucji, czyli przetrwanie silniejszego (sprytniejszego, bardziej przewidującego), wcale nie oznacza, że automatycznie powinno to być przeniesione na grunt społeczny. Odejście od takich pomysłów świadczy postępie etycznym ludzkości. W bardziej wyrafinowanej wersji teoria ewolucji tłumaczy dość dobrze, skąd biorą się uznawane przez ludzi wartości, więc nasze przejęte losem biednych i chorych społeczeństwo (choćby ich bieda i choroba była do uniknięcia) jest niczym innym niż produktem darwinowskiej ewolucji. Ale to jest, podejrzewam, zbyt subtelne dla umysłu K-M i jego licealnej armii zwolenników. Licealnej - jeśli nie metrykalnie, to umysłowo. Pomijam już to, że konsekwentny darwinista raczej nie powinien deklarować przywiązania do religii. Wiem, że bywają wierzący ewolucjoniści, ale muszą biedacy wymyślać jakieś NOMA na swoje usprawiedliwienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz