Strony

środa, 29 maja 2013

Piotr Semka ma rację

Cały pomysł Europy+ został zbudowany na popularności osobistej Aleksandra Kwaśniewskiego i ktoś, kto to wymyślił - moim zdaniem to jest Marek Siwiec - zachował się bardzo nieładnie, ponieważ to jest w imię własnych ambicji politycznych zapraszanie na nowo do polityki człowieka, który jest dotknięty pewną chorobą, o której nie muszę mówić, jaka to jest. I ta choroba będzie powodować, że w wystąpieniach publicznych, które są niezbędnym elementem wystąpień lidera politycznego, pojawiać się będą sytuacje żenujące. [Źródło: poranek Tok FM, 25:00]

W tej samej audycji Roman Kurkiewicz wspomniał o mało nagłośnionej w Polsce zawalonej szwalni w Bangladeszu z setkami ofiar. Wśród produkowanych towarów była odzież dla firmy z Polski. Samobójstwo pielęgniarki księżnej Kate to był jakiś temat, a tu?

sobota, 25 maja 2013

Prestiż czyni cuda

Podsłuchałem rozmowę telefoniczną, podczas której klient był namawiany do wykupu ubezpieczenia w PZU.
   - Ale to jest tylko OC, nie zależy mi na prestiżu - mówił.
Widać prestiżowe logo PZU na polisie OC na razie nie działa tak, jak logo Nike lub Adidasa.

Iron Man 3

Z Żelaznym facetem jest trochę jak z socjalizmem, który sam był źródłem problemów stojących na drodze jego rozwoju. Wyobraźmy sobie Pawełka, któremu ciocia Hania obiecała przyszyć guzik do kamizelki, ale zapomniała, bo zupę pomidorową gotowała. Za tę krzywdę Pawełek dokonuje na cioci najstraszniejszej zemsty: wiesza ją na haku rzeźniczym, aby patrzyła, jak Pawełek zjada serce wyrwane z piersi jej córki, ugotowane w zupie pomidorowej. Grunt to właściwa motywacja do działania. Iron Man nie obdarzył uśmiechem pewnego bystrego gostka, a ten po latach mści się na nim i na całym świecie porywając prezydenta SZA. Świat oniemiał z grozy, ale Iron Man przychodzi z odsieczą. Nie idzie mu gładko, bo prócz bezsenności dopadają go dziwne stany lękowe, a bystry gostek znalazł dobry sposób na walkę z żelazem, i to nie w duchu "idź złoto do złota", lecz praw fizyki i genetyki (he he). Bo jak wiadomo, wystarczy tam w genach trochę pogrzebać i już siłą woli można rozgrzać rączkę do paru tysięcy stopni. Żelazo wymięka w tej sytuacji. Niestety widz też wymięka, bo choć film nie jest zły, to konwencja zużyła się totalnie. Zdaje się, że twórcy filmu też to zauważyli.
PS. Kolejny raz mamy nawiązanie do serialu Downton Abbey, który ponoć wywołał modę na zatrudnianie kamerdynerów wśród nowojorskich nuworyszów. Wcześniej widzieliśmy bohaterów How I Met Your Mother ekscytujących się odcinkiem tego serialu, w którym zaparzono herbatę.

piątek, 24 maja 2013

Cytat wart ocalenia

If at first you don't succeed... so much for skydiving. (Henny Youngman)

Nie czuję się prawdziwie miłowanym

Nie brałem udziału w Marszu Szmat (manifestacji w sprawie zmian w prawie prowadzących do ścigania gwałtu "z urzędu"), więc trudno mi te słowa znanej PiSdy kierować do siebie.
Chodzenie na golasa, w ogóle bez gaci i stanika jest formą przyczynienia się. Nie robi na panu [chodzi o Jarosława Kuźniara - G.] wrażenia rozebrana, goła baba? Niech pan nie udaje, że pan broni ich prawa. Szmaty zachowały się jak szmaty. Te baby same się reklamowały. Po prostu szmaty! Policja powinna ingerować. Wyuzdane zachowanie na ulicy narusza poczucie estetyki, prawo rodziców do wychowania dzieci. Ulica należy do wszystkich, a nie do dziw, kurew!
Mówi to osoba przejęta naukami Jezusa o miłowaniu bliźniego, choć owo miłowanie może się w tym przypadku wydawać trudne do uchwycenia, nieoczywiste. Ale jest! Politycy PiS się wściekli, że aroganckie wypowiedzi posłanki PiS przykryły występ prezesa [X], w którym mówił o Narodowym Programie Zatrudnienia (nb. rozumiem, że "narodowy" wskazuje na to, że praca ma być dla Polaków, najlepiej tych prawdziwych). Droga PiSdo! Nie przejmuj się tymi atakami! Zauważ, że ich sprawcami są faceci deklarujący jawnie miłość do innego faceta, który - co gorsza - występuje czasem pod postacią dzieciątka. Woń bździn unosi nad bagnem moralnym i nie ma w tym nic dziwnego.

środa, 22 maja 2013

Co ja słucham czyli polszczyzna pięknieje w uszach

W es plejs oferują smart liwing z konsjerż, jak głosi reklama radiowa. Proponuję radość na tę okoliczność.


sobota, 18 maja 2013

Idzie żołnierz

Jak wiemy, żołnierz idzie...
...borem, lasem, borem lasem,
przymierając z głodu czasem, z głodu czasem.

Suknia na nim nie blakuje, nie blakuje,
wiatr dziurami przelatuje, przelatuje.
Kto chce, niech posłucha. Jak słyszę o żołnierzu w sukni, od razu mam dziwne skojarzenia. Tym razem z Alexem Reidem, którego niedawno narzeczona puściła w trąbę. Reid przecież jej nie zdradzał, przynajmniej nie z kobietami. Wszyscy w świecie wiedzą, że Reid lubi wkładać kobiece ciuszki, a ona jedna nie? A może przeszkadzała jej ta sesja zdjęciowa w GT? Alex Reid w dziurawej sukni i bez.

piątek, 17 maja 2013

Pingwin

Zawsze miałem ochotę obejrzeć jeszcze raz ten staroć, który widziałem wiele lat temu i zrobił na mnie wrażenie. Nadal uważam, że staroć się trzyma dobrze, a współcześnie zyskał dodatkowy walor polegający na sentymentalnej wycieczce w czasy PRL, czego nie pamiętam z poprzedniego zetknięcia z filmem. Pamięć komuny była wtedy świeższa. Akcja jest osadzona w bigbitowych latach sześćdziesiątych, aż tak stary nie jestem, żeby to pamiętać, ale pamiętam te budki telefoniczne, podobne samochody i sprzedawczynie w sklepie, które robiły łaskę klientom. Nie trudy życia w PRL są tematem filmu lecz miłość. Można mieć wątpliwości, czy miłość studenta Andrzeja o ksywie Pingwin do koleżanki z roku, Baśki, jest czymś więcej niż typowym dla jego wieku zakochaniem. (Powinienem się ugryźć w palce, zakochanie zdarza się przecież i po sześćdziesiątce.) Wokulski - ten to kochał prawdziwie, lata całe pracował na zdobycie ukochanej, przy nim zakochany Pingwin to chłoptaś w gorącej wodzie kąpany. Opowieść nie jest wielce skomplikowana, sprowadza się do odzyskania listów pisanych przez zakochaną Baśkę do faceta niewartego tej uczuciowej inwestycji. Są w scenariuszu ładne psychologiczne kwiatki, których urody nie opiszę, bo nie wejdę w szczegóły. Kwiatek obyczajowy: po zajęciach studenci idą sobie na piwo, które piją na stojąco przy budce z piwem. Jest świetna muzyka Komedy i przede wszystkim aktorzy. Odtwórczyni Baśki wygląda oszałamiająco, a Pingwin - choć może nie klasycznie przystojny - naprawdę wiele mówi spojrzeniem oczu jakby od Shii LaBeoufa pożyczonych, choć może to Shia pożyczył i nie oddał. Czyżby czarno-biała taśma bardziej kochała aktorów?


Pingwin 2 by Komeda, Krzysztof on Grooveshark

Na zdrowie fizyczne (bo psychiczne - kiedy indziej)

Zgoda, trudno wyciąć kwadrat z monitora, ale można wgrać na tablet i w tej postaci przykładać do organów. Polecam.

czwartek, 16 maja 2013

Przelotni kochankowie czyli Los amantes pasajeros

Film jest hołdem dla bohaterskich pilotów w rodzaju Chesleya Sullenbergera czy Tadeusza Wrony, którym liczni pasażerowie zawdzięczają ocalenie. W wersji Almodóvara postaci pilotów, Álexa Acero oraz Benita Moróna, zyskują nowy wymiar poprzez ukazanie ich rozterek seksualnych. To zawsze dobry pomysł, jak sugeruje mędrzec Kłopotowski, który kiedyś wymyślił, że Katyń Wajdy byłby filmem ciekawszym i głębszym, gdyby pokazał frustracje seksualne wdów po polskich oficerach. Unikając tego Wajda temat spłycił oraz uprzystępnił, jak niegdyś Przybora Balladynę. Dzięki Bogu (wiadomo któremu), u Almodóvara także jest płytko i przystępnie, i to pomimo barwnego pejzażu seksualnych frustracji. W końcu to mistrz. Nie dam się nabrać na jakieś pogłębione analizy, że to Hiszpania nad przepaścią ginie w zupie w dziurawej szalupie. Główne postaci filmu to trzej stewardzi geje, którzy obsługują klasę biznesową. Klasa ekonomiczna nie wymaga wielkiego profesjonalizmu: pasażerowie dostają środek nasenny, który zażywają również stewardessy, i jest spokój. Seks w filmie jest bardzo przyzwoity, bo nie ma żadnej nagości, niektóre stosunki są ledwie zasugerowane rytmicznymi pchnięciami drzwi do toalety lub mimiką twarzy. Już więcej nieprzyzwoitości znajduję w opowieściach o seksie pewnej celebrytki, harcerki gawędziarki. Jest jeszcze między innymi jedna tajemnicza pani medium, która w czasie lotu traci dziewictwo, a czas na to był najwyższy. A piloci? Jeden mówi, że jest biseksualny, drugi - że heteroseksualny. Ale w to chyba już nawet dzieci nie uwierzą. Przy okazji, proponuję docenić inwencję tłumaczenia tytułu filmu na polski.

poniedziałek, 13 maja 2013

Profesor Krystyna Pawłowicz mówi

Źródło: Stenogram z 24 posiedzenia Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej VII Kadencji w dniu 24 października 2012 roku, strona 245. Jak widać poniżej, wypowiedź wywołała mieszane uczucia.

niedziela, 12 maja 2013

God, No! (Penn Jillette)

Znany pogromca bzdur, głównie z duetu z Tellerem, chciał napisać książkę propagującą ateizm, a wyszła mu książka propagująca osobę Penna Jillette'a. To nie musi być koniecznie złe, w końcu każdy, kto pisze, jakoś tam siebie wyraża, choćby pisał o orogenezie hercyńskiej. Zabierając się za tę książkę nie należy liczyć na uporządkowany wywód na rzecz ateizmu, a raczej na ciąg luźno powiązanych ze sobą opowiastek z życia autora pozostających w mniej lub bardziej swobodnym związku z tematem głównym. Jillette jest postacią barwną, występuje do tej pory z Tellerem na pokazach magii, prowadził audycje radiowe, a ja znam go najlepiej z serialu dokumentalnego Bullshit! poświęconego rozmaitym bzdurom, na które ludzie tracą czas i pieniądze (pisałem o nich tu, tu, tu i tu). Niemal obowiązkiem dla ateisty jest danie odporu agnostycyzmowi, Jillette się od tego nie uchyla i chyba mu się udało. Argumentuje prosto: odpowiedź, że „nie wiemy i nigdy się nie dowiemy” (skąd ta pewność?), nie jest w żadnej mierze odpowiedzią na pytanie „czy wierzysz w Boga?”. Jest to zwyczajny unik. O czym jeszcze przeczytamy? O chasydzkich Żydach z Nowego Jorku, którym Jillette pomagał przezwyciężyć religijne przesądy dając im hamburgera do zjedzenia. O wizycie w sex-klubie dla gejów, która zakończyła się klapą, bo nikt nie chciał Jillette'a poderwać, choć ten był gotów na odskok od swojej heteroseksualności. O locie w stanie nieważkości, w trakcie którego Jillette rozebrał się do naga. O siostrze starszej o ponad dwadzieścia lat, która nigdy nie wydałaby brata policji, nawet gdyby planował atak jądrowy na Nowy Jork. O Tellerze, który jest partnerem Jillette'a na scenie, ale - co zaskakujące - wcale nie utrzymują bardzo bliskich kontaktów. Lub o jego fiutku, który przypalił mu się na suszarce podczas wizyty u ex-dziewczyny. To ostatnie pod prowokacyjnym tytułem „The Greatest Story Ever Told”. Oto próbka stylu Jillette'a, zastrzegam, że nie reprezentatywna, a wybrana dla swoistej urody.
I could scream at the altar of a church, with a crucifix stuck deep up my asshole, that I fuck Jesus Christ hard through the hand holes and cream on his crown of thorns, and I will never hit the level of blasphemy that's required for someone to pray to god for their family's pet dog to return home.
Chętnie podałbym numer strony, ale nie potrafię. Taka już uroda ebuków, mam gdzieś to, że nie słyszę szelestu kartek i nie czuję zapachu. To nawet lepiej, bo zdarzało mi się czytać książki o zapachu szczyn. Za to strasznie ciężko mi ocenić, czy to, za co się zabieram w postaci ebuka, jest grubą cegłą, czy może średnią. Nawet po przeczytaniu nie bardzo wiem.

Jeszcze cztery lata czyli Fyra år till

Jeden z pomysłów fabularnych w tym filmie był chyba żywcem wzięty z Epoki lodowcowej 2, w której mamucica Ellie była przekonana, że jest oposem, bo się wśród oposów wychowała. Podobnie jest z Davidem, który ma żonę, ale wszyscy poza nim wiedzą, że jest gejem. Żyje sobie facet czterdzieści parę lat (powiedzmy, że nie więcej), a tu nagle taka niespodzianka. W jego sytuacji jest to poważna życiowa trudność, bo David jest liderem partii liberalnej, niedoszłym premierem, który po przegranych wyborach nie może się pozbierać. Wprawdzie akcja ma miejsce w Szwecji, tolerancja jest duża, tylko że wyborcom oraz dołom partyjnym trzeba by jakoś wytłumaczyć się z tego heteroseksualnego małżeństwa. Ale nie o tym jest ta historia, lecz o romansie Davida z Martinem, politykiem rządzących socjaldemokratów i jawnym gejem. Na drodze do szczęścia leżą kłody. Mniejsza z nich to ta, że David recytuje program wyborczy w trakcie pierwszego pocałunku z Martinem. Jeśli całujesz się prowadząc samochód, to nie poświęcasz pocałunkowi należytej uwagi - powiedział mądry człowiek, Albert Einstein.

sobota, 11 maja 2013

Maciej Słomczyński pisze limeryk

Pewien nekrofil z Nowego Targu
Nieboszczkę kupił raz w przetargu.
   Lecz zesłały nieba
   Karę na trupojeba
Bowiem dziewczę to było w letargu.

Kwiatku, czemu ostatnio jesteś ciągle taki zmęczony?

Ludzie są zmęczeni zupełnie nieprawdopodobną nagonką, jaka jest prowadzona przeciwko rządowi. (S. Niesiołowski) [Źródło]

Penn Jilette mówi

Atheism is a religion like not collecting stamps is a hobby.

Po prawdzie Jillette podaje ten cytat jako zapożyczony, ale nie zna źródła. Znalazłem w sieci elaborat obnażający nędzę tej sentencji, bo czy ludzie zabijali się w imię znaczków pocztowych? W kategoriach prawdy, całej prawdy i tylko prawdy zapewne nie jest to szczytowe osiągnięcie. Przy takim podejściu nawet stwierdzenie, że Warszawa jest stolicą Polski, powinno być dość problematyczne. Proponuję się nieco wyluzować.

czwartek, 2 maja 2013

Sex-model Peter jest wróżbitą Davidem

Szok! Skandal! Model Peter znany jest z niemieckiego portalu Berlin Male, gdzie opublikował swoje zdjęcia i filmy, w których eksponuje organy płciowe. Okazało się jednak, że model Peter prowadzi podwójne życie, bowiem występuje w Kosmica TV jako naciągający ludzi wróżbita David. Całkiem szczerze uważam to drugie zajęcie za upodlające i urągające rozumowi. Czyli wyższej klasy kurewstwo. Ludzie z jakiegoś powodu uważają, że oszukiwanie ich na szerzeniu bzdur jest czymś dopuszczalnym w przeciwieństwie do pracy w szołbiznesie erotycznym. Przypadek Davida rzuca cień na wróżbiarstwo polskie, ale dzięki Bogu, wróżbita Maciej odciął się od Davida nazywając jego postępowanie obrzydliwością. Kilian, kolega Petera z Berlin Male, pytany o drugie zajęcie Petera powiedział, że go nie potępia, bo każdemu zdarza się pobłądzić. „Jego reputacja jako sex-modela nieco ucierpiała, ale nie jesteśmy małostkowi”. Coś tu chyba nazmyślałem, ale daję słowo - nic na tym nie zarobiłem. Sięgam do internetowego szamba i znajduję komentarz:
Ato pedalski pomiot i zboczeniec! A ludzie mu wierzą i dają się nabierać na te jego sztuczki. Głupie te baby, co do niego dzwonią i dają się na kasę naciągać…
Rozumiem, że dawanie kasy wróżbicie Maciejowi jest jak najbardziej zrozumiałe i godne szacunku.