Strony

czwartek, 16 maja 2013

Przelotni kochankowie czyli Los amantes pasajeros

Film jest hołdem dla bohaterskich pilotów w rodzaju Chesleya Sullenbergera czy Tadeusza Wrony, którym liczni pasażerowie zawdzięczają ocalenie. W wersji Almodóvara postaci pilotów, Álexa Acero oraz Benita Moróna, zyskują nowy wymiar poprzez ukazanie ich rozterek seksualnych. To zawsze dobry pomysł, jak sugeruje mędrzec Kłopotowski, który kiedyś wymyślił, że Katyń Wajdy byłby filmem ciekawszym i głębszym, gdyby pokazał frustracje seksualne wdów po polskich oficerach. Unikając tego Wajda temat spłycił oraz uprzystępnił, jak niegdyś Przybora Balladynę. Dzięki Bogu (wiadomo któremu), u Almodóvara także jest płytko i przystępnie, i to pomimo barwnego pejzażu seksualnych frustracji. W końcu to mistrz. Nie dam się nabrać na jakieś pogłębione analizy, że to Hiszpania nad przepaścią ginie w zupie w dziurawej szalupie. Główne postaci filmu to trzej stewardzi geje, którzy obsługują klasę biznesową. Klasa ekonomiczna nie wymaga wielkiego profesjonalizmu: pasażerowie dostają środek nasenny, który zażywają również stewardessy, i jest spokój. Seks w filmie jest bardzo przyzwoity, bo nie ma żadnej nagości, niektóre stosunki są ledwie zasugerowane rytmicznymi pchnięciami drzwi do toalety lub mimiką twarzy. Już więcej nieprzyzwoitości znajduję w opowieściach o seksie pewnej celebrytki, harcerki gawędziarki. Jest jeszcze między innymi jedna tajemnicza pani medium, która w czasie lotu traci dziewictwo, a czas na to był najwyższy. A piloci? Jeden mówi, że jest biseksualny, drugi - że heteroseksualny. Ale w to chyba już nawet dzieci nie uwierzą. Przy okazji, proponuję docenić inwencję tłumaczenia tytułu filmu na polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz