Strony

czwartek, 3 listopada 2022

Peyote

Znajomość licealisty Pabla ze starszym Markiem zaczęła się bez szczególnego powodu. Marco siedział w swoim samochodzie opodal szkoły i przypatrywał się wychodzącym. Cóż w tym dziwnego, każdy psychopata postąpiłby podobnie. Nieco dziwne jest jedynie to, że trwało to od paru dni. Zagadali do siebie i nadal bez specjalnego powodu, być może z sympatii, jaką do siebie poczuli, wyruszyli w podróż do Realu de Catorce, uroczej meksykańskiej mieściny w górskim pejzażu. W szokująco krótkim czasie przeszli od powierzchownej znajomości do poglębionej relacji, w ramach której spowiadamy się ze swoich fobii i robimy sobie wyrzuty z przyczyn błahych i nie. Albo nawet przywalamy fangę w nos - jest to już ten poziom intymności, którego z nikim w życiu nie zaznałem. Żaden z chłopców nie deklaruje się jako gej, atoli są pewne sygnały, że może dojść między nimi do zbliżenia, a w języku poetów XX wieku: skrócenia dystansu fizycznego. (Może skrócimy sobie teraz dystans fizyczny? - pyta Jaś Małgosię.) Warto zapamiętać dwie sceny z filmu: otwierająca, w której Pablo za pomocą warzyw i sztućców kreuje fabułę popieprzonego filmu à la Marvel. A druga - kiedy gęstnieje atmosfera erotycznego napięcia. Można by ją kroić kindżałem lub puginałem, co tam kto ma pod ręką. Co to wszystko ma do bohatera tytułowego, czyli pejotlu? Jak zażyję, to napiszę, albo i nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz