Strony
▼
sobota, 5 listopada 2022
Amsterdam
Rzadka to okoliczność, że przez większość część czasu śmiałem się z filmem, a pod koniec - z filmu. Komedia jest lekko mroczna i nie wypada śmiać się cały czas. Widziałem omówienia i poniekąd zgadzam się, że jest chaos, bo Burta i Harolda poznajemy w latach trzydziestych w SZA, a potem nagle wkręcają nas w retrospekcję, gdzie przyjaciele razem z rezolutną Valerie jakiś czas tuż po pierwszej wojnie spędzają w Europie, a najwięcej w Amsterdamie. Po czym wracamy do lat trzydziestych, chwilowo bez Valerie, gdzie bohaterowie toczą śledztwo w sprawie dziwnych wypadków, w których giną osoby mogące powiedzieć zbyt wiele. Jednym z dodatkowych bohaterów jest szklane oko Burta, które co chwilę mu wypada, zwłaszcza kiedy raz po raz pada twarzą na glebę - rozumie się, że przy pomocy czynników zewnętrznych. W pewnym momencie, mniej więcej w trzech czwartych filmu wreszcie wyjaśniają się motywy i cele. Wtedy począłem śmiać się z filmu, bo zaczął przypominać masturbację przed lustrem. Ci Amerykanie nie mogą wyjść z podziwu nad sobą. Nie chcąc spojlerować, ujmę to tak, że chodziło o niecny plan paru bogatych ludzi, który się zawalił, bo idioci nie zapytali swojego potencjalnego wodza, czy chciałby nim być. Chcieli wprawdzie go zastraszyć wręczając mu pewne papiery w teczce ze skóry morsa, który, jak zapewnili, żył długo i szczęśliwie, bo dokonywał właściwych wyborów. A gdyby im uległ? Byłoby jeszcze głupiej, bo intuicja nie podpowiada mi scenariusza, w którym zastraszony facet osiąga sukcesy jako przywódca. (Coś w ten deseń: Ateńczycy jednym z wodzów wyprawy przeciw Syrakuzom uczynili niejakiego Nikiasa, który publicznie opowiadał się przeciw. Wojna skończyła się upadkiem Aten.) Tak czy owak, film dostarczył mi powodów do śmiechu, więc nie żałuję zainwestowanego weń czasu. Zwłaszcza że dowcip był dobrej próby, trochę w dialogach, a trochę w trudnych sytuacjach, w jakie wpadał Burt. Na dokładkę był John David, jak zwykle zabójczo przystojny, bohater fantazji o przelotnej miłości analnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz