Strony

poniedziałek, 31 października 2022

Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie czyli Luckiest Girl Alive

Od razu widzimy, że do głównej bohaterki Ani pasują jak ulał słowa wieszczki: a w niej ciemność okropna, a w ciemności... No właśnie, co? Mroczna tajemnicza podlana sosem paskudnych wspomnień. Średnio rozgarnięty Waldek zrozumie, że niegdysiejsza strzelanina w szkole, w której Ani rzekomo pomagała napastnikom, jest półprawdą głoszoną przez niejakiego Luke'a, niegdyś przyjaciela Ani, który po tych tragicznych zajściach stracił władzę w nogach. Bez obaw, nawet słabo kumająca Krysia z łatwością pojmie, co tak naprawdę się wtedy stało, o ile rzecz jasna wytrwa do końca. Czy ciężko wytrwać? Nie, ale w pewnym momencie jasne było, że film zalicza się do rozrachunków z patriarchatem, które u mnie wzmagają czujność (choć twórcy liczyliby na uznanie za podjęcie trudnego tematu). Patriarchatowi zapewne należy się wiele klapsów na goły tyłek, ale bardziej w tym zakresie przemawia do mnie dobra argumentacja - bardziej niż takie filmowe agitki. Uchylę rąbka tajemnicy: chodzi o wykorzystanie seksualne. Gdziekolwiek dzisiaj w tle pojawia się seks, sprawa staje się śliska. Są przypadki oczywiste, gwałtu nigdy nie należy usprawiedliwiać. Ale jest szeroka szara strefa, kiedy dobrowolny seks po czasie można zinterpretować jako wykorzystanie, jak w tym niegdysiejszym pomyśle, by uznać za gwałt seks, na który, powiedzmy, zgodziła się kobieta zwiedziona fałszywymi deklaracjami partnera o jego niezwykłym bogactwie, bynajmniej nie duchowym. Nie mówiąc już o gwałcie polegającym na byciu świadkiem opowiadania świńskich kawałów. Cóż, nikomu nie mogę dyktować uczuć, jakie byłyby w moim odczuciu właściwe po przeżyciach takich, jakich doświadczyła Ani. Jeśli jednak spojrzałbym na rzecz z szerszej perspektywy, nie mam wątpliwości, że wolałbym być seksualnie zbrukaną Ani niż Luke'iem na wózku inwalidzkim. To chyba bardzo nieprawidłowy pogląd w dzisiejszych czasach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz