Strony

poniedziałek, 18 kwietnia 2022

Wesele Figara (Teatr Bagatela)

Pierwsze skojarzenie z tytułem to opera Mozarta. Podobno w jego czasach Wesele było teatralnym skandalem, które nie spodobał się francuskiej władzy. To dziwne w ówczesnej epoce lekkich obyczajów, być może znak nadciągającego moralnego wzmożenia. Rozpusta w tej sztuce dzisiaj wywołuje tylko uśmiech politowania. Hrabia czyni starania, żeby przelecieć Zuzię, która ma wkrótce poślubić jego służącego, Figara - i to całe zgorszenie. Jest to tylko strzępek z dość skomplikowanej fabuły, najeżonej przeszkodami, które piętrzą się przed parą narzeczonych. Są dawne zobowiązania Figara wobec innej niewiasty, jest Hrabina, która nie lubi być zdradzana, oraz doktor, który też ma porachunki z Hrabią. Można by o tym napisać długi tekst, jaki niegdyś przeczytałem o Zemście Fredry, gdzie szczegółowo analizowano sercowo-finansowe zależności pomiędzy postaciami. Dzisiejszą mutacją takich sztuk są opery mydlane z cudownie odnajdowanymi matkami, podszywaniem się panów pod panie i momentalnymi, wielokrotnymi przeskokami od miłości do nienawiści. Kochliwego pazia Cherubina gra w spektaklu aktorka, a w operze jest to sopran? Mężczyzna z sopranem - to rzadkie, ale możliwe, widziałem kiedyś, i to z koloraturowym. W przedstawieniu mamy fragmenty opery śpiewane przez amatorów. Kiedyś widziałem ekranizację Nany Emila Zoli, w której postać tytułowa wystąpiła w operze i takim amatorskim głosikiem śpiewała swoją rolę bujając się na huśtawce, fikając nóżkami i falując biustem. Część widowni była zachwycona. W omawianym spektaklu nie było huśtawek, żadnego fikania i falowania, jedynie fotele na kółkach. Gdyby arię Non più andrai zaśpiewał Piotr Stramowski w jockstrapie, to bym nie wybrzydzał. Mógłbym cieszyć oczy, mniej przejmując się gwałtem czynionym na moim operowym słuchu. Mogę za to przyznać, że w dwóch chóralnych śpiewach wyszło nieźle. Sztukę lekko uwspółcześniono, przez co rozumiem rzucanie od czasu do czasu „kurwą”. Zdarza mi się to robić dość często, nic to dla mnie zabawnego, więc wyszedłem na zbulwersowanego sztywniaka pośród rozbawionej widowni. Być może jest sposób, aby wystawić sztukę Beaumarchais tak, aby nie sprawiała wrażenia ramoty. Średnio się to udało w Bagateli, ale na podstawie reakcji publiczności wypada uczciwie przyznać, że raczej się podobało. Nie mam z tym problemu - tak długo, jak nie będzie problemu z tym, że ktoś może myśleć inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz