Strony

czwartek, 14 października 2021

Na lodzie czyli On the Rocks

To prawda, Bill Murray jest mistrzem zranionego spojrzenia, które bardzo chciałby przykryć kolejną anegdotą lub zaaranżowanym luzackim wyskokiem. Ma wiele okazji, by się tym popisywać jako Felix, ojciec Laury, która od czasu do czasu przypomina mu, jakim bywał palantem. Przeważnie jednak dogadują się nieźle, a nawet lubią ze sobą przebywać, choć Laura ma swoją rodzinę, złożoną z pary absorbujących córek i zapracowanego męża Deana w rozjazdach, w których wiecznie towarzyszy mu Fiona, niby to koleżanka z pracy. Pojawiły się poszlaki wskazujące na niewierność Deana, które Laura by zlekceważyła, gdyby w sprawę nie wmieszał się tatuś. Osią intrygi jest raczej nieudolne śledztwo, na którego wynik czekamy jako widzowie, ale w efekcie bardziej cieszy nas te parę chwil spędzonych w towarzystwie Billa, który potrafi być czarujący. Chciałbym to samo powiedzieć o Rashidzie Jones, znanej mi z mojego ulubionego serialu Parks & Recreation, ale uczciwie przyznaję - nie mogę. Owszem, jej postać jest bardzo sympatyczna, ale nie chodzi w niej o nietuzinkowość, a bardziej o to nieszczęsne poczucie utraty zainteresowania męża, które po odpowiednim nakręceniu stanie się samospełniającą się przepowiednią. Lub może się stać. Dobrym pomysłem przed obejrzeniem tego filmu jest to, by się nie nastawiać na żaden konkretny gatunek. Film jest słaby jako komedia (choć ma znakomite akcenty komediowe), a jeszcze słabszy jako film sensacyjny. Zapewne dobrą szufladką byłoby kino obyczajowe, gdybym miał ochotę używać tej pokracznej etykietki. Film jest zwyczajnie wart obejrzenia. Lekka trudność polegała na utrzymaniu powagi, kiedy na ekranie pojawiał się Wayans w roli Deana. Jeśli znajdziecie gif, który powinien wyskoczyć po wpisaniu „scary movie gloryhole” w wyszukiwarce, zrozumiecie dlaczego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz