Strony

czwartek, 14 października 2021

Wszyscy moi przyjaciele nie żyją

Nie znam reakcji na ten film, ale wyobrażam sobie, że może wywołać efekt Rashōmon, czyli cokolwiek od zachwytu przez obojętność do obrzydzenia. Oceny zależałyby od stopnia luzu, z jakim gotowi jesteśmy oglądać produkcje filmowe. Znam osoby, dla których śmierć parunastu osób nie może być nigdy tematem komedii. A jeśli uwzględnić Jezusa, który został włączony do fabuły jako omam jednej z postaci, rzecz robi się jeszcze bardziej ciężkostrawna, choć nie dla mnie. Ale mniejsza o Jezusa, kiedy pokazują całujących się facetów. Okej, tylko proszę się nie napalać, to motyw totalnie uboczny i jakby z innej rzeczywistości. Od samego początku wiadomo, że w pewnym domu noc sylwestrowa zakończyła się jatką, a cała fabuła polega na pokazaniu rozwoju zdarzeń do niej prowadzących. Zanim dojdzie do jednej z głupszych masakr, jakie widziałem, pooglądamy sobie imprezującą młodzież przed trzydziestką, będzie seks, namiętności, alkohol, narkotyki i dialogi, niektóre nawet udane, choć pewności nie mam, bo nie włączyłem sobie napisów, a z samej ścieżki dźwiękowej nie da się wszystkiego zrozumieć - typowe dla polskich filmów. Film łączy klimaty gore z komedią, co nowością nie jest, ale na naszym podwórku chyba owszem. Wyszło lepiej niż się spodziewałem, co nie znaczy, że chciałbym takie produkty oglądać częściej niż debaty sejmowe. Właśnie wyobraziłem sobie w polskim sejmie akcję jak w styczniu na Kapitolu, a w niej chłopca z filmu, który sparodiował scenę z siekierą z Lśnienia. Rozmarzyłem się...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz