Strony

środa, 24 lutego 2021

Dzień z życia 2020 czyli Life in a Day 2020

Jak rozumiem, pierwsza edycja tego przedsięwzięcia sprzed 10 lat obrosła legendą. Czy wtedy już były nasze dzisiejsze możliwości, jeśli chodzi o produkcję i przesyłanie wideo? Nie pamiętam, ale długo wzbraniałem się przed kupnem smartfonu, chyba jeszcze wtedy też, bo w tamtych latach ceny internetu komórkowego bywały zaporowe, a smartfon bez internetu ma nie więcej sensu niż „P”i„S” bez Prezesa (z Prezesem zresztą też). Teraz dodatkowo można kręcić atrakcyjne ujęcia z dronów. Ludzie przesłali filmy ze swojego życia z 25 lipca, a twórcy pod okiem Ridleya Scotta zmontowali. Od pobudki, przez gimnastykę poranną, obiad, modlitwy do luli. Komuś uciekła koza, ktoś ma pieska po zmarłej ukochanej, czyjeś plany dzieciorodne obracają się w niwecz, a pewien chłopiec zapragnął zobaczyć siedem pociągów towarowych na różnych trasach. W Polsce nie mieliśmy wtedy takich restrykcji kowidowych, jakie widzimy gdzie indziej. Nie mieliśmy też (jeszcze) protestów porównywalnych z Black Lives Matter. Nie znam nazwy tej gry, w której kolejne osoby dopisywały zdania widząc tylko ostatnie słowo poprzedniego. Film przypomina mi tę grę, ale efekt wyszedł mało zabawny. I słusznie, bo nie o to chodziło twórcom. Projekcji doświadczyłem w gronie trzyosobowym, mój werdykt to half amused, drugi widz był quarter amused, a co do trzeciego - nie mieliśmy serca budzić, by zapytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz