Strony

poniedziałek, 15 czerwca 2020

Nocny lot czyli Ya-gan-bi-haeng

Zwykle w przypadku filmów koreańskich zmieniam imiona na polskie, żeby uniknąć tych hang choo woongów i soo bong kimów. Powiedzmy więc, że Karol jest gejem i ma znajomego geja poznanego przez internet. Nic romantycznego z ich spotkań nie wynika, bo Karol ma inny obiekt westchnień, czyli Piotra, który pracuje jako kurier w rameniarni. Niebezpieczny ten afekt, bo Piotr jest szkolnym napastnikiem, nie futbolowym bynajmniej. A szkoła jest niekoedukacyjna i bardzo przemocowa, nauczycieli nie wyłączając. Historia ciągnie się nieco przydługo wśród ponurych pejzaży miejsko-śmietniskowych, ani życie Karola, ani Piotra usłane różami nie jest. Jeden wychował się bez ojca, drugi praktycznie też, choć w końcu po latach go odnajduje. Pejzaże w sensie duchowym też piękne nie są. Oprócz naszej pary jest i wielu innych bohaterów, a raczej antybohaterów, są też nieco nużące retrospekcje, które nam wyjaśniają rolę przechowywanego latami buta. Niewiele by stracił ten film, gdyby był krótszy, bo nie da się wejść głębiej w opis relacji Karola i Piotra, aby nie powiedzieć zbyt wiele. Pośrodku szerokiego, suchego stepu wyrosła jedna stokrotka, jak wątły cień romansu między chłopcami pośród miejskiej pustyni. Nie jest to widok, na który serce roście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz