Strony

piątek, 17 stycznia 2020

Słońce też jest gwiazdą czyli The Sun Is Also a Star

Niektóre romanse chcą być bardzo oryginalne, aby nie wyglądać jak jeden z wielu. Ten romans jest jednym z niewielu, jakie widzieliśmy ostatnio, więc jeśli o nas chodzi - nie musieliby się starać. On to Daniel, z pochodzenia Koreańczyk, ona to Natasha, córka imigrantów z Jamajki, którzy zostali wyrzuceni ze Stanów i mają wyjechać następnego dnia. Jak to u Koreańczyków, Daniel ma realizować ambicje rodziców i zostać lekarzem. Natasha z kolei ma swoje własne ambicje związane z astronomią. Nie chodzi o patrzenie w niebo i pisanie wierszyków - to bardziej w stylu Daniela - lecz o to, co w astronomii najciekawsze, czyli pomiary, analizy, całki, komputery i tak dalej. Jak to w romansach, zbiegi okoliczności piętrzą się w stosiki, długie i chwiejne, które nie zdołają podtrzymać wiarygodności tej opowiastki. On ją dojrzał na nowojorskim dworcu centralnym, miała na sobie bluzę z napisem Deus ex machina, po czym ruszył jej śladem, uratował jej życie, oboje mieli sprawę do tego samego prawnika i tak dalej. Nie ma miłości, mówi Natasha, bo nie da się jej zmierzyć. Na miejscu Daniela nie próbowałbym niczego z osobą o tak absurdalnych poglądach, ale wiemy, że nie może się tak skończyć, że za maską racjonalistki Natasha skrywa serce gotowe do miłości, namiętności i tak dalej. Fabułę przerywają niuejdżowe wstawki o multiświatach, które tylko czekają, aby spełniać nasze marzenia, jeśli tylko będziemy tego szczerze pragnęli. Bardzo się cieszę, że mam takie wsparcie, choć nieco zastanawia mnie, w jaki sposób wszechświat pomógł licznym ofiarom trzęsień ziemi, tsunami, tornad i tak dalej. Nie lepiej by było po prostu nie trząść ziemią i nie rozpędzać tornad?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz