Strony

czwartek, 17 stycznia 2019

impactor u księdza

Polski kontrapologeta impactor znalazł sobie ciekawą niszę, czyli fora dyskusyjne na filmwebie. Dziwne trochę, ale jak sam mówi, gdy próbował inicjować dyskusje na stronach poświęconych religii odzew był zbyt zmasowany, żeby jeden człowiek mógł sobie z nim poradzić. Nie chodzi o jakość argumentów, ani nawet ilość (bo gdyby je zebrać, jest ich z dziesięć), ale o to, że nie da się odpowiedzieć na więcej niż parę postów dziennie, bo trzeba jeszcze spać, jeść i zarabiać. Obejrzałem jutubową relację ze spotkania impaktora z niewymienionym z nazwiska księdzem doktorem z krakowskiego PAT-u. „Obejrzałem” to niezbyt pasujące słowo, bo mamy tylko zapis audio, ale impactor wyświetla wiele komentarzy do słów księdza, więc lepiej używać ocząt w czasie odbioru. Nie spodziewałem się wiele po katolickim księdzu doktorze, ale to, co usłyszałem, to było jedno wielkie, żenujące i zasmucające nic. Ksiądz miał kryzys wiary w seminarium, ale zawierzył się Bożej miłości i to jest argument. Nic mi do tego, jeśli mu to wystarczy, ale w rozmowie ze sceptykiem nie dało się znaleźć nic sensowniejszego? Dlaczego ma mnie przekonać żarliwa wiara księdza, a nie imama? Na podobny argument ksiądz odpowiada, że różne Bóg wybiera drogi do objawienia się, co, rzekłbym, jest oczywiście wyjściem z sytuacji, jeśli rozmawiamy o fantasmagoriach, ta nie realiach. Dlaczego owo „nic” jest zasmucające? Ano dlatego, że zdarzyło mi się słuchać debat anglojęzycznych z udziałem niejakiego Johna Lennoxa, który ma wiele argumentów na rzecz swojej wersji boga, z których żadne mnie nie przekonują, ale żeby dojść do takiego wniosku, muszę jednak wykonać jakąś pracę myślową. W przypadku księdza doktora - żadna praca nie jest konieczna. Nie wiem, czy na uczelniach katolickich kładzie się nacisk na apologetykę - jeśli tak, to ksiądz doktor zdał ją ledwo, ledwo, lub w ogóle jest to dziedzina zaniedbana. Wspomniany Lennox (matematyk, swoją drogą) przedstawia generalnie argumenty na rzecz „boga filozofów”, które nigdy nie powinny być przekonujące bez świadectw empirycznych. Bóg ma istnieć, bo umysł ludzki jest dostrojony do odbioru świata (he he, gdyby nie był, to by nie było ludzi), co można podeprzeć jakimiś wersami z Biblii. Jestem gotów ad hoc stworzyć (lub choćby sobie wyobrazić) sensowniejszą niż chrześcijaństwo religię, w której ten postulat będzie zachowany. Polskim Lennoxem jest Tomasz Szarek (o ironio, też matematyk), który zapewne byłby ciekawszym rozmówcą dla impactora. Samego impactora podziwiam, ale podziw nie jest bezkrytyczny, bo mam dwie uwagi. Pierwsza: naprawdę nie uważam, że ta myśl zasługuje na rozpowszechnianie:
Jak stąd wynika, jedynie religia działa w ten sposób, co jest oczywistą nieprawdą, bo mamy jeszcze innego rodzaju fanatyzmy. Poza tym za lekko w tym aforyzmie szafuje się pojęciem „dobroci”, którą można rozumieć na wiele sposobów, a jeden z nich jest taki, że ludzie dobrzy czynią dobro, więc człowiek czyniący zło nie jest dobry. Kim w takim razie jest „dobry człowiek czyniący zło”? Druga uwaga dotyczy tego wersu z Biblii:
Zajrzałem do Biblii angielskiej (wersja NIV) i zobaczyłem, że te słowa są przytoczone w cudzysłowie, zatem niekoniecznie Paweł się z nimi utożsamia. Byłby więc to bardzo nędzny argument. Ale coś mnie tknęło i spojrzałem na inne tłumaczenia i okazało się, że redaktorom NIV nie pasowały te słowa Pawła, więc niby dokonali lekkiej zmiany, ale całkowicie odwrócili ich znaczenie. Punkt dla impactora. Więc tego... Rodzi się bardzo poważne podejrzenie, że wielu redaktorów Biblii tłumaczonej na różne języki trochę poprawiało słowo Boże, kiedy im nie pasowało. Z samym impactorem można się zapoznać poprzez jutubową Stację Ateizm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz