Strony

czwartek, 17 stycznia 2019

Moje wielkie włoskie gejowskie wesele czyli Puoi baciare lo sposo

Translator google'a tłumaczy włoski tytuł jako „Możesz pocałować pana młodego”, a polski podpina się pod sukces znanego filmu sprzed lat. Zaczyna się od podpuchy, kiedy Antonio opowiada o swej ukochanej osobie nie zdradzając jej płci, aż w końcu po paru chwilach widzimy, że jest to misiaczkowaty Paolo. Mieszkają razem w Berlinie, ale postanawiają wziąć ślub u rodziny Antonia we Włoszech. „Ślub” to za duże słowo, we Włoszech jeszcze się nie da, ale mogą zawrzeć związek partnerski. Jak się okaże, ta rodzina Antonia jest nieco problematyczna, bo choć niby wiedzą, że Antonio jest homo, to jednak nie wszyscy, a ci, którzy wiedzą, mają jeszcze jakieś złudzenia. Krótko mówiąc będzie dramat, mama Antonia wyrzuci męża z domu, a i Paolo będzie miał nielekko, bo warunkiem zorganizowania ślubu postawionym przez matkę Antonia jest udział w uroczystości matki Paola, dla której ślub syna z mężczyzną jest atrakcją dorównującą świętu dziękczynienia dla indyka. W fabułę wmieszane są osoby postronne, w tym transwestyta Donato i Camilla, stalkerka Antonia. Jest również brat Francesco, który w temacie związku dwóch mężczyzn jest dużo bardziej elastyczny od taty Antonia, choć trudno się dziwić, skoro chodzi o syna. Mistrzowska była jedna z rozmów ojca Antonia z Francesco, od absurdu w stronę konkretu. Bajeczna jest sceneria, akcja rozgrywa się w ślicznym włoskim miasteczku Civita di Bagnoregio położonym na malowniczym wzniesieniu. Bardzo udał się ten film - z małym wyjątkiem: zakończenia, które jest totalnie absurdalne w kontekście całego filmu, bo tak w oderwaniu - tylko umiarkowanie absurdalne. Wyszło tak, jakby nam sprzedali czekoladę, która jest zwykłą czekoladą z wyjątkiem jednej ostatniej kosteczki, która jest kawałkiem panierowanego kotleta schabowego z kością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz