Strony

niedziela, 26 sierpnia 2018

Hooked

Z podejściem, jakie ma prostytuujący się Jack wobec swoich klientów, powinien szybko wypaść z branży po paru recenzjach w TripAdvisorze w zakładce „seksualne atrakcje Nowego Jorku”. A ponieważ ta sekcja chyba jeszcze nie jest wystarczająco dobrze rozwinięta, jakoś sobie radzi. Kamera bezczelnie zabrana klientowi przyda się na prezent dla ukochanego Toma. Obaj uciekli z domu i klepią biedę planując wspólne życie w przyszłości, a na razie nawet nie mogą razem mieszkać. Jak widzimy, różne są oblicza prostytucji, kiedy zdarza się Jackowi klientka, która życzy sobie, aby Jack ubrany w pieluchę ssał jej pierś. I oto na scenie zjawia się Ken, podstarzały tatuś dzidziusia, którego kolejny raz dopadają myśli o seksie z mężczyznami, do czego nawet otwarcie przyznaje się żonie, a co zdarza mu się nie po raz pierwszy. Postać Kena nie tylko ilustruje przegraną z popędem, bo na swój sposób jest on gejowskim Jezusem, który przygarniał nierządnice, i w dodatku Jezusem łagodnie ćpającym. Wygląda na to, że naprawdę chce pomóc Jackowi bezinteresownie, a jak się okaże, nie jest to łatwa sprawa. Przyznam, że w pewnym momencie się pogubiłem, kiedy (przyłapany) złodziejaszek Jack chwilę potem zagrał kartą moralnego oburzenia. Wybaczamy mu to jednak, bo wcześniej parę razy rozbawił nas w ciętych dialogach (spodobał nam się szczególnie pomysł, aby „safe word” w czasie seksu Jacka z Tomem było „harder”), choć film kończy się szalenie poważnymi statystykami pokazującymi ciężki los homoseksualnych młodzieńców uciekających ze swoich mało tolerancyjnych domów. Czyli trochę jak w dziewiętnastowiecznych wierszykach dla dzieci, czytelnicza radość z uciętego paluszka musi być okupiona nieszczęsnym morałem ku przestrodze pacholąt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz