Strony

niedziela, 26 sierpnia 2018

Emigrant z żelkowej malinowej łódki czyli Vadelmavenepakolainen

Niektórzy mają pecha, bo rodzą się chłopcami, a od dziecka pragną być dziewczynką. Mikkowi trafiło się podobne nieszczęście, bo urodził się Finem, a chce być Szwedem. Nie wystarczy mu po prostu zamieszkać w Szwecji, bo wtedy byłby jedynie Finem osiadłym w wymarzonym kraju. Podobnie przebranie się za kobietę nie rozwiąże problemu transseksualisty. Zbieg okoliczności sprawił, że spotkał Szweda, który chce ze sobą skończyć, więc za obopólnym porozumieniem organizują przejęcie tożsamości. Jak Gustaw Konradem, Mikko staje się Mikaelem. Oczywisty problem jest taki, że trudno jest nowemu Mikaelowi przekonać rodzinę, że on to on. Matka miała być zamroczona alzheimerem, a jednak widzi, że to nie jej syn. Siostra Maria tym bardziej nie akceptuje Mikaela, ale ponieważ jest on sympatycznym facetem, wchodzi do tej gry pozorów. Źródłem komizmu po części jest zapewne sposób mówienia Mikaela, który dla szwedzkiego ucha musi brzmieć dziwacznie. Dalszy ciąg filmu to coś w rodzaju komedii romantycznej, a na końcu okazuje się, że tylko jako Fin Mikael-Mikko może odnaleźć szczęście. Chociaż niektóre postaci filmu, w tym główna, skrojone są dość głupkowato i jednowymiarowo, zdecydowanie cieszę się, że obejrzałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz