Strony

poniedziałek, 29 maja 2017

Co nas łączy? czyli Unter der Haut

Pewnego dnia Alicja odkrywa na domowym komputerze gejowskie strony w historii przeglądarki. Ktoś widocznie spadł z księżyca i nie wie o możliwości stosowania „porn mode”, czyli incognito. Jak wiem od Kwiatka, ten pomysł twórców oprogramowania był uzasadniany sytuacją, w której mężczyzna chce ukochanej kupić w tajemnicy pierścionek zaręczynowy. To naturalne, że w dzisiejszym świecie taka akcja poprzedzona jest użyczaniem sobie laptopa i organów płciowych. Alicja drąży temat, a skoro nastoletni syn się odciął, młodsze córki raczej nie, więc zostaje mąż. Ten akurat się nie wypiera, bo cóż w tym dziwnego, że sobie coś tam w internecie oglądał. Szybko okazuje się, że nie tylko w internecie, a komplikacje życiowe temu towarzyszące są całkiem do przewidzenia, tylko powstaje wątpliwość, czy będą trupy. Będą, ale inne niż byśmy się spodziewali, i tyle mogę zdradzić, żeby samemu nie paść trupem w zemście za spoilerowanie. Reżyserem jest pani kobieta, więc nie dziwimy się, że oko kamery skupia się głównie na nieszczęsnej małżonce. Film jest niemieckojęzyczny, powstał w Szwajcarii i mógłby być retoromański, ale na taki przyjdzie nam jeszcze zaczekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz