Strony

wtorek, 23 maja 2017

Ani trzech, ani króli

Po wysłuchaniu pogawędki na racjonalista.tv o świecie Trzech Króli przeczytałem sobie stosowny ustęp w ewangelii świętego Mateusza, jedynej, która o wspomina o tej ważnej wizycie u Dzieciątka. Jest to fragment wielce pocieszny, bo wynika z niego, że Mędrcy w liczbie nieokreślonej przybyli do Judei i rozpytywali o nowego króla żydowskiego, który się właśnie narodził. Jasne jest, że usłyszał o tym król Herod, bo widocznie mu jego CIA doniosła. Herod wezwał arcykapłanów i uczonych, aby się o tym nowym królu dowiedzieć, a oni mu na to, że to oczywiste, albowiem Pismo zapowiedziało. Potem spotkał się z Mędrcami i sam ich do Betlejem skierował, ale to jeszcze za mało, bo GPS wtedy tandetnie działał, więc pojawiła się na niebie gwiazda, która ich prowadziła, aż zatrzymała się nad odpowiednim miejscem. Wielkie cuda się działy, ale ich sprawca, choć niewątpliwie bardzo w obrotach ciał niebieskich kompetentny, z umysłu był raczej mizerny, skoro w ten sposób naprowadził Heroda na jego konkurenta, skąd wynikła ta ucieczka Egiptu, której można by uniknąć, i cała ta rzeż niewiniątek. Skutkiem dziwnego mózgowego popieprzenia zaczęto uważać, że tych Mędrców było trzech, bo tyle darów Jezusik otrzymał, a poza tym byli to królowie o imionach wziętych z sufitu, czyli framugi. „C+M+B” wypisywane kredą przez księdza miało oznaczać błogosławieństwo Chrystusa dla domostwa, a ni z tego, ni z owego zaczęło być skrótem trzech imion. Najlepsze dla mnie jest to, że rok w rok wraca problem gwiazdy i uczeni astronomowie spierają się, jakież to ciało niebieskie mogło prowadzić Mędrców. Gwiazda, która się przesuwała, aż w końcu stanęła nad jednym z domów? To rzeczywiście doniosły impuls do naukowych rozważań. Proponuję to wpisać do grafika podkomisji Berczyńskiego, a zaraz po tym techniczne aspekty latających dywanów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz