Strony

niedziela, 25 grudnia 2016

Śmietanka towarzyska czyli Café Society

Gdybym miał dać radę Woody'emu, to bym mu powiedział, że raczej nie warto w jego wieku trzymać się zasady, że co rok to prorok, czyli nowy film. Bobby z Nowego Jorku chce spróbować swoich szans nad drugim oceanem, gdzie jego wuj jest szychą w przemyśle filmowym lat (chyba) sześćdziesiątych. Dla zagonionego wuja jest zadrą w dupie, ale w końcu dochodzi do spotkania, także zetknięcia się Bobby'ego z sekretarką wuja, olśniewającą pięknością graną przez Kristen Stewart - obsadowy oksymoron. Sytuacja jest trochę jak w jednej z wersji opowieści Grodzieńskiej o spotkaniu z Jurandotem. Spotkałam go na raucie, a potem przypadkowo na ulicy i wtedy mu się oświadczyłam. Pozwoli pani, że tę propozycję przedyskutuję najpierw z żoną - odrzekł Jurandot. Maria Czubaszek także swego czasu zmierzyła się z problemem trójkąta, kiedy zwrócił się do niej z prośbą o poradę pan Stefan, który planuje kolejne wakacje z narzeczoną. Problem w tym, że na najbliższe wakacje narzeczona chce zabrać również męża... Niby od rzeczy tu jakieś anegdotki przytaczam, a bolesna prawda jest taka, że są one pięćdziesiąt siedem razy śmieszniejsze od całego filmu Allena. Bo może to wcale nie miała być komedia? Bobby wraca do Nowego Jorku, jego brat siada na krześle i nawraca się na Jezusa, bo pośmiertne perspektywy są lepsze niż w judaizmie. Ale czy można zapomnieć o miłości? Obejrzałem ten film w czasie lotu Lufthansą i przyznam, że więcej radości sprawiła mi śmietanka do kawy, bo ta ekranowa okazała się skisłym banałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz