Nie tak łatwo odnaleźć hasła Strajku Kobiet oraz tekst petycji do polityków, pod którą zbierane są podpisy. Ja już teraz mogę powiedzieć, jaką część ciała podetrą sobie tą petycją aktualnie rządzący politycy - na pewno nie będzie to czoło zroszone potem od troski nad losem kobiet. Nie jest szaleństwem łączyć ten protest ze słowami Prezesa Polski twierdzącego, że zdeformowane płody zasługują na chrzest, choć niezwykle subtelnie zaznaczył, że chodzi o łagodną perswazję, a nie przymus. Jeśli perswazja ma być finansowana z budżetu - jestem przeciw. Z haseł Strajku Kobiet spodobało mi się takie:
Nie zgadzamy się na to, żeby o naszych najważniejszych sprawach ktoś decydował za nas.
Tak mogliby argumentować pedofile. Przyznam, że niestosowne zestawienie, no to może: taksówkarze. I w ogóle wszyscy, bo nikt nas nigdy nie pytał, czy nie chcielibyśmy żyć w jakimś anarchosyndykalizmie lub cezaropapizmie. Innych haseł specjalnie nie będę komentował, ale zauważę, że wiele z nich ma charakter płciowo neutralny, bo - dla przykładu - postulat szerszej świeckości państwa nie kojarzy mi się szczególnie z jakimikolwiek organami płciowymi. Poza tym sądzę, że całkiem sporo kobiet nie ma specjalnego problemu z wpływem Kościoła na życie publiczne. Jeśli chodzi o petycję, to cytuję punkt pierwszy:
Dość pogardy, wulgarności i seksizmu Przyzwolenie na mowę nienawiści to przyzwolenie na nienawiść. Publiczne poniżanie kobiet kreuje świat, w którym kobiety mają się czego bać. Chcemy rzetelnego i skutecznego ścigania seksistowskich wypowiedzi jako mowy nienawiści na podstawie zapisów Kodeksu karnego.
Pisałem już o mowie nienawiści. Nie chcę się powtarzać, doskonale wiem, że są granice wolności słowa (klasyczny przykład: krzyczeć „pożar!” w zatłoczonym teatrze), ale naprawdę uważam, że można twierdzić, że geje są odrażający lub że miejsce kobiety jest w kuchni. Subtelne feministki ujrzą mowę nienawiści tam, gdzie ja zobaczę zwykłą głupotę, a za głupotę nie powinno się ludzi wsadzać za kratki lub choćby okładać grzywną. W kwestii molestowania czytam: ofiara nie może być zmuszana do udowadniania, że „sobie tego nie wymyśliła”. Naprawdę? Oj, kobiety, stawiam wam za wzór Paulę Jones (lub Monicę Lewinski, bo nie wiem, która to z tych dwu pań), która przez lata trzymała w szafie niebieską sukienkę z zaschniętą na niej spermą Clintona. Wedle coraz dziwniej się krystalizujących standardów amerykańskich kobieta dwa dni po stosunku po wytężonym namyśle może dojść do wniosku, że padła ofiarą gwałtu lub molestowania, choć nic na to nie wskazywało. Na koniec wypada nawiązać do tytułu tego wpisu. Rozumiem, że praktyka prawa często rozmija się z dobrymi intencjami, jestem gotów uwierzyć, że polskie kobiety nie mają dostatecznego wsparcia, jeśli są ofiarami przemocy - i w wiele innych, podobnych twierdzeń, na poparcie których można przytoczyć twarde dane. Przy okazji: nie uwierzę, że kobiety nie są faworyzowane przez sądy w przyznawaniu opieki nad dziećmi w sprawach rozwodowych. Dopóki w prawie polskim będzie istniał przepis przyznający kobietom inny wiek emerytalny niż mężczyznom - będę uważał się za członka dyskryminowanej grupy i to w sposób rażąco i odrażająco sprzeczny z konstytucją (artykuł 33).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz