Strony

piątek, 23 września 2016

Bridget Jones 3 czyli Bridget Jones's Baby

To logiczne, że skoro Rosemary's Baby to po polsku Dziecko Rosemary, to Bridget Jones 3 jest polskim tłumaczeniem Bridget Jones's Baby. Pierwsze pytanie, jakie sobie zadałem, było takie: czy naprawdę nie dało się komputerowo czy jakkolwiek przypudrować Renée Zellweger, po której naprawdę widać upływ czasu? Ale chwila, Bridget jest już po czterdziestce, a przecież nie ma to być olśniewająca piękność, a raczej jedna ze zwykłych kobiet, więc pomysł, aby jej nie odmładzać, uważam za bardzo trafiony. Ciekawe, że zwiastun czyli trailer zdradza dość dużo, na przykład to, że będzie dwóch tatusiów, bo Bridget przespała się z dwoma facetami w niedługim odstępie czasu. Komedie z Bridget uważam za udane, z pierwszej do końca aktywności mózgowej zapamiętam niebieską zupę, z drugiej - scenę w tajskim więzieniu, gdzie Bridget opowiada o opresji kobiet na Zachodzie (dobre dla feministów). Z tej części gwoździem programu był pogrzeb Cleavera opłakiwanego przez trzódkę długonogich lasencji. Poza tym normalka, zwykłe komediowe zbiegi okoliczności, a gdzieś w dwóch trzecich robi się okropnie melodramatycznie, ale zakończenie jest słodziutkie i z bobaskiem, więc osoby z cukrzycą proszone są o ostrożność. Dobrze, że na odtrutkę mamy znakomitą, kwaśną Emmę Thompson w roli lekarki.

sobota, 10 września 2016

Julieta

Julieta, kobieta dojrzała, właśnie planuje z ukochanym wyjazd do Lizbony. Niespodziewane spotkanie ze znajomą, która wspomniała, że widziała się z córką Juliety, Antíą, i jej dziećmi, prowadzi do odwołania wyjazdu. Na razie nie bardzo rozumiemy dlaczego, ale wszystko się wyjaśni w swoim czasie. Relacja Juliety z córką jest głównym tematem filmu, wszystkie inne wątki są poboczne, ale istotne. Nie da się o fabule powiedzieć więcej, bo rozwój wypadków jest odsłanianiem kolejnych kart, każda z nich przybliża nas do prawdy, ale ponieważ jest to Almodóvar, to całej prawdy i tak nie poznamy. Możemy przypuszczać, że Antía przeszła pranie mózgu w podejrzanej sekcie lub dokonała na matce wyrafinowanej zemsty, ale zdaje się, że chodzi jednak o coś innego, być może rodzaj pokuty za (moim zdaniem) niezawinione przez nikogo nieszczęście. Jedno jest pewne: jak na Almodóvara jest to całkiem zwyczajny, choć udany film. Żadnych facetów dobierających się do kobiet w przebraniu pluszowego tygrysa, żadnych frustracji seksualnych. Czyżby Jezusa odnalazł?

Furia (Salman Rushdie)

Rushdiego polubiłem po Dzieciach północy. ale nie do tego stopnia, żeby się w nim zaczytywać. Z tamtej książki zapamiętałem sporą dawkę egzotyki pomieszaną z fantastyką, czego akurat w Furii wcale nie ma, bo profesor Malik Solanka, rodem z Indii, życie pędzi w Nowym Jorku, dokąd zbiegł od rodziny z Londynu. Cała powieść to psychiczna, czy raczej psychologiczna wiwisekcja Solanki, który ma za sobą trudne dzieciństwo, nieudane małżeństwa, karierę akademicką przerwaną sukcesem jego popkulturowego przedsięwzięcia w postaci lalki Rozumki, wprowadzającej gawiedź w tematy filozoficzne. W miarę wzrostu popularności Rozumki malał wpływ Solanki na jego kreację, bo oczywiście przedsięwzięciem zajęli się fachowcy, którzy olewali nowe pomysły profesora. Mimo to Rozumka nadal była dla Solanki niezłym źródłem dochodów i frustracji. O fabule nie ma co więcej pisać, za to zauważę, że owszem, książkę da się przeczytać, ale jej bohaterowie zbytnio zalatują literacką kreacją, co powściąga mnie przed jej rekomendacją. Ciekawe, że obyty w świecie kultury Solanka nader często wymienia polskich twórców, z Kieślowskim na czele, ale żeby nie było nam zbyt miło, autor wprowadza paru niespecjalnie pozytywnych bohaterów z Polski, na czele z cleaning lady Wisławą.

[60]
Kinowy hit sezonu ukazywał dekadencję starożytnego Rzymu za czasów cezara Joaquina Phoenixa...

[165]
I taką żonę opuścił! Jeśli można jej było coś zarzucić, to niechęć do seksu oralnego.

[prorocze, bo książka wyszła w roku 2001, 520]
Za kogo się, do cholery, uważasz: Hugh Hefnera? Dalajlamę? Donalda Trumpa?

[Rushdie o przystojniakach, 532]
[...] chłopcy z reklam - Mark Vanderloo, Marcus Schenkenberg, Marcus Aurelius, Marc Antony, Marky Mark - byli bardziej nęcący niż aktorki w tych filmach [przerywanych tymi reklamami].

[reklamy mówią o środkach na różne bóle, 536]
ból niemowlęctwa i starości

[1135]
Brytyjscy i niemieccy naukowcy twierdzili ponadto, że boczna część płata czołowego odpowiada za inteligencję. [...] A gdzie w mózgu, Solanka zadawał sobie na wpół tylko retoryczne pytanie, jest ośrodek głupoty?

[1995]
Jak Gandhi podczas „eksperymentów z prawdą” brahmaćarja, kiedy żony jego przyjaciół kładły się z nim w nocy, by umożliwić mu przetestowanie wyższości umysłu nad członkami...

Spojrzenia czyli Looking: The Movie

Spojrzenia to filmowa kontynuacja zacnego serialu o gejach w San Francisco, do którego mocno nawiązuje. Zwracam się do botów Google'a (głównych czytelników tego blogu) - jeśli nie spodobał wam się serial, albo go nie widzieliście, to podarujcie sobie ten film. Jak pamiętamy, serial kończy się krachem związku Jonathana z Kevinem, jego szefem z pracy. Poszło o drobiazg, bo chłopcy nie przedyskutowali tematu monogamii, jeden rodzaj kiełbasy to za mało dla Kevina. Mija parę lat od serialu i tamtych wydarzeń, widzimy Jonathana, który po tym czasie wraca na stare śmieci jako świadek na ślubie przyjaciela Agustina. Potem ma wrócić do Detroit, a tymczasem dopada go hydra pamiątek. Jonathan nie jest z nikim związany, więc korzysta z okazji do seksu, ale myśli zaprzątają mu głównie jego byli faceci. Kevin ma żal, że nie dostał cienia szansy przed szybkim zerwaniem, a przystojniak Richie wprawdzie pocieszył się po Jonathanie, ma nowego kochasia, ale wciąż rzuca przeciągłe i smutne spojrzenia na Jonathana. Jeśli miałbym podsumować: niezłe kino obyczajowe. Zawsze warto wspomnieć, na czym polega odmienność filmów o gejach w zestawieniu z układami damsko-męskimi. Głównie na tym, że w grupie gejów możliwych relacji seksualnych, czyli motoru napędowego fabuły, jest znacznie więcej niż w podobnej liczebnie grupie heteroseksualnej. W tym przypadku mamy też manifestowanie niechęci przeciw wzorcom heteroseksualnym (małżeństwo, dzieci...), choć nie jest to postawa powszechna. Specyficzne dla filmów obyczajowych są oczywiście rozmowy o życiu, w których pojawia się mój ulubiony typ metafor w rodzaju: jestem jak sznur do suszenia bielizny (bo coś tam, coś tam) lub nowy pasek klinowy w starym aucie (bo coś tam, coś tam). Zmyśliłem to byle co, bo jestem jak cieknący kran. Bo coś tam, coś tam.

środa, 7 września 2016

Praia do Futuro

Jest to podobno film festiwalowy, czyli z założenia niesztampowy. Ucieczka od sztampy zwykle jest niezwykle sztampowa, bo polega na przeciętnych dialogach, które niewiele nam wyjaśniają, a poza tym bohaterowie tych filmów uwielbiają chadzać godzinami w milczeniu po niezbyt atrakcyjnych pejzażach, a dla urozmaicenia tutaj jeszcze jeżdżą motocyklami. Historia zaczyna się dramatycznie, bo od utonięcia przyjaciela Konrada, turysty z Niemiec, na tytułowej plaży Futuro. Stało się to podczas dyżuru ratownika Donato, który naturalnie ciężko przeżył tę porażkę, pojechał nawet do szpitala, aby spotkać się z Konradem, a że miał samochód, to chętnie go zabrał, co szybciutko, w ramach jednego cięcia, bez zbędnej nawijki przeszło do miłości analnej. Ta analna więź była na tyle silna, że wkrótce zobaczymy Donato u Konrada w Berlinie i wszystko by grało, ale nie samym seksem człowiek żyje, a najwyraźniej Donato nie miał specjalnie innego pomysłu na pobyt w Niemczech. Mózgu używaj, mózgu! - chce nam się krzyczeć w imieniu bardziej trzeźwo myślącej populacji. I tyle o fabule, dalsze atrakcje obejmują jezuitę domagającego się seksu analnego od kobiety, a dokładniej chodzi o Jesuítę. W ramach specyficznego klimatu mamy sceny w seks klubach z grobową muzyką w tle. Klimat czasem nie chwyta, bo na przykład do tego filmu trzeba było pić wino Volunte Pinot Grigio Blush, a nie Alconde Lerin Roble, ale nikt nas o tym nie uprzedził. No ale zawsze można pogawędzić nic z filmu nie tracąc, a życie bez rozmowy to prawie jak bez komórki.

poniedziałek, 5 września 2016

Limeryk podróżny

Emerytka z Lengyeltóti
uwielbiała swoje koty.
Ale nadziewane groszkiem
skubała tylko troszkę.
Bo to jednak niezbyt smaczne istoty.