Strony
▼
środa, 7 września 2016
Praia do Futuro
Jest to podobno film festiwalowy, czyli z założenia niesztampowy. Ucieczka od sztampy zwykle jest niezwykle sztampowa, bo polega na przeciętnych dialogach, które niewiele nam wyjaśniają, a poza tym bohaterowie tych filmów uwielbiają chadzać godzinami w milczeniu po niezbyt atrakcyjnych pejzażach, a dla urozmaicenia tutaj jeszcze jeżdżą motocyklami. Historia zaczyna się dramatycznie, bo od utonięcia przyjaciela Konrada, turysty z Niemiec, na tytułowej plaży Futuro. Stało się to podczas dyżuru ratownika Donato, który naturalnie ciężko przeżył tę porażkę, pojechał nawet do szpitala, aby spotkać się z Konradem, a że miał samochód, to chętnie go zabrał, co szybciutko, w ramach jednego cięcia, bez zbędnej nawijki przeszło do miłości analnej. Ta analna więź była na tyle silna, że wkrótce zobaczymy Donato u Konrada w Berlinie i wszystko by grało, ale nie samym seksem człowiek żyje, a najwyraźniej Donato nie miał specjalnie innego pomysłu na pobyt w Niemczech. Mózgu używaj, mózgu! - chce nam się krzyczeć w imieniu bardziej trzeźwo myślącej populacji. I tyle o fabule, dalsze atrakcje obejmują jezuitę domagającego się seksu analnego od kobiety, a dokładniej chodzi o Jesuítę. W ramach specyficznego klimatu mamy sceny w seks klubach z grobową muzyką w tle. Klimat czasem nie chwyta, bo na przykład do tego filmu trzeba było pić wino Volunte Pinot Grigio Blush, a nie Alconde Lerin Roble, ale nikt nas o tym nie uprzedził. No ale zawsze można pogawędzić nic z filmu nie tracąc, a życie bez rozmowy to prawie jak bez komórki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz