Strony
▼
sobota, 21 września 2013
Riddick
Za wiele, wiele stuleci, za siedmioma oortami, za siedmioma mgławicami będzie sobie umierał superhiro Riddick porzucony zdradziecko na półpustynnej planecie pełnej krwiożerczych animowanych stworzeń. Ale śmierć wciąż następować nie będzie, więc zmuszony do życia superhiro będzie się błąkał w towarzystwie oswojonego pieskonia, aż się dobłąka do opuszczonej stacyjki kosmicznej. Tam ujrzy szansę na wyrwanie się z tego miejsca, wystarczy się tylko dać przeskanować, a po chwili zlecą się łowcy nagród z okolicznych systemów planetarnych. Reszta filmu to pokaz sprytu, zręczności i siły Riddicka o oczach świecących w ciemności, który ogrywa tych, którym ufać nie można, a zdobywa szacun u tych, którzy są tego warci. Narażę się Riddickowi, ale trudno: oglądanie jego poczynań również wymaga od widza wiele sprytu, zręczności i siły. Na następny film z serii wybiorę się tylko wtedy, gdy będzie miał tytuł „Zakochany Riddick”. Albo ewentualnie „Riddick vs. Gay Dick”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz