Strony

niedziela, 1 stycznia 2012

Ksiądz czyli Priest

Film z roku 1994, ale obejrzałem go całkiem niedawno. W Polsce wywołał poruszenie, bo u nas ksiądz katolicki do niedawna występował tylko jako dostojny pasterz dusz, z ust jego płynęły życiowe mądrości zaczerpnięte ze świętych ksiąg, a troska o wiernych i skromne życie kierowały jego uczynkami. Ksiądz Greg w filmie ma powody do poważnych rozterek. Z dezaprobatą patrzy na kolegę księdza z parafii, nieukrywającego związku z kobietą. Sam też sobie folguje od czasu do czasu idąc po cywilu do klubów dla gejów, ale w przeciwieństwie do księdza Matthew ukrywa to przed światem. Choć akurat przed Matthew nie musiałby, bo to jest ksiądz-rewolucjonista, który w swoim pojęciu pozostaje w zgodzie z duchem Ewangelii, przy nim Greg wydaje się konserwatystą. Widz od początku domyśla się, że poczynania Grega muszą wyjść na jaw i wychodzą. Ale jest inny wątek tego filmu, który mnie bardziej zastanowił. Film podważa sens sakramentu spowiedzi. Przyjemne to jest, że facetowi w konfesjonale mogę powiedzieć, że pożądałem Nokię bliźniego swego lub naprawiłem cieknący kran w dzień święty i będzie mi odpuszczone. Nb. święcenie dnia świętego, jak rozumiem, przyjmuje u nas formy dość ograniczone, w zasadzie sprowadzające się do mszy i oglądania telewizji. Jeśli ktoś naprawdę lubi pracę w ogródku, to nie powinien tego robić w niedzielę, bo grzech. W filmie Ksiądz dylemat jest dużo poważniejszy, bo okazuje się, że ojciec zmusza jedną z dziewcząt do seksu. Greg usiłuje zrobić co się da w tej sytuacji, a nie da się wiele, bo jest tajemnica spowiedzi. I tu jest parę pytań. Czy obywatel nie ma obowiązku zgłaszania wiedzy o przestępstwie? Księdza to nie dotyczy? Czy tajemnica spowiedzi jest naprawdę taką wartością nadrzędną i powinna zawsze obowiązywać? Bo wyobrażam sobie taką sytuację, że Breivik ucieka wolny z wyspy Utoya, po czym udaje się do spowiedzi, w czasie której wyznaje, że właśnie zabił 70 osób. O ile wiem, nie dostałby rozgrzeszenia, przynajmniej od zwykłego księdza, ale ten ksiądz nie mógłby z nikim podzielić się wiedzą o szaleńcu, który być może zaraz znowu pójdzie strzelać do ludzi. Ale jeśli przed śmiercią okaże skruchę i żal za grzechy, to - o ile się nie mylę - zbawienie ma jak w kieszeni. A ateista oddający się całe życie dobroczynności idzie do piekła (kocham to!). Dodam jeszcze, że film kończy się dość mocnym akcentem, jakim - nie zdradzę, ale w sposób prawdziwy pokazującym, jakim beznadziejnym zadaniem jest szerzenie idei miłosierdzia wśród owieczek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz