Strony

czwartek, 23 lutego 2023

Pukając do drzwi czyli Knock at the Cabin

Tak, to jest rudy z Harrego Pottera
Z pewną taką nieśmiałością wybieram się do kina na filmy Shyamalana, bo on jest zdolny, bardzo zdolny w zakresie produkcji gniotów, choć zdecydowanie nie zawsze. Nie przepadam za filmami z finałowym twistem, w jakich się Shyamalan specjalizuje, ale Pukając do nich się nie zalicza. Zapewne za jakiś czas film trafi do outfilmu z powodu wątku homo, bo główni bohaterowie to para facetów Eric i Andrew, którzy zaadoptowali córkę Wen. Jak zwykle w amerykańskiej produkcji dziecko zagrało świetnie; jest nawet scena, w której Wen miała udawać, że domaga się czegoś krzykiem i było widać, że robi to nieudolnie. Dziecko, które udaje, że źle odgrywa rolę - to mistrzowstwo. W oddalonej od cywilizacji chacie, gdzie nasza trójka spędza czas wolny, pojawiają się cztery ponure osoby i oświadczają, że świat czeka apokalipsa, a jedynie dobrowolna ofiara z życia jednej osoby spośród trojga może temu zapobiec. Każdy zareagowałby jak Eric i Andrew: odklejeni fanatycy domagają się bezsensownego przelewu krwi. Nie będę rzecz jasna pisał, czy i jak ich przekonanie zostało osłabione, lecz zauważę, że metoda perswazji zakłada niesłychaną sprawność mediów, które może są dzisiaj szybsze w przekazywaniu informacji niż trzydzieści lat temu, ale bez przesady. W rolach gejów wystąpili aktorzy, którzy chyba są nimi naprawdę, i często tak są obsadzani. Widać, że Shyamalan trzyma rękę na pulsie chcąc uniknąć skandalu, jaki wywołałby heteryk w roli geja. Że coś takiego może być przedmiotem kontrowersji to znak, że żyjemy w nie najmądrzejszym świecie. (Dygresja: czy wiedzieliście, że „nie” z przymiotnikami w stopniu równym piszemy łącznie, a w innym stopniu - rozdzielnie?) Może przesadą byłoby mu z tego powodu życzyć apokalipsy, ale sole trzeźwiące by mu się przydały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz