Strony

niedziela, 27 listopada 2022

Sekretny przepis na miłość czyli The Secret Sauce

Gdyby nie okoliczności towarzyskie, zapewne nigdy nie obejrzałbym tego filmu. Raczej nie jest to ekranizacja żadnego z tak zwanych harlekinów, czyli tanich romansideł, jakie kiedyś pojawiły się w naszym kraju, ale i tak wygląda, jakby był. Wystarczy przeczytać krótkie omówienie, żeby się o tym przekonać. Pnąca się na szczeblach korporacyjnej drabiny Laura nie spodziewa się, że spotkanie z Jimem, właścicielem restauracji w małym amerykańskim miasteczku odmieni jej życie. Że zrewiduje swoje życiowe priorytety i zdoła zyskać zaufanie Jima, bardzo niechętnego, by wiązać swoją przyszłość z wielką korporacją. Oglądanie filmu można porównać do sytuacji skazanego, który stoi przed szwadronem egzekutorów uzbrojonych w strzelby Czechowa. Jest ich wiele i każda wypali w swoim czasie, oczywiście głównie na końcu. Laurze zależy przede wszystkim na poznaniu sekretu sosu Jima, który mógłby odnieść sukces w skali ogólnokrajowej. Jim ciągle wzbrania się przed ujawnieniem receptury, a tymczasem zbliża się termin festynu, na którym amerykańskie gospodynie mają wziąć udział w zawodach na najlepsze żarcie. Ale po co ja tyle o tym piszę, skoro film jest produkcyjniakiem naszych czasów? Aktor Sevier grający amanta ma przerób, który zbliża się do listy osiągnięć gwiazd porno. Od razu przypomina mi się Brandi Maxxx, aktorka porno z Parks and Recreation, która startowała w wyborach i na mityngach wyborczych zwykła porównywać swoją ciężką pracę z wysiłkami Leslie pracującej w lokalnym ratuszu: „My, kobiety - mam na myśli Leslie i siebie - wiemy, jak dawać z siebie wszystko. W zeszłym roku zagrałam w stu dwudziestu filmach”. Sevier też daje z siebie wszystko. Film uświadomił mi jeszcze jedno: jeśli chodzi o tanie romanse, wolę kino boliłódzkie. Mądrzejsze nie jest, wręcz przeciwnie, ale za to jest większy ubaw, zwłaszcza w scenach śpiewanych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz