Strony

wtorek, 22 listopada 2022

Caravaggio

Poprzednio wspomniałem o Jarmanie, więc zafundowałem sobie powrót do przeszłości. Po 89 roku był taki moment, że obywatele spragnieni dostępu do nieocenzurowanej kultury z Zachodu tłumnie chodzili do wszelkich kin, które pokazywały ambitne starocie sprzed lat. Seans Caravaggia przyciągnął całą wielką salę ludzi, ale w zasadzie dlaczego? Film zapewne miał łatkę niegrzecznego, i to wystarczyło. Dzisiaj na takie produkcje oprócz paru gejów chodzi jeden pies z kulawą nogą i około półtora kota na haju walerianowym. Jakiś czas później rozkwitła epoka disco polo i straciłem złudzenia w kwestii Polaków złaknionych sztuki wyższej. Caravaggio Jarmana jest niewątpliwie awangardowy w zakresie strojów i scenografii, które są mocno anachroniczne, więc jeśli jeden gostek pisze na maszynie pismo urzędowe w sprawie obywatela Caravaggia siedząc nago w wannie - zero zdziwień. Ścieżka dialogowa jest okropna, przeładowana poetyckim frazesem, z którego nic nie osiadło mi na zwojach. Za to wizualnie jest spoko, wiele kadrów ma niezwykły malarski urok. Poza tym, fakt radosny, jest fabuła z twistem! U Jarmana! Historia polega na wspomnieniach umierającego Caravaggia, któremu towarzyszy wierny niemy sługa Jeruzalem. Wspomnienia krążą głównie wokół postaci Ranuccia, kochanka malarza, granego przez młodego Seana Beana. Miło mi donieść, że film wpisuje się w serię ról określanych klątwą Seana Penna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz