Strony
▼
czwartek, 1 września 2022
Za duży na bajki
Waldek jest chłopcem w wieku dziesięć plus, wyczynowym e-sportowcem, który w komputerowych role-playach zamiata lepiej od Chucka Norrisa, a w realu jest dzieckiem o kształtach rubensowskich z nadopiekuńczą mamą, która chce ukryć przed synem swoją poważną chorobę. Chwilowo opieki nad Waldkiem podjęła się ciotka mamy, niby to wariatka (jak ją przedstawia w offie Waldek), a w rzeczywistości - pani poczciwa niczym premier Szydło, kobieta pachnąca rosołem. Schemacik jest typowy, Waldek za ciotką nie przepada, ale pod koniec - wiadomo co. Inny wątek to trudna przyjaźń głównego bohatera z kolegą Staszkiem z meandrami sercowymi, bo obu chłopcom spodoba się pewna dziewczynka, a poliamoria nie wchodzi w grę. Chyba wyjdę na seksistę, kiedy zauważę, że najbardziej podobały mi się sceny z dziadkiem granym przez Grabowskiego, który okazał się wprawdzie sztampowym zgredem o złotym sercu, ale też wyrazistą osobowością. I prawie uwierzylibyśmy w jego życiową mądrość, kiedy w rozmowie z Waldkiem rzuca myśl, że kłamstwo wynika ze strachu, głupoty lub miłości. Pominął najważniejsze i najczęstsze: z wyrachowania, więc o perfidii życia nasze dzieci będą uczyć się z innych źródeł. Głównym filarem filmu jest Waldek, który komentuje wydarzenia z offu, więc naturalne jest pytanie, czy młodociany aktor sprostał temu wyzwaniu. Moje wrażenie: wypadł lepiej od polskiej średniej w temacie aktorów dzieci, ale daleko mu do genialnego Haleya Joela Osmenta. Zbyt prostolinijny zdał mi się ten film na moją pokręconą, ironiczno-sarkastyczną duszę. Z drugiej strony, z pewnością zdarzyło mi się tu pochwalić jakiś prostoduszny film, a poprzednie zdanie jest jedynie próbą racjonalizacji tego, że nie kliknęło, nie zarezonowało i nie wywołało u mnie efektu, na jaki liczyli twórcy. A przecież zdarza mi się wzruszać na filmach, ale żeby to się udało, musieliby trochę bardziej pokombinować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz