Strony

wtorek, 19 lipca 2022

Nie ma czasu (Ursula K. Le Guin)

Reklama wspomniana parokrotnie w książce
Zainspirowana blogującym staruszkiem Saramago Ursula postanowiła, że też odda się temu zajęciu. Cieszę się z tego, bo jest to nietuzinkowa autorka, którą warto czytać, nawet jeśli nie we wszystkim się z nią zgadzamy lub kiedy miewa odloty w rejony wyobraźni, w których zdarza się nam pogubić. Część jej wpisów ma charakter ryzykownych, wręcz metafizycznych interpretacji naszych życiowych doświadczeń, co nie zawsze trafia do każdego (czytaj: mnie). Na szczęście więcej jest tekstów zabawnych (np. o wulgaryzmach, zob. [471] poniżej) lub zwyczajnie udanych (np. rozważania o starości osiemdziesięcioletniej autorki w kontekście powiedzenia „masz tyle lat, na ile się czujesz”). Z przedmowy dowiemy się, że Le Guin jest twórczynią słówka „fibble”, które stało się nazwą gry o kosmitach, którzy rozbili się na Ziemi. Z pobieżnego oglądu wnoszę, że raczej nie należy na podstawie tej gry wyrabiać sobie jakiegokolwiek poglądu na temat naszej autorki. Tekst Nôtre-Dame de la Faim jest przewrotny, bo zainspirował mnie do szukania w sieci tej niesamowitej, ogromnej katedry w Portland (w stanie Oregonie), podczas gdy rzecz dotyczy magazynu darmowych towarów dla amerykańskiej biedoty. Dla wielu ludzi zabrzmi to jak herezja, ale w rzekomo najbogatszym kraju świata procentowe wskaźniki ubóstwa przebijają Polskę i wiele innych krajów, uchodzących za mało zamożne (zob. [1567], [2364]). W wizji Le Guin ów magazyn przeobraża się w katedrę, w której praktykuje się prawdziwą miłość bliźniego. Trudno mi się z tym nie zgodzić. Mniejszy mój entuzjazm wywołała Skromna propozycja: wegempatia, kuriozalny tekścik o „oganizmie”, odżywianiu się tlenem, dzięki czemu powstrzymamy się od zabijanie roślin w celach spożywczych. Jeśli miała to być kpina z wegan, to można by wymyślić coś lepszego. Zachęcony przez Urszulę odsłuchałem Become Ocean, kompozycji Johna Luthera Adamsa (nie mylić z Johnem Adamsem, twórcą Nixon in China, opery „dziwnie bezmyślnej i banalnej”). Opery Glassa pod tytułem Galileo Galilei (jednej z parunastu tego kompozytora!) nie odsłuchałem, bo nie wiem, z kim trzeba się przespać, by móc to uczynić.

[110, z kwestionariusza absolwentów Harvarda po sześćdziesięciu latach]
Pytanie 12: „Ogólnie, według twoich oczekiwań, jak poradziły sobie w życiu twoje wnuki?”. Najmłodszy z moich wnuków właśnie skończył cztery lata. Jak sobie poradził w życiu? Ogólnie dobrze. Zastanawiam się, jakie oczekiwania można mieć wobec czterolatka. Że dalej będzie grzecznym chłopcem i że szybko nauczy się czytać i pisać... nic więcej nie przychodzi mi do głowy.

[471, początek felietonu pt. Moglibyście, kurwa, przestać?]
Wciąż czytam książki i oglądam filmy, w których nikt nie używa innych jebanych słów niż jebać, chyba że mówi kurwa. Chodzi o to, że najwyraźniej nie znają żadnych przymiotników opisujących jebanie oprócz jebany, nawet kiedy jebanie jebią. A kurwa mówią wtedy, kiedy mają przejebane. Kiedy coś ich jebnie, mówią kurwa, albo o, kurwa, mamy przejebane. Akty wyobraźni w to zaangażowane są oszałamiające. Znaczy, dosłownie.
Jeśli ktoś jak ja jest ciekawy, jak wygląda tekst oryginalny, może zajrzeć tutaj.

[672, o powiedzeniu „nie możesz zjeść ciastka i mieć ciastko”]
W dialekcie angielskiego z Zachodniego Wybrzeża, z jakim dorastałam, „Miałam ciastko na deser” znaczy tyle co „Zjadłam ciastko na deser”. Czyli „Nie możesz mieć ciastka i zjeść ciastka” sugerowało mi, że nie mogę zjeść ciastka i zjeść ciastka...

[737]
Wojna trojańska nie jest i nie da się przedstawić jako Starcie Dobra ze Złem. To po prostu wojna, marnotrawna, bezsensowna, niepotrzebna, głupia, długa – krwawy chaos pełen osobistych aktów odwagi, tchórzostwa, szlachetności, zdrady, odrąbywania kończyn i wypruwania flaków.

[764]
Siła nie daje słuszności, prawda? A zatem i słuszność nie daje siły. Prawda?
Nieprawda, droga Ursulo. Wyrafinowanym logikiem nie jestem, ale gdzie mogę, to walczę z odwracaniem implikacji, jakby to było w logice dopuszczalne. Brak polskiej gotówki nie oznacza ubóstwa, prawda? Bo można na przykład mieć dużo gotówki w euro. Czy na podobnej zasadzie „ubóstwo nie oznacza braku polskiej gotówki”? Po krótkim namyśle: nie, ubóstwo oznacza brak jakiejkolwiek gotówki, w szczególności polskiej.

[839]
Moja nowela Dziennik Róży otrzymała nagrodę Nebuli, przyznawaną przez Science Fiction Writers of America. Mniej więcej w tym samym czasie ta sama organizacja pozbawiła honorowego członkostwa polskiego pisarza Stanisława Lema. Spory kontyngent zimnowojennych wojowników uznał, że człowiek, który żyje za żelazną kurtyną i źle się wyraża o amerykańskiej fantastyce, musi być komunistycznym szczurem i nie ma nic do roboty w SFWA. Przywołali jakiś formalny szczegół pozwalający odebrać mu członkostwo i upierali się, by go zastosować. Lem był człowiekiem trudnym, aroganckim, czasem nieznośnym, ale był też odważnym i pierwszorzędnym autorem, piszącym z większą swobodą ducha, niż wydawało się możliwe w Polsce pod radzieckim reżimem. Byłam zła na tę prostacką i małostkową zniewagę ze strony SFWA. Zrezygnowałam z członkostwa i uznając, że byłoby bezwstydem przyjmować nagrodę za opowieść o politycznej nietolerancji od grupy, która właśnie polityczną nietolerancję zademonstrowała, krótko przed ogłoszeniem ostatecznych wyników wycofałam swój tekst z listy nominacji do Nebuli.

[1457]
Pisanie o ekonomii to z mojej strony przedsięwzięcie tak nierozsądne, jak dla większości ekonomistów pisanie o przerzutni w pentametrze jambicznym. Tyle że oni nie żyją w bibliotece, a ja żyję w ekonomii.

[1556, o rosnącej roli kłamstwa w polityce]
W fałszywych danych i obietnicach Obamy podczas pierwszej debaty przerażający był fakt, że były niepotrzebne. Gdyby powiedział prawdę, lepiej by się przysłużył swojej kandydaturze, a także pogrążył Romneya z jego zmyślonymi liczbami i wykrętnie mglistymi odpowiedziami.

[1567]
Poza tym żaden prezydent nie mógłby tego przeforsować w korporacjach, dla których Kongres jest niemal całkowicie kontrolowaną spółką zależną.
Tego - programu pomocy dla dwudziestu milionów Amerykanów żyjących w skrajnej biedzie.

[1789, wiara w wiarę]
Nie wierzę w teorię ewolucji Darwina. Przyjmuję ją. Nie jest to kwestia wiary, ale dowodów.
Le Guin zdaje się być zwolenniczką NOMA, koncepcji bardzo słusznej w świecie idealnym, czyli nie naszym. (NOMA to pomysł niejakiego Goulda, który uważa, że nauka i religia to odseparowane od siebie zespoły zagadnień.)

[2065]
Opera jest niedorzecznym przedsięwzięciem. To prawie nie do wiary, by produkcja jakiejkolwiek opery była udana.

[2364, tekst Nôtre-Dame de la Faim]
Powiedzmy to w ten sposób: jeśli wy czy ja bylibyśmy statystycznym rodzicem z trójką statystycznych dzieci w szkole, jedno z naszych dzieci byłoby głodne. Niedożywione. Głodne rankiem i głodne wieczorem. Tym głodem, który powoduje, że dziecku cały czas jest zimno. Że głupieje. Że choruje.

[2584]
– Jest dom milionera, przy końcu drogi – oświadczył Denys. – Parę węży już tam wypuściłem.
W ten sposób został rozwiązany problem grzechotnika, który przypałętał się na działkę domu letniskowego Le Guin i męża. Znajomy Denys oczywiście wcześniej umiejętnie węża unieszkodliwił, ale wszyscy zgodzili się, że zabijać go nie chcą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz