Strony

poniedziałek, 7 marca 2022

Księgi krwi 1-3 (Clive Barker)

Za tę moją lekturę odpowiada Stawiszyński Tomasz, którego wszakże do sądu ciągać nie będę. Podobno Barker to pisarz niezwykły, który umie straszyć. Problem jest wtedy, gdy odbiorca jest odporny na wysiłki autora, jak ja na przykład. Nie robi też na mnie specjalnie wrażenia epatowanie flakami i posoką. To jeszcze nie znaczy, że przekreśliłem Barkera, bo jednak pisać umie, a niektóre historie zyskują głębszy sens, jeśli odczytywać je jako metafory. Opowiadania są dość długie, po kilka na każdy z trzech tomów. Teraz bezlitośnie omówię je krótko wszystkie po kolei.

Księga krwi
To w zasadzie opowiadanie pretekstowe, o tym jak duchy nieboszczyków zostawiły zapis swoich opowieści na zakrwawionym ciele pewnego medium. Pomysł jak z Człowieka ilustrowanego Bradburego.

Nocny pociąg z mięsem
Mięso ludzkie, transportowane specjalnym wagonem nowojorskiego metra przez rzeźnika na usługach podziemnych istot na tej specyficznej diecie.

Papla i Jack
W zasadzie zabawna opowiastka o diabełku, który mieszka u Jacka i bardzo chciałby zwędzić jego duszę.

Blues świńskiej krwi
Ponura i dziwna historia o złym chłopcu wcielonym w maciorę, oczywiście krwiożerczą.

Seks, śmierć i światło gwiazd
Perypetie teatralne z udziałem wpływowych nieboszczyków, którzy opanowują scenę i nie tylko.

Miasta wśród wzgórz
Para gejów jeździ sobie po Jugosławii w latach osiemdziesiątych i napotyka na walczące ze sobą dwa olbrzymy, napędzane przez mieszkańców dwóch miast w wielkich człekokształtnych konstrukcjach. Jeśli chodzi o sam pomysł, jest po prostu idiotyczny, ale wbrew temu jest to jedno z lepszych opowiadań w trzech tomach. Bardzo dobra metafora szaleństwa tłumu. Opinia, że Barker tym tekstem antycypował przyszłe okropieństwa w rozpadającej się Jugosławii, moim zdaniem powinna ozdobić papier toaletowy.

Lęk
Student Steve poznaje tytułowe uczucie będąc ofiarą nauczyciela Quaida. Ale Quaid też się czegoś boi...

Piekielne zawody
Piekło ma wymiar osobowy i postanowiło wziąć udział w biegu. Lepiej, żeby nie wygrało, bo wtedy mogłoby się rozpętać.

Jacqueline Ess: jej wola i testament
Tytułowa bohaterka odkrywa u siebie nadprzyrodzoną moc deformowania ludzkich ciał, w bardzo barkerowskim stylu: przez łamanie kości i naciąganie mięśni i skóry. Człowiek zmieniony w pieska nie będzie wyglądał wyjściowo. Opowiadanie lepsze od średniej ze względu na temat, czyli pytanie o to, jak byśmy się zachowali mając niezwykłe możliwości. Pytanie nie takie błahe, cóż byś na przykład zrobił będąc prezydentem Rosji?

Skóry ojców
Po Arizonie paradują potwory, które czasem płodzą dzieci ze zwykłymi kobietami. Jednak ludzie są jeszcze większymi potworami, choć nie w sensie gabarytów.

Nowe zabójstwo przy Rue Morgue
Nowe ujęcie tematu z Poego. Zakończenie dziwnie dramatyczne, bohater ulega przesadzonemu poczuciu winy za nieszczęśliwy obrót zdarzeń w Paryżu z paroma zgonami w tle.

Syn celuloidu
W pewnym kinie zalągł się nowotwór, który żywiąc się emocjami widzów w końcu wyszedł na światło dzienne. Momentami kino nieźle miesza się z życiem.

Trupiogłowy król
Antyczni mieszkańcy angielskiej prowincji pokonali Trupiogłowego, przywalili go głazem, ale nie zabili. Oczywiście, że w końcu ktoś ten głaz odkopał, a potem zaczęła się jatka.

Spowiedź całunu (króla pornografii)
Wściekły księgowy mafii pośmiertnie rozlicza się ze swoimi oprawcami. Co osobliwe, duch jego zstąpił w całun, ale radził sobie w nim całkiem dobrze.

Kozły ofiarne
Hebrydy to wyspy na zachód od Wielkiej Brytanii. Na jednej z nich jest ołtarz, który trzyma licznych powojennych nieboszczyków w uśpieniu. Ktoś wpadnie na pomysł, żeby ołtarz zbezcześcić. Pomysł fatalny.

Ludzkie szczątki
Opowieść o Gavinie, męskiej prostytutce, który u pewnego klienta natyka się na osobliwą istotę odkopaną w wykopaliskach. Następuje osobliwą kradzież tożsamości, istota stopniowo zaczyna przypominać Gavina bardziej niż Gavin samego siebie sprzed paru miesięcy. Przypomina to słynny test Turinga z nieodłącznym pytaniem, czy sztuczna inteligencja może udawać człowieka. Pewno jeszcze nie teraz, ale kiedyś będzie mogła, choć zapewne będzie wolała bardziej sensowne zajęcia, tak jak my wolimy czytać gazetę niż biegać jak pies za kością.

[1581, Blues świńskiej krwi]
Wszyscy siedzieli w świetlicy, gdzie – z otwartymi ustami i zamkniętymi umysłami – przyklejeni do czarno-białego odbiornika śledzili papkę ulepioną z teleturniejów, programów policyjnych i relacji z wojen na świecie.

[3784, Lęk]
Klaun o to nie dbał.
A redaktor nie dbał o idiotyczne kalki językowe.

[5397, Skóry ojców]
Siedzący z tyłu jednego z pozostałych pojazdów Davidson zamknął oczy i odmówił modlitwę do Jahwe, Buddy oraz Groucho Marxa.
Ja polecam Mbombo, jeszcze nigdy się na nim nie zawiodłem.

[6722, Syn celuloidu]
Teraz wstawał świt i przez kratkę wpełzały promienie światła o barwie pomyj.

[6758, Trupiogłowy król]
To nie zwycięskie armie, które przez stulecia kroczyły po uliczkach Zeal, rzuciły wioskę na kolana, lecz lekkie kroki niedzielnego turysty. Zniosła ona rzymskie legiony i normański podbój, przetrwała udrękę wojny domowej, ani razu nie tracąc swojej tożsamości, ale po stuleciach ciężkich buciorów i kling to turyści – nowi barbarzyńcy – pokonali Zeal, ich bronią były zaś uprzejmość i gotówka.

[8742, Ludzkie szczątki]
W niektórych branżach lepiej pracuje się w dzień, a w innych w nocy. Gavin był zawodowcem z tej drugiej kategorii. Czy zimowe przesilenie, czy przesilenie letnie, czy opierał się o ścianę, czy stał w bezruchu w drzwiach, z ognikiem papierosa w ustach, sprzedawał wszystkim zainteresowanym to, co pociło się w jego dżinsach.
(...)
Czasami odwiedzającym miasto wdowom (...) Czasami zagubionym mężom (...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz