Strony
▼
sobota, 15 stycznia 2022
Obiecująca. Młoda. Kobieta. czyli Promising Young Woman
To nie pomyłka, w tytule polskim są te kropki, zapewne bardzo dobrze przemyślane, zwłaszcza ostatnia z nich. Zacznijmy od kategorii, do jakiej zaliczono ten film, a jest to „dreszczowiec / komedia”. Pamięć mam dziurawą, więc mogłem już widzieć takie produkty, choć nic mi nie przychodzi na myśl. Ktoś mógłby podsunąć mi serial Co robimy w ukryciu, ale osoba, która by się czegokolwiek w tym serialu przeraziła, powinna po śmierci oddać swój osobliwy mózg do przebadania neurofizjologom. Jeśli chodzi o Obiecującą. Młodą. Kobietę., kategoria, do której ją zaliczono, jest zdumiewająco trafna. Od początku staje się jasne, że blisko trzydziestoletnia Cassandra jest cięta na facetów, którzy przystawiają się do niej, kiedy udaje pijaną, a w momencie, gdy próbują ją wykorzystać seksualnie, budzi się w niej modraszek telejus w stadium larwalnym. Dzięki peryfrazie uniknąłem spojlera, ale po bliższym oglądzie można zwątpić w skuteczność tych akcji Cassandry. To pomijając, reszta scenariusza wypada znakomicie. Powodem zemsty na mężczyznach jest dla Cassandra przypadek seksualnego wykorzystania jej najbliższej przyjaciółki sprzed paru lat. Kiedy dowiaduje się, że główny sprawca zdarzenia planuje ślub, plan zemsty wchodzi na wyższy etap. Ale nie tak od razu, bo po drodze Cassandra odświeża znajomość z Ryanem, ledwo przez nią pamiętanym kolegą ze studiów. Ten okazuje się tak miłym i czarującym facetem, że już wydaje się, że wezmą ślub i będą żyli długo i szczęśliwie, póki nie umrą. Uspokajam, to nie jest romkom. Na ogół intrygi Cassandry są zrealizowane mistrzowsko i piekielnie inteligentnie, ale zdarzają jej się wpadki, a nawet ludzkie odruchy. Film jest oczywiście inspirowany ruchem me too, ale daleko mu do prymitywnej agitki. Ruch me too jest kontrowersyjny, kiedy skłania poważne kobiety jak Monika Płatek do zachwytów nad tym, że „w końcu zaczęto wierzyć kobietom”. Jakby nie było pośród nich mitomanek, które liczą na sławę i łatwe pieniądze. Jakby mentalność skojarzona z me too nie powodowała patologicznych reakcji na przypadkowy seks. Sprawa Cassandry wygląda jednak przekonująco. W praniu wychodzi dylemat, czy warto niszczyć życie grupie młodych mężczyzn, którzy w stanie wskazującym wykorzystali nietrzeźwą dziewczynę. Nie, bo zamiast lekarzy będziemy mieli grupę frustratów, żaden zysk dla społeczeństwa? A może tak - po to, aby wysłać mocny sygnał ostrzegawczy na przyszłość? Swego czasu Dukaj w Czarnych oceanach opisał randkę przyszłości toczącą się w sieci ubezpieczenia prawnego, monitorującej na bieżąco zachowania potencjalnych kochanków. Zmierzamy do tego szybkim krokiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz